Los jest nieprzewidywalny. Jego zachcianki często psuja nam nasze idealne plany. Nigdy nie jesteśmy pewni co spotka nas jutro czy pojutrze, a co dopiero za kilka, kilkanaście lat. To gdzie będziemy, jacy będziemy i co najważniejsze, czy będziemy szczęśliwi jest dla nas jedna wielka niewiadomą, którą będziemy stopniowo odkrywać każdego dnia.
Marta znalazła się na życiowym zakręcie. Właśnie rozstała się z partnerem i straciła pracę. Postanowiła wracać z Niemiec do Polski skąd kilka lat wcześniej wyjechała po śmierci swojej matki. Pod wpływem impulsu nie wsiada jednak do pociągu do ojczyzny, lecz do autobusu, który powiezie ja w nieznane.
Tak trafia do Tauburga. Małego, zapomnianego miasteczka, w którym nie za bardzo ceni się przyjezdnych, w dodatku cudzoziemców. Ma to być tylko przystanek w jej podróży. Dostaje jednak prace na zamku, który góruje nad miasteczkiem. Ma zająć się Adelą von Tauburg, która po śmierci męża doznała poważnego wylewu i teraz powoli wraca do zdrowia. Przed Martą długa druga, pełna przeszkód i zasadzek.
„Twoje dzisiaj które tak bardzo cenisz, jest tylko punktem pomiędzy tym, co było, a przyszłością. Niekiedy ważnym lub tak pięknym jak ten kończący się właśnie dzień, który na pewno zapamiętam. Innym razem niewiele znaczącym, ale zawsze z następstwami dla dni, które przyjdą. Nie da się żyć tylko tymi punktami, jakby stały w miejscu, oddzielnie i nieruchomo. Życie jest linią, może spiralą, po której posuwamy się do przodu…”*
„Za plecami anioła” po raz pierwszy zobaczyłam na półce u mojej koleżanki. Spodobał mi się za równo tytuł, jak i w miarę interesujący blurb. Agnieszka szansy książce nie dała i zwróciła ja do biblioteki nie przeczytana. Ja dałam rade zapoznałam się z nią od deski do deski.
Razem z Martą trafiamy do Tauburga. Miasteczka trzeba powiedzieć kierującego się swoimi własnymi zasadami. Szerzy się tu ksenofobia, nadal darzy się wielkim szacunkiem, wręcz czcią rodzinę mieszkająca na zamku, a szczególnie z wielka niechęcią podchodzi się do jakichkolwiek zmian. Życie toczy się swoim mocno utartym torem. Ludzie wpadli w rutynę i każde odstępstwo od niej traktują z wielka podejrzliwością.
To jednak właśnie tu nasz bohaterka znajduje swój dom, przyjaźń na może nawet miłość. Zaprzyjaźnia się z panią Adela, też Polką, która przed wielu laty wyszła za właściciela zamku i w nim zamieszkała. Marta w Engelhaus, domku pod ogrodniku w którym zamieszkała, odkrywa swoje ukryte pragnienia i marzenia. Postanawia zrobić wszystko by w końcu być szczęśliwą. Nie jest to jednak łatwe, bo wiele osób nie jest jej przychylnych i tylko czeka na jakiś jej błąd by ją zniszczyć.
To nie tylko młoda Polka jest tu ważną bohaterką. Poznajemy również wiele ciekawych postaci mniej lub bardziej istotnych w tym mieszkańców zamku i poszczególnymi mieszkańcami z miasteczka. Redaktorem, pastorem i jego żoną, a nawet starą plotkarę Gretę Simon, która wytyka w bardzo brutalny sposób błędy innych nie dostrzegając rys na własnym życiorysie.
Książką ta to bardzo ciekawa powieść obyczajowa. Obserwujemy historię Marty, która niejedno już w życiu przeszła i jeszcze wiele przed nią. Stara się trwać mimo licznych niepowodzeń. Trafia do miejsca, które właśnie teraz przechodzi wiele zawirowań. Mieszkańcy Tauburga są zaściankowi, większość z nich myśli tylko o własnych interesie, nie patrząc na sytuacje całego miasteczka. Nie dostrzegają zagrożenia ze strony neonazistów, którzy wiążą ogromne plany z zamkiem, gdzie tez za dobrze się nie dzieje. Atmosfera pełna pretensji, kłamstw i niedomowień nagromadzonych przez lata sprawia, że życie rodziny von Tauburg staje się nie do zniesienia. Czy poradzą sobie z tym wielkim kryzysem uczuciowym?
Występuję tu narracja trzecioosobowa i mimo iż narrator jest wszechwiedzący to opowiada bieg zdarzeń z perspektywy jednego bohatera, co chwile go jednak zmieniając. „za plecami anioła” podzielone jest na tak jakby osiem rozdziałów odpowiednio zatytułowanych.
Musze powiedzieć, że książkę czytało mi się okropnie, mimo całkiem interesującej fabuły. Niemal cała książka składała się z retrospekcji. Wszystkie ważne wydarzenia obserwowaliśmy we wspomnieniach bohaterów. Przyznaje zabieg jest ciekawy i całkiem pożyteczny jeśli chce się wprowadzić napięcie np. pod koniec książki, ale całą akcje prowadzić w ten sposób to już jednak za dużo. A to wszystko okraszone wprawdzie pięknymi, ale jakże licznymi opisami. Czasami miałam wrażenie, że to wszystko jest tylko po to by książka składała się z jak największej liczby stron, a spokojnie można by ją zmieścić w połowie tego, a i drzew więcej by się ostało.
Ogromnym, ale to gigantycznym minusem jest kompletne niedopracowanie techniczne. Czy ta książka w ogóle przechodziła korektę? Błędy, literówki, pozjadane słowa, zdania niczym z kosmosu. Strasznie razi to w oczy i na pewno nie umila czytania. I czy tylko mi ta pani z okładki przypomina pewną aktorkę?
Podsumowując: książka naprawdę ciekawa, mimo iż fabuła całkiem lekka i nieskomplikowana. Mimo iż ja tę powieść przemęczyłam i już na pewno po nią więcej nie sięgnę, to jednak wiem, że niektóre osoby można ona zaciekawić, więc im szczególnie ją polecam.
Moja ocena: 5/10.
*cytat str. 536
Z:
http://magiastron.blogspot.com