Na "Znajdź mnie" Andre Acimana czekałam od momentu ujrzenia zapowiedzi na stronie wydawnictwa. Tym bardziej iż na okładce wydawcy napisali: poznaj dalsze losy Elia i Olivera. Elio i Oliver, bohaterowie "Tamtych dni, tamtych nocy" jak i sama fabuła przypadły mi ogromnie do gustu, wywołując multum emocji. Tym większe miałam oczekiwania względem kontynuacji.
Powieść nie jest gruba, przeczytanie jej zajęło mi jedno popołudnie i już w trakcie miałam mieszane uczucia (ale o tym troszkę dalej). Treść podzielona jest na trzy części, z których początkowa jest najdłuższa. Ta otwierająca skupia się na ojcu Elia, Samuelu, który w pociągu spotyka intrygującą i interesującą młodszą o grubo ponad dwadzieścia lat Mirandę. Kolejna poświęcona jest Elio, ostatnia zaś Oliverowi. Śledząc poczynania tych trzech bohaterów poznajemy nieco wydarzeń mających miejsce po rozstaniu się Elio i Olivera z pierwszego tomu, ale i mamy możliwość bliżej przyjrzeć się postaci Samuela.
Fabuła toczy się niespiesznie, nie znajdziecie tutaj barwnych opisów otoczenia, autor opisuje tylko to co najważniejsze. Skupia się na mowie ciała postaci i przedstawieniu emocji. I tym właśnie dla mnie było "Znajdź mnie" - opowieścią o emocjach.
Zachęta pod postacią nawiązania do poznania dalszych losów Elia i Olivera jest nieco myląca. Owszem poznajemy dalsze losy tej dwójki, ale, przynajmniej w moim przypadku, odczuwam pewien niedosyt. W przypadku osoby Olivera wręcz ogromny. Autor poświęcił mu najmniej miejsca w "Znajdź mnie", ale i pomysł na jego "część" wydała mi się najmniej dopracowana i czytając o Oliverze. Jak wspomniałam wyżej, być może miałam zbyt wielkie oczekiwania względem tej książki, ale czytając o Oliverze kompletnie nic nie czułam.
Podobnie jak w "Tamtych dniach, tamtych nocach", tak i tutaj odnajdziemy nawiązanie do religii żydowskiej, zahaczymy także odrobinę o drugą wojnę światową. Sporo miejsca, we fragmentach poświęconych Elio, zajmuje muzyka. W sumie nie ma w tym nic dziwnego, wszakże dla tego bohatera muzyka jest ważną częścią życia, autor jednak pisze o niej w sposób kompletnie niewymuszony i naturalny, wnioskuję więc, że ta dziedzina sztuki nie jest mu obca.
Przede wszystkim podczas czytania miałam silne wrażenie, że najważniejsze w tej powieści są relacje z ojcem. Głównie to były relacje Mirandy i jej ojca, zaś później doszły, choć w mniejszym stopniu, relacje Samuela i Elio (wplecione w opowieść z Mirandą), później zaś Michela i jego ojca, choć ten wątek wymaga uważnego wczytywania się w treść i związany jest z wątkiem żydowskim.
Podobały mi się nawiązania do tamtego, pamiętnego lata we Włoszech oraz wspólnego wyjazdu Elio i Olivera do Rzymu i choć w ostatecznym rozrachunku odczuwam niedosyt i pewnego rodzaju rozczarowanie, to jednak obie powieści są ze sobą związane, nie tylko poprzez bohaterów, lecz właśnie przez to przywoływanie przeszłości.
Przepięknie o swoim ojcu mówi Elio: "To, kim dzisiaj jestem, w największym stopniu zawdzięczam tobie. To ty nauczyłeś mnie kochać - książki, muzykę, piękne idee, ludzi, a nawet siebie samego (...)". To naprawdę ważne słowa i myślę, że każdy ojciec chciałby takie słowa usłyszeć od swojego syna. Inna sprawa, to ilu ojców zasługuje na takie słowa.
"Znajdź mnie" to opowieść o poszukiwaniu miłości, o czekaniu na nią, o pozwoleniu sobie na jej przezywanie, nawet wtedy, gdy jest się już w kwiecie wieku. Część poświęcona Samuelowi i Mirandzie jest najlepsza, najpełniejsza i najbardziej przepełniona emocjami. Poznając fabułę w pewnym momencie odniosłam wrażenie jakby autor stracił pomysł na tę książkę. Podczas gdy części o Samuelu i jego synu były w porządku, tak Oliver został potraktowany dość ubogo. A zakończenie było... dziwne. Cokolwiek dziwne.
Niemniej jednak, jeśli chcecie poznać dalsze losy Elia i Olivera, bohaterów "Tamtych dni, tamtych nocy" oraz bliżej poznać Samuela - ojca Elia, lub jesteście fanami Andre Acimana powinniście sięgnąć po "Znajdź mnie".