To już pięć lat, znowu zbliża się ta data, nie umiem wyzwolić się od myśli o Tobie. Każdego roku mniej więcej o tej porze jestem Tobą opętana. Ty o tym nie wiesz ale tamtej nocy, pięć lat temu, stanęliśmy ja i trójka przyjaciół przy barierce pod mostem żeby spokojnie spalić jointa i ruszyć dalej w rozbawiony tłum przebierańców i tańczyć i wrzeszczeć i podziwiać przepięknie tej nocy oświetlona Katedrę. Było już dawno po północy, koło drugiej. W pewnym momencie usłyszeliśmy rozdzierajacy krzyk i od razu głośny plusk wody. Jans był najprzytomniejszy, od razu zadzwonił na 112. Najpierw, po jakichś trzech minutach, przyjechali policjanci. W czasie kiedy składaliśmy zeznania pojawił się śmigłowiec. I natychmiast barka ratownicza. Szukali Ciebie. Teraz myślę że umarlas w tej chwili kiedy uderzylas o czarne wody Renu. Ten most był wysoko. Bardzo. To może lepiej bo woda musiała być bardzo zimna. Policjanci odeszli od nas, stanęli w pewnej odległości i tak jak my czekali. Chyba wszyscy mieliśmy nadzieję. Nieświadomi niczego ludzie przechodzili koło nas, śpiewali i świętowali Nowy Rok.
My staliśmy w milczeniu, jakoś nie chciało się nam gadać, palilismy papierosy i patrzylismy na pracę służb ratowniczych. Annike wyciągnęła z torby butelkę whisky, popijalismy z niej, bardzo było zimno. Jans podszedł do policjantów, rozmawiał z nimi chwilę i wrócił do nas.
Mówią że jej nie znaleźli, Ren jest głęboki i nurt jest silny. Kurwa przecież wiem że głęboki.
Nazajutrz szukałam informacji o Tobie, myślałam że no przecież muszą coś napisać. W gazecie, w internecie, gdzieś. Nie było żadnej wzmianki, nigdy wcześniej się nad takimi rzeczami nie zastanawiałam. Teraz wiem że nie pisze się o samobójstwach. Ukrywa się je, to kiepski PR. I nadal nie wiem jak miałaś na imię. Pewnie Twoje szczątki zostały szybko odnalezione i poinformowano o tym Twoją rodzinę jeśli ją miałaś.
A ja od pięciu lat nie bawię się w Sylwestra. Jakoś nie mogę i nie chcę.