Nie miałam pomysłu na ten wywiad, więc poprosiłam o pomoc sztuczną inteligencję.
Pomogła?
I tak, i nie. Czy zgodzisz się na zabawę, polegającą na odgadywaniu, które pytania są moje, a które wygenerowane przez komputer?
To może być ciekawe. Ale, żebyśmy miały równe szanse, ty spróbujesz odgadnąć, kiedy mówię prawdę, a kiedy nie.
Zgoda. Co zainspirowało cię do napisania powieści o Koperniku i dlaczego wybrałaś Kraków i Mazury jako tło akcji?
(śmiech) Klasyczne pytanie, mogłoby je zadać wielu dziennikarzy, ale raczej nie ty. Obstawiam sztuczną inteligencję, która musi być średnio inteligentna, skoro nie widzi związków Kopernika z Krakowem i nie odróżnia Mazur od Warmii, a właśnie tam astronom mieszkał przez połowę życia.
Zgadłaś, ale to było łatwe. Czy napisałaś książkę o Koperniku, a głównym bohaterem uczyniłaś Anglika dlatego, żeby stworzyć międzynarodowy bestseller na miarę „Kodu Leonarda da Vinci” Dana Browna i wykorzystać koniunkturę? Właśnie mamy rok Kopernika...
To też łatwe. Wyczuwam w tym pytaniu sarkazm i poczucie humoru Rudolfiny.
Znów trafiłaś, poproszę jednak o odpowiedź.
Oczywiście, że chciałam napisać międzynarodowy bestseller. Kto by nie chciał? Książka powstała w dwa miesiące, gdy tylko się dowiedziałam, że 2023 rok będzie rokiem Kopernika. Wydałam ją w miesiąc, bez redakcji i korekty, bo po co przepłacać, ludzie i tak się nie zorientują, a Kopernik sam się sprzeda. I teraz zarabiam kokosy.
Taaa… Lepiej skończmy tę zabawę, bo czytelnicy niechcący mogliby wziąć twoje słowa na poważnie. Naprawdę, tak łatwo odróżnić „prawdziwe” zdania od tych „sztucznych”?
Wcale nie łatwo. Nam się udało, bo trochę już się znamy. Ty przygotowałaś się do wywiadu, ja czytam twoje recenzje i kojarzę styl. Podobno połowa ludzi nie potrafi rozpoznać tekstów wykreowanych przez sztuczną inteligencję. Przyczyny mogą być różne: wierzymy w to, co chcemy wierzyć, nie mamy wystarczającej wiedzy, wyczucia językowego. Moim zdaniem sztuczna inteligencja w świecie literatury popularnej i telenowel zrobi zawrotną karierę. Tam wszystko opiera się na tych samych, powtarzalnych schematach. Ludzie to kochają.
Nie chcę, żeby tak się stało, ale niestety muszę się tobą zgodzić.
Dziś wyświetliła mi się reklama anglojęzycznej firmy oferującej oprogramowanie, które porządkuje i konwertuje teksty napisane przez ChataGPT w książki: Pisanie bestsellerów jest teraz proste. Możesz opublikować swojego ebooka na Amazonie szybciej niż twoi konkurenci zdążą wpaść na temat, który chcą opisać.
I straszno, i śmieszno. Remigiusz Mróz będzie miał dużą konkurencję.
Nie tak szybko. Najpierw trzeba będzie takiego sztucznego autora dobrze wypromować. Ale to tylko kwestia czasu. I pieniędzy.
A jeśli autorzy bestsellerów sami zaczną z tego korzystać?
Jesteś pewna, że już nie korzystają?
Prawda. Zresztą, niektórym wyszłoby to na dobre. ChatGPT używa, o dziwo, bardzo poprawnego języka.
Czyli widzisz światełko w tunelu?
Może wróćmy do twojej najnowszej książki, która na pewno nie została napisana przez sztuczną inteligencję. Czy bardzo cię rozdrażnię, gdy zapytam, jak długo ją pisałaś?
