Rick Riordan to jeden z najsławniejszych pisarzy ostatnich czasów. Książka "Złodziej Pioruna", pierwszy tom z cyklu "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy", zapewniła mu wysoką pozycję wśród autorów powieści młodzieżowych. Zyskał także ogromną ilość fanów, którzy z wielką niecierpliwością wyczekują kolejnych książek. Pan Riordan obecnie zajmuje się pisaniem, co muszę przyznać, wychodzi mu znakomicie! Jego książki sprzedają się jak świeże bułeczki i nic w tym dziwnego, bowiem autor łączy szarą rzeczywistość z magicznymi elementami, a także odrobiną humoru, a to wszystko przyprawione dużą ilością akcji. Taki prosty przepis, a bestseller murowany!
Pierwszy tom z cyklu "Kroniki Rodu Kane" przeczytałam na początku wakacji. Była to niesamowita lektura, która wzbudziła we mnie nić sympatii do mitologii egipskiej i sprawiła, że z mniejszym przerażeniem wspominam bajkę "Papirus", która prześladowała mnie przez całe dzieciństwo i przez nią miałam wielką traumę przez połowę mojego dotychczasowego życia.
"Ognisty Tron" to kontynuacja "Czerwonej Piramidy". Akcja dzieje się dwa miesiące po wydarzeniach z pierwszego tomu. Carter i Sadie kochają napięte terminy, a my już doskonale o tym wiemy. Tym razem światu grozi zagłada, gdyż wielki wąż (Apopis) zamierza uwolnić się ze swojego więzienia i połknąć słońce (boga Ra). Rodzeństwo ma pięć dni na odnalezienie trzech części Księgi Ra i obudzenie boga Słońca, który nie wiadomo gdzie się podziewa, zanim świat pogrąży się w chaosie. Prosta sprawa, prawda? Dodajmy tylko, że po piętach drepczą im magowie z Domu Życia i nieprzyjaźnie nastawione bóstwa. Bułka z masłem.
Sadie to dziewczyna z charakterem, nosi glany i ma kolorowe pasemka we włosach. Jest z pozoru zwyczajną nastolatką, chociaż tak naprawdę potrafi zajść za skórę. Uwielbia męczyć swojego brata, mimo, że jest od niego młodsza. Kocha się w Anubisie, bogu śmierci. Jednak teraz pojawia się nowy obiekt westchnień - przystojny mag, o dziwnym zainteresowaniu amuletami, imieniem Walt. Jej brat, Carter, jest "czarującym niezdarą". Mądry, ale mimo wszystko często się zapomina. Biedaczek, zakochał się w uszebti, a właściwa dziewczyna została ukryta przez Iskandara, poprzedniego przywódcę Domu Życia, który obecnie spoczywa w grobie. Jedyny problem Cartera polega na tym, że nie spocznie, póki jej nie odnajdzie. Tylko gdzie ona jest? Nikt się nie pofatygował, żeby mu o tym powiedzieć.
To właśnie rodzeństwo Kane. Różnią się od siebie, ale mimo wszystko coś ich łączy. Wyruszają w podróż, której celem jest znalezienie wszystkich trzech części Księgi Ra. Ich opiekunem zostanie karli bóg, uwielbiający szybką jazdę i czekoladę.
Właściwie to moją ulubioną mitologią zawsze będzie grecka, a ulubioną książką powiązaną z mitologią "Złodziej Pioruna", to jednak "Kroniki Rodu Kane" mocno wyryły ślady w mojej pamięci. To ta książka pokazała, że z rodzeństwem nie trzeba się nudzić. Postacie są tak realne, że miałam wrażenie, że mogę ich dotknąć, albo minęłam ich na ulicy poprzedniego dnia. To było niesamowite uczucie. Autor tak wspaniale wykreował wszystkich, którzy występowali w tej powieści, że nie sposób ich nie lubić, nawet jeśli są źli, tak jak Apopis. To oni sprawiali, że lektura była przyjemnością i z każdą kolejną stroną chciałam więcej.
Akcja nie straciła swojego tempa. Nadal przypomina jazdę kolejką rozpędzoną kolejką. Jedno nie zdąży się skończyć, drugie się już zaczyna. Ciągle coś się dzieje. Nie ma zastojów. Wydarzeń jest dużo, ale książka mimo wszystko jest logiczna i nie przeczy sama sobie, jak to czasem bywa.
Autor napisał książkę stosując narrację pierwszoosobową, raz z punktu widzenia Cartera, a raz Sadie. Każde z nich miało coś do powiedzenia, a autor świetnie wczuwał się w ich postacie. Ukazał ich odmienne charaktery i myśli, nie zlewając tej dwójki bohaterów w jedną całość. W dodatku tak opisywał wydarzenia i emocje, że czytając nie mogłam odróżnić odczuć bohatera od swoich. Oczywiście nie brakowało zabawnych komentarzy i wielkiego humoru autora, z którego słyną wszystkie jego książki.
Rick Riordan świetnie wiąże mitologię z naszym światem. Wplata egipskie mity tak, jakby rzeczywiście były jego częścią. To z jego książek wiem o mitologii więcej, niż bym się nauczyła w szkole. Łączy przyjemne z pożytecznym, a każdy, nawet osoba niechętnie czytająca, przyzna, że przygody rodzeństwa Kane się jej podobały.
Na moją listę zalet dodam także pewnego przystojnego boga, który urzekł mnie swoim urokiem osobistym. Tak, mowa tu o władcy papieru toaletowego alias Anubis. Mimo, że nie jest postacią pierwszoplanową, to jednak zakochałam się w tym gościu. Ma w sobie coś, co sprawia, że gdy tylko się pojawia na mojej twarzy gości uśmiech. Nic dziwnego, że Sadie na niego leci. Sama bym się chętnie z nim wybrała na randkę, nawet jeśli miejscem spotkania byłaby kawiarenka "Pod Nagrobkiem", gdzie serwują tylko kotlety z umarlaka i śmiercionośne napoje.
W tej części jednak pojawią się kolejne pytania, na które nie uzyskamy odpowiedzi. Niby z pozoru wszystko kończy się jak w normalnej książce, to jednak pozostają sprawy niewyjaśnione. I to jest to, co kocham w książkach tego autora. Sprawia, że czytelnik chce jeszcze i jeszcze, a przygody nigdy się nie znudzą.
Ten tom jest jeszcze bardziej wybuchowy, magiczny i wciągający niż poprzedni. Z nim nie będziecie się nudzić! Niesamowita, pełna emocji, dostarczy niezapomnianych przeżyć. Sprawi, że mitologia nie będzie już taka straszna i miło spędzicie czas!