Prawda jest taka, że marszobiegu do celu przegrywam z KAŻDĄ staruszką. Drę paszczę za babcią, ale skoro w podskokach oddaliła się w niewiadomym kierunku - adoptuję porzuconą książkę. Co ma sama na deszczu marznąć...
Szykujesz wielkie party na dwieście fajerek. Wszystko dopięte na tip-top, gdy ze zgrozą stwierdzasz, że zabrakło soli. Akurat tyle, żeby postawić na stole, by było zupełnie elegancko. Masz do wyboru: Jechać kilka kilometrów do sklepu lub uderzyć na żebry do sąsiadów, których nie szczerze nie znosisz. Szybka decyzja.