Oj… Zaczęłam w 2007 roku. Wtedy napisałam tylko sześćdziesiąt stron, bo w moim życiu pojawiła się przygoda z filmem. Przypomniałam sobie o Koperniku osiem lat później, przez kolejny rok dokumentowałam temat i odbyłam podróż do miejsc, które zamierzałam opisać. Dokończenie książki zajęło mi kolejny rok.
Nie mogę doliczyć się kilku lat.
Przez kolejne dwa pisałam kontynuację „Poszukiwaczy siódmej księgi”, czyli „Tajemnicę siódmej księgi”. Tam z kolei niezbędna była dokumentacja z dziedziny fizyki i astronomii. Kiedy wreszcie oba tomy były dopracowane… wydałam „Damę z blizną”.
Dlaczego nie „Poszukiwaczy”?
Uznałam, że to nie był dobry czas na książkę sensacyjno-przygodową. Zwykły kryminał lepiej rokował. Chciałam najpierw zdobyć doświadczenie na łatwiejszym, jak mi się wydawało polu, a dopiero potem spełnić jedno z moich dziecięcych marzeń.
Jakie to były marzenia?
W dzieciństwie chciałam być Panem Samochodzikiem, przeżywać przygody, poszukiwać skarbów, rozwiązywać zagadki historyczne. No i w końcu mi się udało, to nic, że tylko na kartach książki. Dla mnie praca nad tą powieścią to była wielka przygoda i mam nadzieję, że podobną przygodę przeżyją również czytelnicy.
Mnie to nie sprawiło kłopotu. I też poczułam się jak Pan Samochodzik, zwłaszcza, że w jego rolę wciela się kobieta. Miałam również wrażenie, że ta siódma księga De revolutionibus istnieje naprawdę. Czy to możliwe?
Nie ma na to dowodów, ale jest to bardzo prawdopodobne. Tytułowa strona rękopisu De revolutionibus Kopernika zaginęła, więc nie wiadomo, ile było ksiąg. Wydawca samowolnie usunął z przedmowy list Kopernika do papieża Pawła III i dopisał własny, asekuracyjny wstęp, w imieniu astronoma, ale bez jego wiedzy, że teoria heliocentryczna, to tylko jedna z wielu możliwych hipotez. Ponadto zmienił tytuł, bo u Kopernika było O obrotach, a w druku ukazało się O obrotach ciał niebieskich. Biorąc to wszystko pod uwagę można przypuszczać, że wydawca nie widziałby nic niewłaściwego w usunięciu siódmej księgi. Ale możliwe jest również, że usunął ją sam Kopernik.
Dlaczego?
Żeby się tego dowiedzieć, trzeba poczekać na kolejny tom. Tym razem nie aż dwa lata. Kontynuacja ukaże się jesienią.
To zdradź przynajmniej, dlaczego na okładce drugiej części znajduje się Statua Wolności, która ma twarz Kopernika?
Akcja przenosi się do Stanów Zjednoczonych, Meksyku i Kanady. I jest to książka… o wolności.
Znów będziesz czytelników zaskakiwać? Jaki gatunek tym razem wybrałaś? Komedię romantyczną? Horror?
Gatunek się nie zmienił, chociaż jest więcej sensacji niż przygody. Inny będzie jednak sposób narracji, bo trzeba pokazać, kim są „oni”, o których w pierwszej części niewiele wiemy.
Dziennikarka, reżyserka, scenarzystka, pisarka, nauczycielka – czytam na okładce twojej książki. Kobieta o stu twarzach? Nie możesz żyć bez ciągłych zmian i próbowania czegoś nowego?
Wygląda na to, że nie. Niedawno dowiedziałam się, że to się nazywa omniworyzm. Omniworyści, to podobno ludzie, którzy chcą od życia wszystkiego.
Dobre. Muszę to zapamiętać. Chyba też tak mam. Życzę ci, żebyś otrzymała od życia wszystko, czego zapragniesz.
Żeby nie zapeszyć – nie dziękuję.
Rozmawiała:
Rudolfina (Dom, w którym straszy)