Depresja jest w ostatnich latach czymś nadzwyczaj powszechnym, wielu z nas ją ma, tylko nie każdy o tym wie. Czasem otoczenie nie ma bladego pojęcia, że ktoś zmaga się z tą chorobą, bo wbrew powszechnym opisom, taki człowiek wydaje się być wesoły, do momentu, aż pewnego dnia odbierze sobie życie. Nie oznacza to, że osoba wykazująca podręcznikowe symptomy depresji łatwa jest do wyleczenia, po prostu wtedy mamy większe szanse w porę zareagować i spróbować pomóc choremu.
Zarys fabuły
W książce spotykamy Oliwię, która po śmierci męża pogrążyła się w depresji tracąc sens życia. W tym przypadku rodzina i znajomi starają się w miarę możliwości pomóc dziewczynie, zwłaszcza przyjaciółka Gabi (straciła mamę przez tę chorobę) oraz sąsiad Mikołaj (jego brat się z tego wyleczył). Wszak te osoby w jakiś delikatny sposób przyczyniają się do niewielkich postępów w życiu Oliwii, chociażby powrót do typowych codziennych obowiązków, przyjęcie gości, czy wyjście do fryzjera. W tym przypadku ograniczone kontakty z mamą są dużym plusem, gdyż jej wymagania działają wręcz odwrotnie, niż tego, by sobie życzyła rodzicielka, niestety nie tędy droga do wyleczenia lub jakiejkolwiek poprawy. Jakie zadania będą stać przed bohaterką narzucane przez osoby prawdziwie ją wspierające? Jak potoczą się dalsze losy bohaterki? O tym w książce „Życie zaczyna się jutro” autorstwa Magdaleny Czmochowskiej.
Depresja
Autorka tworząc tę książkę zrobiła kawał bardzo dobrej i potrzebnej pracy ukazując czytelnikom nieznającym tej choroby, czym ona tak naprawdę jest i jakie mogą być jej objawy. Wszak pokazany cały wachlarz poczynań bohaterki, jak i innych chorych ukazuje na co mamy zwracać uwagę u ludzi cierpiących. Klasycznymi są myśli samobójcze, brak dbania o siebie, brak sensu życia, objadanie się lub głodówka, zapominanie o codziennych obowiązkach i prokrastynacja, czyli co masz zrobić dzisiaj, możesz zrobić jutro. Bardzo ważne jest wsparcie takiej osoby, tylko na zasadzie: wiedz, że jestem i zawsze możesz zwrócić się do mnie o pomoc. Nigdy nie należy stosować zwrotów: zrób to, ogarnij się albo przesadzasz, ja to mam większe problemy. Nikt nie ma prawa tak mówić, bo nie jest się w czyjejś skórze i jeden jest odporny na wiele, a drugi szybko się poddaje i rozkleja. Książka może również pokazać osobom chorym, że nie są sami skoro ktoś o tym pisze, że warto walczyć zwłaszcza, jeśli ktoś stara się pomóc. Czasem warto naprowadzić osobę wspierającą na to, co nas drażni, a co ukoi ból.
Sposób ukazania problemu
Autorka cały ten problem ujęła w dość niekonwencjonalny sposób, otóż nie mamy tu do czynienia z typową smutną i płaczliwą opowieścią o osobie cierpiącej na depresję. Owszem otrzymujemy wyżej wymienione elementy, które potrafią wycisnąć łżę, ale obleczone są w czarny humor. Czasem z dość prozaicznych określeń, bądź zdarzeń można się pośmiać. Zawdzięczamy to doskonałemu zabiegowi autorki, która niczego nie owija w bawełnę, tylko napisała tak, jak się to mówi bez ogródek, czasem dość dosadnie, co może kogoś obrzydzić, a innego rozbawić. Wszak obraz jest prawdziwie i rzetelnie oddany, a nie jak w przypadku innych historii ukazany tylko od wewnątrz bez tych zewnętrznych cieni choroby.
Podsumowanie
Książkę czyta się z dość dużym zaciekawieniem urozmaiconym scenami wzruszającymi oraz dość śmiesznymi sformułowaniami, których nie będę cytował, to trzeba zobaczyć. Autorka posługuje się fachowym językiem w dziedzinie objawów depresji oraz w przypadku różnorakich dań serwowanych przez bohaterkę (niegdyś cenioną w sieci kucharkę) – te zabiegi niewątpliwie podnoszą jakość książki. Okładka przedstawiająca uwolnionego ze słoika, odlatującego motyla, może sugerować nadzieje na lepsze jutro, co zdecydowanie pasuje do treści. Gorąco polecam książkę czytelnikom pragnącym poznać tę chorobę w dość niespotykany i myślę, że bardziej przejrzysty sposób.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję autorce Magdalenie Czmochowskiej oraz Wydawnictwu Pascal.