Poznajemy Julię Kapulecką, zapracowaną mamę dwójki dzieci, która zmaga się z codziennością - sama. Już na początku dowiadujemy się, że straciła męża. Zanim jednak dotrzemy do szczegółów, poznajemy główną bohaterkę nieco bliżej. Opowiada o swoich rozterkach, kiedy była jeszcze w domu rodzinnym, a potem na studiach, gdzie poznaje pierwszą miłość. Mogłoby się wydawać, że życie spełnia jej marzenia. Julia nawet nie przypuszcza jak los może się w mgnieniu oka odwrócić. Zanim to nastąpi poznajemy też odrobinę relację naszej bohaterki z jej mężem zanim wzięli ślub. Wydawałoby się, że całkiem dobrze wchodzimy w jej życie i możemy poczuć to co ona. No właśnie co ona czuje tak naprawdę?
Osobiście sięgam po książki obyczajowe by poczuć się przez chwilę kimś innym. Zobaczyć jak to jest mieszkać i pracować gdzieś indziej, ale też mieć inną rodzinę. Nie zawsze z tą myślą, że chciałabym być na miejscu głównej bohaterki. Zdarza się, że losy bohaterów bywają tragiczne. W tym przypadku tak jest. Julia traci męża. Początkowo nie wiemy w jaki sposób. Im bardziej zagłębiamy się w lekturę tym więcej odkrywamy.
Nasza bohaterka ma bardzo dobre relacje rodzinne, o czym dowiadujemy się na początku. Zupełnie inaczej jest z teściami, a właściwie z teściową. Dużym zaskoczeniem było dla mnie to, że mimo iż bardzo mocno skupiała się na tym, że dom rodzinny, rodzice, rodzeństwo jest jej bardzo bliski to później jakby znikają z planu. W to miejsce wchodzą teściowie, z którymi nie ma tak bliskich relacji, a jednak spędzają razem więcej czasu. Nie mogłam się nadziwić, że w obliczu takiej tragedii nie rozmawia z siostrą i mamą, a jedynie z przyjaciółkami.
To właśnie przyjaciółki Julii poznajemy bardziej, a nawet wydaje mi się, że nieco za bardzo. Weszłam trochę w życie Julii, a tutaj niespodziewanie kilka rozdziałów zostaje poświęcona dla przyjaciółek, co dla mnie było niepotrzebne. Chciałam bardziej poznać myśli, uczucia, zmagania dnia codziennego Julii, a tego było mało. Nie czułam jej straty. Zobaczyłam tylko to, że po tym jak straciła męża po prostu się poddała. Przeszła do porządku dziennego i żyła dalej. Być może cierpiała, mówiła o tym, ale nie czułam tego.
W publikacji oprócz tematu straty męża, poruszone zostało kilka innych bardzo ważnych kwestii. Po czasie pandemii wróciliśmy do porządku dziennego, a tutaj na chwilę przenosimy się do tamtych chwil. Dla mnie osobiście nie był to bardzo trudny czas. Miałam to szczęście, że moja rodzina przeszła przez pandemię łagodnie, ale wiem, że innym może być trudno czytać, o tym co wtedy się działo. Mam nadzieję, że te wydarzenia nigdy nie wrócą, jednak warto o nich pamiętać.
Autorka również pochyla się nad ważnym tematem jakim jest choroba nowotworowa i przeszczep szpiku. Podaje dokładne statystyki, które myślę, że mają na celu dać nam do myślenia.
Jest tutaj wiele innych faktów, które mamy okazję poznać z dość wnikliwej strony, choć osobiście nie widziałam w tym sensu. Odbierałam tę lekturę jak kobieta, emocjami, a tych miałam odrobinkę zbyt mało. Być może jest to zaletą powieści, bo równie dobrze może przeczytać ją mężczyzna i będzie zadowolony.
cała moja opinia na blogu domowyklimacik.pl