Widzi, że go wzrokiem przenikamy, świdrujemy i sztyletujemy, więc pomału wodzi po nas okiem. Delektuje się pomałością swego patrzenia. Nareszcie aktorem. Bo to on swym krwawogównianym butem ten bal bezkrwisty przydeptał. I rzuci:
- Purchawki, Skiślaki! Zbutwiałki! Trupim zaduchem ten wasz bal fermentuje. Tfu!
I pokazuje, że spieszno mu do swego pokoju. Że ich nie widzi.
Został dodany przez: @Vernau@Vernau
Pochodzi z książki:
Gość
Gość
Marian Pankowski
7/10

Bohater powieści, wieczny emigrant, nie chce poddać się asymilacyjnym zabiegom czynionym przez władze pewnego królestwa u progu roku 2000; manifestuje swą inność, niezależność, czym bulwersuje i wpra...

Komentarze

© 2007 - 2025 nakanapie.pl