W 2021 minie 150 lat od pierwszego wydania „O pochodzeniu człowieka i doborze w odniesieniu do płci” – drugiej, bardziej kontrowersyjnej choć i mniej znanej, fundamentalnej pracy Karola Darwina. Choć nieformalnie, to jednak książka hiszpańskiego paleoantropologa Juana Luisa Arsuagi jest wielowątkową próbą odniesienia się do tej rocznicy poprzez uchwycenie aktualnego stanu badań ewolucji biologicznej nad organizmami, szczególnie z perspektywy historii Homo sapiens. „Życie. Fascynująca podróż przez 4 miliardy lat” to polemiczne i dość formalne spojrzenie na neodarwinizm i jego nierozwiązane problemy. Autor przytacza mnóstwo stanowisk badawczych obracających się wokół pytań o złożoność, sens ewolucji i przyczynowość, relacje doboru naturalnego z krewniaczym, grupowym i płciowym, stopień zdeterminowania przez geny. Ostatecznie Arsuaga zastanawia się nad nieuchronnością naszej obecnej sytuacji jako gatunku z kulturowym dziedzictwem, którego przyszłość różni naukowcy pozycjonują w skrajnych barwach – od rajskiej jedności z przyrodą, po technicyzację i samozniszczenie. Czytelnik wraz z autorem odbywa wielką podróż od ewolucji sprzed miliardów lat, poprzez współczesne rozumienie ewolucji populacyjnej aż po antropologię kultury. Spotyka myślicieli i naukowców, którzy zdominowali dyskurs o fenomenie istnienia i społeczno-biologicznej konieczności: K. Darwina, A.R. Wallace’a, J. Huxley’a, T. de Chardina, G.G. Simspona, W.D. Hamiltona, K. Lorenza, J. Monoda, S.C. Morrisa, J.M. Smitha, S.J. Goulda, E.O., Wilsona, J. Diamond, D. Dennetta, R. Dawkinsa, M. Ridley’a, R. Wrighta, D. de Waala, Y.N. Harariego. Taka monotonna wyliczanka, to ukłon wobec dziedzictwa tych ludzi, których warto czytać – by od nich i na ich błędach się uczyć. Brak na tej liście kobiet to wyzwanie, ale i nadzieja na świeże spojrzenie w XXI wieku na wielkie pytania.
Arsuaga stara się kompleksowo odczytać współczesny stan neodarwinizmu. W wielu miejscach przypomina jednak o klasycznych kontrowersjach jako przykładach różnego rozumienie konsekwencji doboru naturalnego dzielących naukowców. Te historyczne ideowe konfrontacje zostały bardzo dobrze dobrane, bo obiektywnie nakreślają granice ludzkiego odczytywania ewolucji. Wszystkie poboczne wątki zmierzają do jednego pytania – czy nasze zaistnienie było nieuchronne i w jakim stopniu nasza konstrukcja psycho-fizyczna musiała się zmaterializować, by zdominować ziemskie życie? Czy było/jest wiele dróg do takiej intelektualnej dominacji nas/innej konwergencji nad resztą biosfery? Paleontolog wiele kwestii pozostawia otwartymi, dając jedynie narzędzia w postaci istniejących argumentów i opinii, by to czytelnik zdecydował. Przykładowo, już samo stwierdzenie, że jaskółka jest bliższym krewnym aligatora niż aligator legwana, zmusza do rewizji tego co się wie, do poszukiwania głębszych relacji w biologicznej złożoności, niż powszechne i popularne (i co gorsza intuicyjne) koncepcje opisu świata.
Z takich bardzo prywatnych przemyśleń po lekturze, została mi pokaźna klasa nowych otwartych pytań zarówno o biologiczność zmienności, jak i o struktury i relacje społeczne różnych gatunków. Bardzo odpowiadała mi przywołana koncepcja odczytania człowieka przez R.D. Alexandra, który naszą ewolucję zamknął zgrabnie w dwóch etapach: kontrolowanej przez dobór naturalny presji ekologicznej i rywalizacji społecznej o zbudowanie przez jednostki wysokiej pozycji w ramach grupy (str. 355-363). Z kolei niezbyt spodobało mi się potraktowanie pojęcia ‘złożoność’, o którym dyskusja rozpoczęła się bez próby definicji (str. 161), Gdy już ostatecznie pojawiła się trochę dalej, to została zbytnio rozmyta, jakby samo ewidentne skomplikowanie przy przejściu od prokariontów do eukariontów deprecjonowały ostatnie setki milionów lat ewolucji. Być może autor myli złożoność ze stopniem wyewoluowania i specjalizacją (st. 416) – nie wiem, stąd brakuje mi tu podania lepszych definicji. Ostatecznie całość ratuje ciekawy model krajobrazu adaptacji Lewontina (str. 208-209) z niszami i specjacjami. Sporo nadziei pokładam w dalszych poszukiwaniach odpowiedzi na postawione przez Arsuagę pytanie, które subtelnością przebija wyblakłą religijno-metafizyczną ‘celowość stworzenia’ (str. 204):
„Do czego więc bardziej podobna jest ewolucja gatunków: do odkrycia naukowego czy do kreacji artystycznej?”.
