Zanim sięgnęłam po ostatni, dostępny tom serii z Robertem Hunterem na naszym rynku, chciałam go odłożyć w czasie, by móc się nim delektować. Jednak ciekawość wzięła górę i natychmiast zabrałam się za jego lekturę.
"Genesis" to według mnie najbardziej brutalna część tego cyklu, ponieważ potencjalne ofiary, które w jakikolwiek sposób naraziły się mordercy, nie są jego fizycznym celem. On zadaje im ból psychiczny, z którym już do końca swoich dni będą się zmagać , od którego nie będzie można uciec i z którym przeżyją najsilniejsi.
Fabuła, jak można się spodziewać, ocieka przemocą, krwią ofiar, strachem i niepohamowaną żądza zemsty. Jest akcja, adrenaliną, niepewności i mrok, który zbiera swoje żniwo.
Nasi główni bohaterowie jako członkowie SO, byli pewni, że widzieli już wszelkie zło. Jednak tym razem, bezkres bestialstwa owych zbrodni oraz wybór ofiar, przechodzi jakiekolwiek wyobrażenia. Możliwe, że po tej sprawie, Hunter i Garcia, będą potrzebowali dłuższego urlopu.
W sumie to i zatwardziałym czytelnikom dobrze on zrobi, choć ja już tęsknię za twórczością Cartera. Twórczością, która nie jest dla wszystkich. Jeżeli ktoś nie lubi przesłanej brutalności, to odradzam. Ja uwielbiam, choć mam zastrzeżenia co do przebiegu kulminacyjnych momentów w tej serii- Hunter jak zawsze wygrywa , prwaei bez szwanku, nawet te najbardziej beznadziejne pojedynki z jakże genialnymi seryjnymi mordercami. Trochę mnie to już nudzi. Nie to, żebym życzyła mu najgorszego, ale jakieś...