Avatar @sylwiacegiela

Kulturalne Rozmowy

@sylwiacegiela
93 obserwujących. 611 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 3 lat. Ostatnio tutaj około 4 godziny temu.
sylwiacegiela
Napisz wiadomość
Obserwuj
93 obserwujących.
611 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 3 lat. Ostatnio tutaj około 4 godziny temu.

Cytaty

W przyrodzie nie ma sprawiedliwości. Nikt nie lituje się nad słabszymi gatunkami. Nie daje im taryfy ulgowej. Samica porzuca chore dzieci, samiec całą rodzinę, kiedy nie jest w stanie jej wyżywić. Przetrwa szybszy, silniejszy i sprytniejszy. I to on zawsze zjada najlepsze kąski. Mimo wszystko w naturze od zarania dziejów panuje porządek. Łańcuch pokarmowy jest stały i nic nie jest w stanie go zmienić – ani olbrzymie susze, ani gigantyczne pożary, nawet zarazy, które potrafią zdziesiątkować najsilniejsze stada. Równowaga to podstawa. Dlatego żadne zwierzę nie doprowadzi do wyginięcia innego gatunku, bo przetrwanie jest istotą życia ich wszystkich. Żadne poza samcem lub samicą z Konstancina. W końcu nie ma wilka bez owcy, lwa bez ofiary.
Są takie dni, kiedy wydaje się, że cały świat wali nam na głowę i robi to z premedytacją.
Zabrnęliśmy w ślepy zaułek, wpadliśmy w schemat, rutynę, przytłoczył nas nadmiar obowiązków. Zagonieni i zajęci zaspakajaniem potrzeb innych, zapomnieliśmy o sobie, i o tym, co nas łączyło.
(...)
Życie dogoniło sztukę. A później proza życia zabiła wszelką jego poezję.
Zawsze zakładamy, że mamy mnóstwo czasu na wszystko i odkładamy ważne rzeczy na jakąś doniosłą chwilę, a tak naprawdę jedyne, co mamy, to chwilę obecną, której nie potrafimy docenić.
Usłyszał, jak wciągnęła powietrze. Widział kontur jej twarzy, parę lśniących migdałowych oczu, które tak czcił w myślach od momentu, gdy ją pierwszy raz zobaczył. Śnieg sypał mu się na głowę, ale to ani na trochę nie ostudziło pożaru, który poczuł w swoim ciele. Jakby ktoś chlusnął benzyną w stronę ogniska. Pochylił się jeszcze bardziej.
Nie tylko swoim wyglądem, ale również za sprawą eterycznej aury wyglądała, jakby urwała się z baśniowej opowieści, w której odgrywała rolę urokliwego elfa.
Młodszy z Jankesów był figlarny i psotny niczym schłodzony szampan, podczas gdy Hubert Jankes przypominał jej najlepszy rocznik wytrawnego wina, które sączy się ze spokojem, wyczuwając wszystkie cierpkie nuty na języku.
Hubert spojrzał na Radka w niemej prośbie o pomoc. Krew odpłynęła mu z twarzy, gdy dostrzegł w oczach brata chytry błysk.
– Panie Jankes, jeśli to pana narzeczona, to muszę przyznać, że ma pan ogromnego plusa już na wstępie! – zwróciła się Idalia do Huberta, rozciągając twarz w szerokim uśmiechu.
Idalia Monaster była największym indywiduum, jakie widział. Sądząc po minie jego własnego brata, on również nie spodziewał się, że ten kolorowy „ptak” to słynna pisarka szerząca zew moralności. Powiedzieć, że bracia Jankes byli zaskoczeni, to nic nie powiedzieć.
– Co komu przeznaczone, to na drodze rozkraczone… – mruknęła pod nosem, patrząc z niepokojem na szare kłęby chmur zwiastujące kolejną śnieżycę.
– Wie pani, kto zapłaci za moją suknię? – Blondynka puściła mimo uszu prośby swojej pomocnicy, świdrując Matyldę pełnym pasji wzrokiem. – Proszę iść do Huberta Jankesa. On pani zapłaci za mój wstyd i upokorzenie!
– Cholera! – jęknął Radek, łapiąc w kleszcze niepewne spojrzenie brata. – Nie masz żony!
Ani nawet porządnej dziewczyny. To komplikuje sprawę.
ᑕαłe życıe trzebα gαdαć, bez rozmóɯ żyje sıę znαcznıe gorzej.
Czas to niszczycielski żywioł, zdolny wysiec bogów, obrócić miasta w ruiny i pogrzebać ze szczętem tysiącletnie cywilizacje.
Jeśli ktoś, kogo kochasz, odchodzi bezpowrotnie, to cały świat staje się drzazgą w oku. Boli cię nawet dźwięk wschodzącego słońca. Każdy obcy uśmiech jest karykaturalnym grymasem, wspomnienia są raniącym cierniem, a każdy dzień to walka o przetrwanie. Byłoby dużo łatwiej, gdyby miłość umierała wraz z osobą, którą kochasz.
Prawda jest taka, że tylko śmierć nie kłamie. Dlatego płynę skazany Rzeką Czasu i płynąć będę miriady wieków, do końca nieskończoności. Płynę uwięziony w Nieczasie. Nie oczyszczę grzechów, choćbym utonął w wodach wiecznego Piszonu.
[...] Wanda staje się duszy i ciała mojego przedłużeniem.
Mam radę do nienarodzonego. Żyj tak, byś nie musiał sam siebie wspominać nad własnym grobem – to przywilej żywych. Martwy co najwyżej może tylko słuchać, przyłożywszy trupie ucho do wieka trumny, milczeć i nic nie mówić. Błogosławić ten stan.
Choć jest młoda, jej oczy wydają się dużo starsze od reszty ciała. W tych starczych oczach dostrzegam nie bezmyślność czy młodzieńczą brawurę, lecz wstrząsającą obojętność. Boję się obojętności, bo nie potrafi ę jej pojąć. Nie wiem, jak się z nią obchodzić, bo obojętność nie pachnie, jest emocjonalnie sterylna.
Nie pozbawiono mnie najgłębszych uczuć. Wciąż kocham, nienawidzę, odczuwam wstyd i strach. Najgorsza jest tęsknota. Niczym piąty jeździec apokalipsy. Tęsknię, podsycony nadzieją spełnienia, które nie nadchodzi.
Minie wiele lat ciężkiej harówki, nim będzie można znów włożyć do ust chleb bez odłamków obróconych w pył domów i napić się czystej wody, niezatrutej ropą tanków. Jednak pomimo trudu ten nowy świat, który budujemy, jest przejściowy. Rzeka Czasu nigdy nie płynie długo krystalicznie czysta. (...) Dzieje się tak, ponieważ nie potrafimy wybaczać i odnaleźć równowagi pomiędzy przeszłością a przyszłością.
Tej wojny nikt nie wygrał (..) wszyscy jesteśmy przegranymi.
Zło jest wszechmocne, potrafi zawładnąć najbardziej niewinnym sercem. Jest próżną nadzieją na łatwe spełnienie najskrytszych marzeń i zarazą, której ciężko nie ulec. Ale w ostatecznym rozrachunku nie daje nic więcej prócz zbrukanej duszy.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl