"- Paniusiu, nie trza płakać, patrz pani na te robaczki -".
Ludzie to nieodłącznie związana z nimi historia. A historia to dziś, wczoraj i lata, które przeminęły i o których warto, a nawet trzeba opowiadać. Każdy z nas nosi ze sobą bagaż różnorodnych doświadczeń, zupełnie niepodobnych do siebie. Każdy z nas mógłby napisać książkę o własnym życiu, a także opowiedzieć swoje dzieje potomnym. Najlepszy scenariusz barwnych opowieści pisze bowiem samo życie, czasami doprowadzając do iście hollywoodzkiego finału.
Lucy Lech to polsko-australijska pisarka, która od wielu lat mieszka w Sydney. Autorka wyemigrowała do Australii, gdyż tęskniła za rodziną. Od zawsze lubiła słuchać wspomnień innych ludzi, zapamiętując wiele szczegółów, a dzięki podróżom jej kolekcja takich historii jest dość pokaźna. Lucy Lech jest z natury samotnikiem, lubi fantazjować i rozmyślać w ciszy.
Tytułowa Paniusia zostaje żoną fiakra, pracującego w górskim uzdrowisku. Małżonkowie nie mogą doczekać się dzieci, które niestety nie są im dane przez przewrotny los. W międzyczasie zaprzyjaźnia się z nimi starszy mężczyzna, który nazywany "przyszywanym dziadkiem" opowiada swoją historię, cofając się wiele lat wstecz. Jego dramatyczne dzieje niespodziewanie zaczynają się przeplatać z losami nowych przyjaciół. Czasami bowiem przeznaczenie to jedna, wielka niespodzianka.
"Paniusia" to książka po prostu i aż o życiu człowieka, tak zwyczajnie. O życiu codziennym, pełnym wzruszeń, niespodzianek, trudnych decyzji, niełatwych relacji, konfliktów i niezrozumienia. To bowiem utwór przez który przewija się cała paleta różnorodnych postaci, jakie każdy z nas spotyka, a także wielu wydarzeń, jakie stają się częścią naszej egzystencji. Nie znajdziecie w tym dziele nieszablonowych bohaterów czy też intrygującego wątku przewodniego. Lucy Lech bowiem napisała książkę o zwyczajnych ludziach, zarówno tych prostych jak i wykształconych, którzy wiodą zwykłe, codzienne życie bez wielkich uniesień. Czasami życie to komplikuje się, a czasami pewne problemy cudownie się rozwiązują. To, co jednak trzeba podkreślić to fakt, iż fabuła zawiera wartką akcję, humor i celne spostrzeżenia dotyczące ludzkiej natury.
Książka Lucy Lech z pewnością urzeknie czytelników spragnionych barwnych historii, za którymi stoją często szczęśliwe chwile, ale także ludzkie tragedie i nieprzewidywalne wydarzenia. Spodoba się również czytelnikom, którzy lubią liczne retrospekcje, jakimi autorka nafaszerowała fabułę. Przyjaciel Paniusi oraz jej męża zasypuje bowiem swoich nowych znajomych wspomnieniami z odległych lat, przenosi bohaterów do Francji czy Włoch po zabitą dechami polską wieś. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, ukazując wpływ tego co było, na to co będzie, udowadniając w ten sposób korelację pomiędzy tym, co już przeżyliśmy oraz tym, co dopiero nadejdzie. Przeplatanie się ze sobą wielu płaszczyzn czasowych, poprzez powrót do odległych wspomnień, nie każdemu oczywiście przypadnie do gustu. Mnie taki zabieg zupełnie nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie, bowiem umiejętnie wplatane w fabułę retrospekcje to coś, co lubię i cenię.
"Paniusia" to nieco prześmiewcze określenie głównej bohaterki. Z czym bowiem może kojarzyć się taka osoba? Na pewno z pretensjonalnością i wywyższaniem się wobec innych. I muszę powiedzieć, że w żadnym stopniu nie odebrałam w ten sposób tytułowej postaci. Paniusia miała bowiem swoje przywary i zwyczaje, które nie do końca mi odpowiadały, ale cały wydźwięk jej osoby był raczej dość pozytywny.
Lucy Lech nie napisała książki, która zawojuje rynek wydawniczy i przyniesie jej grono wiernych czytelników. Autorka postawiła bowiem na zwyczajność, prostotę i pokazanie tego, co znamy na co dzień, a przecież w książkach poszukujemy czegoś nowego, czegoś innego. Warto jednak czasami zajrzeć do takiego dzieła, które przedstawia proste prawdy, o jakich często zwyczajnie zapominamy.