Decyzje. Tak niewiele trzeba by zmienić historię, by decydować, nawet nieświadomie, o losie własnym jak i innych. Pojedynczy gest, słowo, spojrzenie. Tylko tyle wystarczy by poruszyć machinę, której nie można już zatrzymać. Tylko tyle trzeba by zmienić świat.
„Katniss Everdeen, dziewczyna, która igra z ogniem, wznieciła iskrę, a ta, nie ugaszona w porę, podpali całe Panem i rozpęta piekło.”*
Opadł pył po 74 Głodowych Igrzyskach, okrywając cierpienie, ból, tęsknotę rodzin poległych trybutów. Jednak czas nie stoi w miejscu. Życie toczy się dalej. Katniss i Peeta próbują pozbierać się po przeżyciach na arenie, jednocześnie nadal stawiając czoło Kapitolowi i okrutnemu prezydentowi. Wyruszają w Tournée Zwycięzców po wszystkich dystryktach Panem. Dostrzegają zmiany zachodzące w ludziach. Widzą w ich oczach nikłą nadzieję na lepszą przyszłość. Niestety to nie wszystko. Nieubłaganie zbliżają się kolejne Igrzyska. Tym razem jest to trzecie ćwierczwiecze i organizatorzy na Kapitolu szykują dla wszystkich niespodziankę. Katniss musi wrócić na arenę...
„W pierścieniu ognia” to drugi tom pasjonującej trylogii Suzanne Collins, w której zabiera nas do postapokaliptycznego świata Panem, gdzie po wielkim, krwawo stłumionym buncie przeciwko władzy, co roku odbywają się Głodowe Igrzyska, które zapobiec mają kolejnym rebeliom. Jednak tym razem zamiast jednego zwycięzcy, śmiertelne starcie wygrywa dwójka trybutów. I od tego czasu wszystko się zmienia.
Po naprawdę dobrej pierwszej części i całkiem ciekawym filmie przyszła kolej na kontynuację. Książka nadal utrzymana na tym samym poziomie. Narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia Katniss sprawia, że oglądamy świat Panem i Głodowych Igrzysk od środka, nie jesteśmy biernymi obserwatorami, przeżywamy wszystko razem z nią. Całą gamę uczuć bohaterki, która ocalała, która wygrała. Ale czy naprawdę tak jest? Czy wspomnienie 22 istnień, które musiały zgasnąć by ona mogła żyć, pozwoli jej naprawdę być Zwycięzcą? Do tego nakłada się stres spowodowany tournée, spotkanie z rodzinami ofiar, napięcie w dystryktach, a także osobiste rozterki Katny, która musi znów stać się silna, znaleźć w sobie odwagę na kolejne starcie z okrutnym wrogiem jakim jest Kapitol i jego krwawe prawo.
Książka ta jak mało która sprawia, że nie można się od niej oderwać, a kiedy odłoży się ją na jakiś czas, nie da nam spokoju dopóki nie wrócimy do lektury. Suzanne Collins w swojej powieści nadal wstrząsa, nadal wzrusza i szokuje. Świat Panem jest czymś czego nie chcielibyśmy nigdy doświadczyć, wiemy że jest nierzeczywisty, jednak gdzieś w środku tkwi coś co mówi nam, że tak może być, bo historia pokazała już że człowiek zdolny jest do wszystkiego i często nie zwraca uwagi na ofiary swoich czynów w drodze do upatrzonego celu. Bo wszystko ma jakiś cel, czyż nie?
„W pierścieniu ognia” nadal sprawia, że w napięciu czekamy na rozwój akcji, która w szybkim tempie mknie do przodu. Poznajemy nowych bohaterów. Każdy swoją osobą ciekawi i intryguje. Na światło dzienne wychodzą nowe informację, napięcie rośnie. Wszystko: ludzie, fakty, zdarzenia kumulują się by dojść do najważniejszego momentu, który zaskoczy nas wszystkich.
Jednak to już nie jest to czego doświadczyłam w „Igrzyskach Śmierci”. Mimo iż książka jest naprawdę świetna, to jednak chciałabym czegoś nowego. Autorka jakby nie miała pomysłu na tą część. Nie spodobało mi się powtórzenie zabawy z Głodowymi Igrzyskami, choć niewątpliwie wykreowane to było z mistrzowska precyzją. A już w ogóle najgorsze ze wszystkiego były uczuciowe zawirowania naszej bohaterki. Oczywiście nieśmiertelny trójkąt miłosny i wynikające z niego problemy. W pewnym momencie miałam wrażenie, że wybije się to na pierwszy plan i zdominuje fabułę.
Ostatnio mało która książka sprawia, że czytam ją niemal od razu od deski do deski, a potem żałuję że to zrobiłam bo nie mogę już doświadczyć tego uczucia odkrywając daną historie po raz pierwszy. Jednak „W pierścieniu ognia” mimo malutkich minusów, należy właśnie do takich pozycji. Wiem doskonale że wracać będę do niej jeszcze nie raz, choć to już nigdy nie będzie to samo co za pierwszym razem. Polecam książkę wszystkim zainteresowanym bo naprawdę warto, a szczególnie tym którym spodobała się pierwsza część, a jeszcze nie mieli okazji przeczytać kolejnych. W końcu malutkimi, bo jeszcze malutkimi zbliża się premiera kolejnego filmu z tej serii. Mi pozostaje jedynie zabrać się za „Kłosogłosa” co odkładam ile się tylko da, ale chyba już dłużej nie wytrzymam.
* fragment „W pierścieniu ognia” str. 26
z:
http://magiastron.blogspot.com