Autorzy książki, Maj Sjöwall i Per Wahlöö to już klasycy kryminału, w latach 60. i 70. napisali cykl powieści o komisarzu Martinie Becku z policji sztokholmskiej i dali początek boomowi na kryminały szwedzkie, czy ogólniej skandynawskie. To od nich czerpali Mankell, Larsson, Persson, Lackberg, Nesbo i kto tam jeszcze, można ich nazwać `kryminalnymi dziećmi' szwedzkiej pary.
Ten tom, pierwszy z cyklu, zaczyna się tak, że przy okazji pogłębiania wejścia do portu w prowincjonalnym mieście szwedzkim Motala znalezione zostają w wodzie zwłoki młodej dziewczyny, niewątpliwie chodzi o morderstwo. Sprawą zajmuje się lokalna policja, ale bardzo szybko ściągnięty jest do pomocy Martin Beck, a dalej już leci.
Zwraca uwagę kronikarski styl powieści, to czasami bardziej reportaż niż kryminał. No i realistyczne oddanie żmudnej pracy policyjnej polegającej na przepytywaniu setek świadków, ciągłym pisaniu raportów, podążaniu wieloma tropami, głównie fałszywymi. Przez długi czas policjanci nie mogą nawet ustalić tożsamości zamordowanej dziewczyny, wreszcie udaje się to dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, a potem krok po kroku zacieśnia się krąg podejrzanych.
Przy okazji dostajemy obraz życia osobistego Martina Becka, jego nieciekawego małżeństwa, jego niechęci do podróży, skłonności do przeziębień, to nie żaden tam superman, bardzo zwyczajny człowiek, ale świetny glina, sławny przede wszystkim ze swoich przesłuchań: „Niektórzy uważali, że jest najlepszym przesłuchującym w kraju.” Gdy wreszcie, po żmudnym śledztwie, policjanci docierają do jednego z podejrzanych i przesłuchują go, Martin Beck nie ma wątpliwości, że to on jest mordercą, mimo że brak jakichkolwiek dowodów: „Myślisz, że to on? - zapytał Ahlberg. Martin Beck stał pośrodku pokoju i patrzył na prawą dłoń. - Tak - odparł. - Oczywiście, że to on.” Ale udowodnienie winy i aresztowanie mordercy zabiera jeszcze policji wiele czasu i wysiłku.
Co przede wszystkim uderza, to realizm tej powieści, policjanci to zwykli ludzie, przydarzają im się pomyłki i źle poprowadzone akcje. A gdy podejrzany zostaje złapany na gorącym uczynku, to usiłują dopaść go żywego, a nie od razu strzelają, jak by to zrobił Harry Bosch.
I jeszcze, motyw zbrodni, w książce jest dobrze uzasadniony i realistyczny, piszę o tym, bo w tak wielu kryminałach motyw zbrodni kuleje i wzięty jest z sufitu, tu jest inaczej.
Bardzo dobry kryminał.