"Szpital św. Judy" to nie tylko thriller osadzony w dusznej, gotyckiej atmosferze końca XIX wieku, ale również przejmująca opowieść o ludzkiej psychice, granicach normalności i mrocznych sekretach, które potrafią drążyć duszę niczym górskie wichry osadzające się w cieniach tytułowego szpitala.
Franciszek Eber, inspektor policji z Galicji, już od pierwszych stron budzi zarówno współczucie, jak i niepokój. Jego bóle głowy – fizyczne i metaforyczne – wprowadzają w świat, gdzie granice pomiędzy pacjentem a śledczym zaczynają się zacierać. Choć Eber początkowo przedstawia się jako outsider, zdrowy rozsądek w miejscu pełnym obłąkańców, stopniowo okazuje się, że jego pobyt w Szpitalu św. Judy to nie tylko kwestia zdrowia, ale także wewnętrznej konfrontacji z tym, co w nim najbardziej kruche i niezrozumiałe.
M.M. Perr umiejętnie gra na motywach znanych z klasyki gatunku: odizolowane miejsce, niesprzyjająca pogoda, tajemnicze zniknięcia i postaci, które wydają się kimś innym, niż sugerują pierwsze wrażenia. W tej książce wszystko – od niepokojących zachowań pacjentów, przez osobliwości personelu, po zawiłe relacje społeczne – wydaje się jednym wielkim lustrem, które odbija najbardziej pierwotne lęki ludzi tam zgromadzonych.
Kluczowym wątkiem jest tu zbrodnia. Znaleziona w kompostowniku ręka siostry Bernadetty to punkt zapalny, który zmienia dynamikę życia w szpitalu. Zaskakuje jednak, jak szybko przestajemy traktować tę makabryczną sprawę jako główny motyw. Perr każe nam zadać pytanie, czy rzeczywiście największym zagrożeniem jest zabójca, czy może tkwi ono w całym systemie – społecznym, medycznym, a nawet w samej definicji zdrowia psychicznego.
Doktor Sanpaulo, dyrektor placówki, to postać równie fascynująca, co przerażająca. Jego pozorna racjonalność i chirurgiczna precyzja w decyzjach skrywają tajemnice, które stopniowo odsłaniają się w sposób równie powolny, co upiorny. Nie jest on jedynie antagonistą, ale także symbolem epoki, w której granica między nauką a etyką często była zacierana.
Jednak to, co wyróżnia "Szpital św. Judy" na tle podobnych opowieści, to sposób, w jaki Perr ukazuje izolację – nie tylko fizyczną, ale także psychiczną i społeczną. Szpital psychiatryczny dla elit staje się metaforą całego społeczeństwa, które zamyka niewygodne jednostki w złotych klatkach, pozorując opiekę, a w rzeczywistości podsycając ich obłęd. Eber, próbując rozwiązać zagadkę morderstwa, coraz bardziej zanurza się w świat, gdzie "normalność" okazuje się jedynie iluzją, a każdy jest więźniem swoich lęków i traum.
Styl Perr jest gęsty, momentami duszny, co idealnie oddaje atmosferę miejsca i czasu akcji. Pisarka doskonale operuje napięciem, pozwalając, by rozwiązania zagadek pojawiały się nieoczekiwanie, niczym pęknięcia w lodzie. Czytelnikowi trudno odłożyć książkę, choć każda kolejna strona zdaje się coraz bardziej zamykać go w klaustrofobicznym świecie św. Judy.
Czy warto po nią sięgnąć?
Zdecydowanie. "Szpital św. Judy" to opowieść dla tych, którzy cenią sobie literaturę łączącą kryminał, psychologiczne rozważania i atmosferę gotyckiego horroru. M.M. Perr stworzyła książkę, która jest jak układanka – złożona, wielowarstwowa, a jednocześnie hipnotyzująca. To nie jest typowy kryminał, ale raczej psychologiczny thriller, który nie pozostawia czytelnika obojętnym.