Początek roku wiąże się niezmiennie z postanowieniami, wyzwaniami i próbami zmiany siebie na lepsze. Również czytelniczo. O książkowych wyzwaniach możecie poczytać w artykule:
Wyzwania czytelnicze – czy warto brać w nich udział?A jak pojawiają się wyzwania, to budzi się w nas duch rywalizacji… Zapominamy tylko, że zadaniem wyzwań jest motywacja, a nie wyścig i konkurowanie z innymi uczestnikami. Być może powodem jest to, że sporo wyzwań oferuje nagrody dla uczestników, którzy odniosą największy sukces. Największym sukcesem zazwyczaj jest przeczytanie jak największej liczby książek. No i tutaj pojawiają się problemy…
- Bo po pierwsze, książki są różnej „grubości”, czyli różnią się liczbą stron, a dla upierdliwych nawet wielkością czcionki.
- Po drugie, przecież byle romansidło nie może być liczone tak samo jak reportaż, bo to literatura z wyższej półki. I czytanie romansów czy erotyków w ogóle nie powinno być zaliczane do wyzwania!
- Po trzecie, słuchanie audiobooków to nie czytanie książek i uczestnikowi należy się dyskwalifikacja!
I tutaj się zatrzymajmy, bo czy „zaliczanie” kolejnych książek to poznawanie fabuły, czy raczej przewracanie stron? Nie, przewracanie stron nie, bo wtedy ebooki też by się nie liczyły. No to uznajemy tylko wersję, gdy wodzimy oczami za tekstem? Wymagania robią się coraz bardziej skomplikowane (i absurdalne!). A co z tymi uczestnikami, którzy wpisują tytuł, a nie przyznają się czy to papier, ebook czy wersja audio? :D
Czy słuchanie audiobooków to też czytanie?
Szczerze podziwiam osoby, które potrafią słuchać audiobooków. Kiedyś nawet miałam ambitny plan, by wysłuchać jakiejś książki potrzebnej mi na studiach, ale ilość godzin słuchania mnie przeraziła. Uznałam, że szybciej przeczytam sama, niż skupię się na czyimś głosie. W samochodzie słucham jedynie podcastów, bo w fabule książki na pewno bym się pogubiła. Nie wiem, czy ktoś z Was też tak ma, ale myślę, że słuchanie audiobooków po prostu nie jest dla wszystkich. Aczkolwiek słuchanie w tle, gdy zmywam, sprzątam czy prasuję brzmi naprawdę ciekawie, więc nie wykluczam, że jeszcze kiedyś spróbuję!
Natomiast wracając do tematu, czy możemy odbierać przyjemność obcowania z literaturą osobom, które na przykład spędzają całe dnie za kierownicą i przez osiem godzin zamiast słuchać radia wolą posłuchać głosu Kondrata czy Jandy czytających książkę? A może niech „czytają” słuchając, ale nie biorą udziału w wyzwaniach, bo osoby, które spędzają popołudnia w fotelu z książką w dłoni czują się lepsze od nich? A co z osobami, które mają problemy ze wzrokiem i audiobooki to dla nich jedyna możliwość czytania książek? Tu stanowczo jest więcej pytań niż odpowiedzi.
Nieustannie spotykam się z takim podejściem, że my – czytający – jesteśmy lepsi od tych, którzy nie czytają. Jakoś trudno mi uwierzyć, że człowiek oczytany – w domyśle inteligentny – ma czas (i ochotę!) na takie przemyślenia.
Chętnie poznam Twoją opinię na temat czytania książek poprzez słuchanie plików audio, czy się liczy, czy nie? Czy to ma znaczenie w jaki sposób poznajemy literaturę?
A przede wszystkim zachęcam by brać udział w wyzwaniach czytelniczych tylko dla siebie. Niech wyniki innych nas motywują, nakręcają i zachęcają do poznawania kolejnych tytułów (bo w wyzwaniach przede wszystkim można odkryć nowe świetne książki!), ale nic na siłę. Nie próbujmy nikogo dyskredytować, cieszmy się, że możemy należeć do grona uczestników i wspierajmy się w wyszukiwaniu literackich perełek!
A biorącym udział w wyzwaniach życzę powodzenia, sukcesów czytelniczych w 2020 roku i odkrywania samych wartościowych książek!