Bardzo ciekawa biografia genialnego piłkarza i marnego człowieka. Ale czy mamy Maradonę osądzać na podstawie tego jak żył, czy jak grał w piłkę? Osobiście uważam go za wielkiego artystę futbolu, który na boisku tworzył rzeczy niesamowite, wspaniałe; takim chcę go pamiętać.
Mamy tu ogólniejsze pytanie, czy wielkich artystów mamy osądzać na podstawie ich twórczości, czy życia? Tu dygresja, dawno temu czytałem książkę Klimowicza 'Pożar serca' opowiadającą o życiu osobistym wybitnych pisarzy rosyjskich. Dowiedziałem się z niej, m.in. że Dostojewski był nałogowym hazardzistą i miał skłonności sado-masochistyczne; że Tołstoj w życiu rodzinnym był potworem, zamienił życie swojej żony w piekło, doprowadził ją do próby samobójczej. Dalej nie czytałem, bo jestem zdania, że wielcy artyści winni mówić do mnie poprzez swoje dzieła, a nie brudy codziennego życia. To samo dotyczy Maradony, który miał pecha, bo żył w epoce kiedy informacje o celebrytach stały się świetnie sprzedającym towarem, więc jego całe nieciekawe życie osobiste wydane zostało na pastwę tłumów.
Książka omawia całe życie piłkarza, nie sposób poruszyć wszystkich wątków, zwrócę uwagę na najważniejsze punkty.
Podkreśla Burns jak bardzo życie i karierę Maradony ukształtowało dzieciństwo w nędzy, w slumsach Buenos Aires, charakterystyczna jest tu historia gdy jako malec o mało co nie utopił się w odkrytym szambie. Poza tym nie miał żadnego wykształcenia i już jako dziecko stał się głównym źródłem dochodów dla swojej licznej rodziny.
Talent piłkarski miał niebywały, już od wczesnej młodości był niezwykle popularny, a po mistrzostwach świata w 1986 r., dosłownie z dnia na dzień został idolem, półbogiem, osobą publiczną. Nie był na to przygotowany mentalnie, emocjonalnie czy intelektualnie, więc kompletnie się pogubił.
Pochodził z Argentyny, tego kraju pogrzebanych nadziei, słynącego z korupcji wśród polityków i biznesmenów, oraz wielkiego bałaganu w świecie futbolu, ale też z przywiązania do teorii spiskowych i magii. Jakoś dziwi, że w tym kraju Maradona ma wciąż status półboga.
Nieprzypadkowo też najlepsze lata kariery spędził w Neapolu: „Maradona przybywał do miasta, gdzie ludzie zwracali się do astrologów, by ci objaśnili znaczenie liczb, które pojawiły się we śnie, z zapałem uczestniczyli w loteriach, a z witryn sklepowych spoglądały diabły i czarownice.” W Neapolu zaczął ćpać, nawiązał mocne kontakty z mafią, w tym mieście do dziś otaczany jest wielką czcią.
Pisze też trochę Burns o czasach gdy Maradona przestał grać, wtedy w gruncie rzeczy też jego życie się skończyło. To strasznie smutna historia – narkotyki, alkohol, problemy zdrowotne i emocjonalne, nieudane epizody trenerskie. Pamiętam okropne obrazy z jego wizyty na mistrzostwach świata w Rosji w 2018 r. I tak to się toczyło do tragicznego końca...
W gruncie rzeczy zamiast przeczytania tej naprawdę rzetelnej biografii wolałbym obejrzeć dobry film pokazujący największe dokonania tego wyjątkowego, niepowtarzalnego artysty futbolu.