Uwielbiam, kocham i w ogóle :). Być może dlatego, że przeczytałam dziecięciem będąc dobrowolnie, nie pędzona nahajem przez złowrogą szkołę, i to nie raz - czytałam tyle razy, że nauczyłam się na pamięć i gdy w szkole przyszło do omawiania nie dało się mnie już zniechęcić. I być może dlatego, że zawsze kochałam, i do dziś kocham, baśnie i legendy, a to są żywcem baśnie, tylko wierszem. Magia, czary, wiedźmy, rusałki, utopce, duchy, zatopione zamki, miłość po śmierć i po śmierci... i trzech Budrysów oraz pani Twardowska, gdyby ktoś był mniej magicznie usposobiony :). Do dziś uważam, że "Ucieczka" (jedna z mniej popularnych ballad) to rzecz stworzona na film, niesamowita atmosfera, włoski na rękach stoją dęba w czasie czytania, ach, gdyby to napisał Schiller albo inny Byron to byłby kanon Romantyzmu światowego, a tak to tylko... mniej znana ballada.
Szczerze polecam, najlepiej do samodzielnego czytania zanim BĘDZIE TRZEBA. Uwolnione od ciężaru "omawiania", "co poeta miał na myśli", "wypisz elementy ludowości w utworze..." i tym podobnych "Ballady i romanse" okazują się nastrojową, świetną, działającą na wyobraźnię, zadziwiająco ponadczasową lekturą.