Gdyby powiedzieć, że „Ceremoniały” są książką o umieraniu, byłaby to prawda cząstkowa. Bo są one jednocześnie pochwałą wszelkich form życia, hymnem na cześć élan vital. Białooka Turczyńskiego jawi się jako artystka – niezwykle pomysłowa; brutalność skutecznie przysłania poezją, a konieczność przedstawia niczym wybór atrakcyjnej tanecznej figury. Fascynuje i wabi. Nieistnienie staje się w ten sposób formą istnienia – poszerzają się granice świata, rozciągają czas i przestrzeń, a ludzkie materialne figurki z pewnego miasta En bez trudu znajdują sobie sąsiadów wśród istot stworzonych przez wyobraźnię, uwięzionych w ramach obrazów czy między kartami ksiąg. Droga do kamienia mądrości – niegdyś zawłaszczana przez magów – może stać się udziałem nawet spracowanej starej kobyły. W świecie Turczyńskiego – tak bardzo zanurzonym w przeszłości i sztuce – czuć się powinien jak u siebie każdy współczesny czujący ekolog.