Mówi się, że nie powinno się oceniać książki po okładce. Ale jeżeli spotka się taką, od której nie sposób oderwać oczu, która mimo swojej prostoty wydaje się wyjątkowa? Aż chce zajrzeć się do środka i poznać zawartość. Właśnie w taki sposób zadziałała na mnie okładka „Złodzieja”. Nawet nie musiałam czytać opisu, aby od razu się zdecydować. Tak zachęcona, zabrałam się za lekturę. Jak zatem przedstawia się historia tytułowego „Złodzieja”?
Gen twierdzi, że potrafi wykraść wszystko, jest mistrzem w swojej profesji. Czy aby jednak? Pewnego dnia, jego przechwałki doprowadzają do tego, że ląduje w królewskim więzieniu, a szanse na ucieczkę są mizerne. Po jakimś czasie, los postanawia się do niego uśmiechnąć i do jego celi przybywa mag - doskonały królewski doradca. Proponuje Genowi wyjście na wolność w zamian za wykonanie pewnej przysługi. Mag bowiem, poszukuje wyjątkowego kamienia zwanego Darem Hamiatesa. Wielu śmiałków dążyło do tego, aby znaleźć ów cenny przedmiot i go wykraść lecz do tej pory nikomu się to nie udało. Gen bez zbędnych namysłów przystaje na propozycję maga i wyruszają wraz z Sofosem i Ambiadesem - uczniami czarodzieja oraz Polem, surowym wojownikiem w wędrówkę pełną niebezpieczeństw.
„Jestem mistrzem ryzykownych posunięć, pomyślałem. Mam w tym taką wprawę, że uważam je za ryzyko zawodowe.”
Głównym motywem w powieści jest wspomniana wcześniej podróż Gena w poszukiwaniu kamienia. Ciekawe było poznawanie nowych miejsc, postaci, a nawet miejscowej roślinności. Wszystko okej, tylko po przeczytaniu całości, stwierdzam, że 3/4 książki to ciągnąca się wędrówka. Akcja zaczyna przyśpieszać dopiero pod koniec kiedy to czytamy z zapartym tchem, a tu nagle jesteśmy u kresu powieści. W tym miejscu jednak, muszę przyznać, że końcówka wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Autorce udało się stworzyć doskonały zwrot i daje to nadzieję na kolejne świetne tomy, które, jak mam nadzieję, będą aż przepełnione tą akcją, której tak mi tu brakowało.
„Złodziej” jest miłym czytadłem na góra dwa wieczory. Styl pisania jakim posługuje się autorka jest lekki, przyjemny i łatwy w odbiorze; nie ma tu wyszukanych metafor czy neologizmów. Wszystkie wydarzenia poznajemy z perspektywy Gena, który jest naszym narratorem i nie szczędzi kwiecistych opisów swoich wewnętrznych przeżyć. Mimo tego iż czasem potrafił być irytujący, muszę przyznać, że go polubiłam. Może i jest arogancki, zuchwały i daleko mu do skromności, ale nikt nie jest ideałem i w dodatku lubię postaci z charakterkiem. Biję też pokłony autorce, która jest kobietą, a jednak postanowiła wcielić się w role męską i wyszło jej znakomicie. Genialnie wykreowała swoją postać!
Kolejną pozytywną stroną powieści jest użyta w niej mitologia. Autorka część wykreowała sama, a część zaczerpnęła ze znanych już nam opowieści o bogach. Kocham mitologię i wszystko co z nią związane, więc autorka świetnie trafiła w mój gust.
Podsumowując, „Złodziej” jest powieścią nietuzinkową, z pewnością wartą przeczytania. Może nie jest pełna nieustannej akcji i z początku może nieco zanudzać czytelnika, ale mimo wszystko przyjemnie się ją czyta. Mam nadzieję, że już niedługo w Polsce ukażą się kolejne tomy, bo chętnie poczytam jeszcze o Genie. A wam serdecznie polecam zapoznanie się w częścią pierwszą!