Karateka zatrzymuje się w pozycji żurawia, odbiera ode mnie zakupy, a potem wydaje z siebie karate-dźwięk i karatekuje je do mojego mieszkania. (A to wszystko dlatego, że znowu poszłam po chleb, ale była promocja i wyszłam objuczona jak wół, i zrobiło mu się mnie szkoda.)
Z lampy, kupionej na targu staroci, wyskakuje dżin i mówi, że możecie zostać sławnym pisarzem - będzie o Was głośniej, niż o Mrozie, będziecie bardziej poczytni, niż Lipińska po premierze filmu, starsze panie będą się zabijały o Wasze książki, tak jak niemal zabijają się o książki Michalak. Jest tylko jedno ale: każda książka którą napiszecie będzie wariantem mainstreamowej mdłej historii miłosnej w której ona i on spotkali się przypadkiem w (tu wpiszcie gdzie), i natychmiast zapałali do siebie namiętnym uczuciem, ale na drodze do ich szczęścia stanęło (wpiszcie sobie co). I nie będziecie mogli publikować jej pod pseudonimem. Co robicie?