Sam autor skłania się do ogólnej wizji, że pewne kierunki ewolucji są przewidywalne, a konkretne realizacje poruszają się dość swobodnie w błądzeniu doboru naturalnego, który testuje możliwości. Właściwie cała druga część książki, jest próbą wybrnięcia z samoobserwacji fenomenu człowieka, którego wyjątkowość należy opisać ujmując go w proces dokonujący się w każdym organizmie biosfery. Stąd przywołana jest długa lista ciekawych koncepcji: pojawiającego się altruizmu, trwałej populacyjnie przemocy czy kulturowo-kognitywnych fenomenów w postaci języka i samoświadomości. Te ostatnie zostały szczątkowo i dość ogólnie rozważone (co chyba wynika subiektywnie z moich wcześniejszych lektur). Za to bardzo jestem autorowi wdzięczny za zaakcentowanie bardzo fundamentalnego problemu, z którego neodarwinizm nie może się od kilku dekad wydobyć. Chodzi o konflikt ultradarwinistów i naturalistów – co jest ważniejsze: przetrwanie czy przekazanie genów (polecam genialną ramkę na str. 300-302)? W konsekwencji mamy zarysowany spór o istotę społecznego mechanizmu napędzającego człowieka – czy jest to dobór grupowy czy wynikająca z ‘samolubnego genu’ teoria ogólnej efektywności? Sporo w tym temacie rozjaśnia świetny rozdziała „O owadach i ludziach”. Sam autor skłania się ku świetnej wizji Alexandra, o której pisałem wcześniej.
„Życie” oceniam ostatecznie bardzo dobrze, mam jedynie kilka niedosytów (a może rozpuściły mnie poprzednie książki z paleologii). Gdyby nie uwagi, które umieszczę poniżej, to od razu przeczytałbym książkę ponownie, dla przeżycia tej intelektualnej przygody jeszcze raz (co mi się prawie nigdy nie zdarza). Arsuaga nie ma lekkości języka Dawkinsa (chociażby takiej z „Opowieści przodka”) i formą nie ‘ogłusza’ czytelnika. Sam układ pewnych treści zbudowałbym inaczej (szczególnie pierwsze rozdziały). Tytuł do pewnego stopnia jest mylący, bo nie dostajemy regularnej opowieści o kolejnych ‘wynalazkach’ ewolucji w filogenetycznym drzewie, a raczej obraz człowieka jako podmiotu i przedmiotu ewolucyjnego poznania. Stąd zabrakło mi rudymentów czystej genetyki (chyba, że założymy jakieś wstępne wymagania od czytelnika, o których autor nie wspomina jednak). Sam trochę niefrasobliwie odniósł się do prawdopodobieństwa (rozumianego matematycznie) z błędnym zawężeniem go wyłącznie do multiplikacji (przemnażania prawdopodobieństw) – przypis na str. 486. Wyszło mi też trochę konstrukcji dalece niespójnych i karkołomnie rozmytych, jak na stronie 229:
„Anagenezę można przedstawić graficznie jako mniej więcej prostą linię, choć dopuszcza się pewne sinusoidy. (…) Najważniejsze w tym zaproponowanym modelu ewolucji jest to, że zdarza się w nim brak ciągłości pomiędzy gatunkami przodków i gatunkami potomnych, dzięki temu, że transformacja odbywa się nieustannie – zakłada się, że gatunki ewoluują bez przerwy, pokolenie za pokoleniem.”
Nie chcę się pastwić nad autorem, ale dla mnie ‘prostość do sinusoidalności’ się ma jak ‘ciągłość ewolucyjna do nieciągłości’ – czyli w obu przepadkach słabo spójnie. Ostatecznie moje uwagi krytyczne to niewielkie zaburzenie odbioru treści, która była niezapomnianym przeżyciem intelektualnym. Przy okazji dostałem kilka tropów na kolejne lektury (*), między którymi pojawiły się pozycje planowane do wydania po polsku w najbliższych miesiącach (**).
Książka Arsuagi to nowocześnie podjęty temat kluczowych problemów sformułowanych dla zrozumienia człowieka darwinowskim językiem. Nauki biologiczne, które stabilizuje w formalizmie fizyka i chemia, same oferują naukom społecznym potężną dawkę pytań i niepokojących odpowiedzi tłumaczących naszą ludzką naturę. Czym/kim byliśmy? Kim będziemy i co w nas wygra – tworzenie czy zniszczenie? Czy stopień przewidywalności ewolucji jest naszą nadzieją, czy zagrożeniem? Ostatecznie wspaniałe jest to, że chyba zadajemy sobie poprawne pytania i diagnozy, co nas zbliża do dobrych odpowiedzi, chociażby taka konstatacja (str. 415):
„Możliwe, że w przypadku ewolucji Huxley mimo wszystko miał rację i nie należy spodziewać się wielkich nowości u innych gatunków; jednak nie dlatego, że są pozbawione potencjału ewolucyjnego, jak twierdzi, ale dlatego, że – bardzo się obawiam – przyszłe gatunki będą takie, jak my, ludzie, będziemy chcieli, a istnieć będą jedynie te, którym istnieć pozwolimy. Reguły ewolucyjnej gry uległy definitywnej zmianie.”
Gorąco polecam „Życie” każdemu, kogo interesuje świat – taki jaki był, jest i być może będzie.
ŚWIETNE – 8.5/10
=======
* J. Monod „Konieczność i przypadek”, Głos 1979; G.C. Williams „Światełko mydliczki: o planie i celowości w przyrodzie”, CiS 1997; E.O. Wilson „Znaczenie ludzkiego istnienia” Aletheia 2016
** R. Wrangham „Paradoks dobra”, CiS jesień 2020