Wyobraź sobie, że potrafisz wykraść wszystko. Jesteś zdolnym złodziejem, który ma pojęcie o swoich umiejętnościach.
Gdy ukradłeś coś bardzo ważnego komuś , zrobiłeś ten błąd i poszedłeś się napić do baru, przy tym chwaląc się swoim nowym nabytkiem. Masz długi, niewyparzony język, ale chyba każdy już zdążył się o tym dowiedzieć.
Ten błąd sprawił, że wylądowałeś w więzieniu. Przysięgałeś, że się z niego wymkniesz, jednak.. nic z tego. Ktoś wie, jaki jesteś zdolny, dlatego pewnego dnia przychodzi do Ciebie mag, a raczej królewski doradca - bo z magią, to on ma mało wspólnego.
Wyprowadzają Cię z niewoli. Ale nie za darmo... Masz wyruszyć razem z magiem i trojgiem innych osób.. gdzieś. Nikt poza magiem nie zna celu wyprawy...
Co jest aż takie ważne, żeby wypuszczać z więzienia kogoś takiego jak Ty?
„Jeśli chcesz uchronić coś przed złodziejami, ukryj to dokładnie i strzeż czujnie”
Złodzieja chciałam przeczytać już od jakiegoś czasu. Zainteresowała mnie przede wszystkim okładka - ktoś bardzo się postarał, żeby ta ciekawa książka miała swoją idealnie pasującą okładkę. I brawa dla tej osoby, naprawdę. Na początku myślałam, że spotkam się z czymś nowym, ciekawym, czego jeszcze nie było. Czegoś, co wciąga na całą noc. Czegoś, co sprawia, że po przeczytaniu tej książki pada się na kolana. Nie do końca autorka spełniła moje oczekiwania... Ale o tym zaraz.
Gen jest utalentowanym złodziejem, jednak nie potrafi trzymać języka za zębami. Trafił do więzienia i powoli tam sobie gnije. Nie ma szans na ucieczkę. Wszystko ułatwia mu mag, który go stamtąd wyciągnął. Chce, żeby ukradł coś, co zapewnia nieśmiertelność - ale to coś ma trochę inne zadanie... Tylko jakie? Dlaczego mag wszystko ukrywał, i dopiero powiedział o wszystkim w drodze?
Megan Whalen Turner urodziła się w 1965 roku. Jest amerykańską pisarką książek fantasy dla dzieci i młodzieży. Najbardziej znana jest ze swojego cyklu o Eugenidesie. W 1987 roku uzyskała tytuł licencjata z literatury angielskiej. Obecnie mieszka w Ohio ze swoim mężem, mają trzech synów.
„- Nie spędziłeś ani chwili w królewskim więzieniu - powiedziałem. - Nie musiałeś też chlać w każdej nędznej winiarni w Sounis. Nie potrafię też wyrazić, jak strasznie miałem dość taniego wina i wiecznego brudu, Mówienia z na wpół zamkniętymi ustami i jedzenia z otwartymi. Wszy we włosach i towarzystwa ludzi, którzy uważają, że Archimedes to artysta cyrkowy, który potrafi utrzymać cztery oliwki w nosie.”
Zacznijmy od tego, że Gen, mag, Sofos, Ambiades i Pol wyruszyli w podróż, żeby poszukać i ukraść Dar Hamiatesa. Wierzono, że zapewniał on nieśmiertelność... Jednak czy jest on aż taki ważny? Do czego naprawdę służy?
Wkurzało mnie to, że Gen miał odwalić całą robotę, a mag miałby przypisać sobie wszystko. Miałby zostać Złodziejem Królowej, a drogi chłopca i maga miałyby się wtedy rozstać. Bardzo mądrze, ale chyba istnieje coś takiego jak wdzięczność i lojalność? Gen ma wobec Daru zupełnie inne plany, co mnie w sumie nie zdziwiło.
Autorka mnie zauroczyła swoją historią. Jest oryginalna i po prostu dobra.. Przez 3/4 książki nasi bohaterowie idą.. i idą.. i idą. Normalnie bym odstawiła taką książkę, jednak pani Turner przedstawiła to w taki sposób, że chciało się poznawać dalszą historię - a uwierzcie mi, najlepsze zostawiła na koniec. To nie tak, że nic się nie działo. O nie. Ale o tym musicie się sami dowiedzieć...
Ogromnym plusem jest okładka i ogólny pomysł. Nie lubię, kiedy autorzy zabijają moich ulubionych bohaterów (ale ciiii...). Bardzo polubiłam Gena, Młodszego Bezużytecznego i Starszego też. Nie ma chwili, w której byśmy się przy tej książce nudzili. Warto zwrócić uwagę na to, że (w moim przypadku) czułam się tak, jakby Złodziej potrzebował jeszcze jednej, poprzedniej części. Poważnie, aż się zastanawiałam, czy lc lub wydawnictwo się nie pomyliło, i nie zapomniało o czymś.
A więc czy polecam? Oczywiście! Na pewno będziecie zadowoleni.
Książka nie powaliła mnie na kolana i na pewno nie będę miała po niej kaca książkowego, a mimo to postanowiłam dać jej bardzo mocne 9 - za opowiadania o bogach i kilka innych rzeczy - musicie to sprawdzić sami. Warto zapamiętać przy czytaniu tej książki, że nie każdy jest tym, kim się wydaje...
Mam nadzieję, że autorka powali mnie na kolana w następnej części - Królowa Attolii.
„- Genie... - Sofos chciał zadać kolejne pytanie, ale mu przerwałem.
- Nie, nie Genie. Od tej pory tylko Eugenides. Nie chcę słyszeć o Genie już nigdy więcej.”