„Czasami wracanie do starych spraw przynosi więcej szkód niż korzyści”.
Co wolicie góry, czy morze? Kocham jednoidrugie, alechyba jednakwygrywajągóry. Jeździmy w nie głównie, po to, by podziwiać niesamowite widoki, poczuć klimat jedyny w swoim rodzaju, zachwycić się potęgą masywów górskich i naładować swoje akumulatory pozytywną energią. Teraz gdy moje zdrowie nie pozwala mi już na wędrówki po górskich szlakach, to tym bardziej doceniam ich majestat i piękno. Moje oczy nie są tak sprawne i zdrowe, jak kiedyś, ale górskie piękno nadal potrafię dostrzegać i się nim zachwycać. Do Karkonoszy mamy w sumie nie tak daleko, bo około 200 kilometrów, to niecałe trzy godziny jazdy samochodem i niejednokrotnie zwiedzaliśmy już te rejony, ale o tym wszystkim, czego dowiedziałam się z powieści „Schronisko, które przestało istnieć” nie miałam pojęcia. Przed lekturą książki dopadły mnie lekkie obawy, bo wiadomo debiut i do tego autor jest z zawodu stomatologiem. Wydawało mi się, że taka profesja wyklucza możliwość napisania książki i do tego kryminału.
Ten stereotyp sprawił, że podeszłam do lektury książki z ograniczonym zaufaniem, chociaż lubię czytać debiuty, bo zazwyczaj jest to jakiś powiew świeżości w literaturze. Bardzo często udaje mi się natrafić na prawdziwe perełki, ale też niejednokrotnie okazywało się, że napisanie dobrej książki, zwyczajnie autora przerosło. Po lekturze „Schroniska…” mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością, że Sławomir Gortych napisał dość dobry kryminał, może niepozbawiony wad, ale jest to całkiem udany debiut. Młody autor bardzo pozytywnie mnie zaskoczył swoją wiedzą i niesamowitą miłością do Karkonoszy, którą przekazał w książce, co czuć w każdym słowie i w każdym zdaniu.
Charakterystyczne cechy wyglądu zewnętrznego głównego bohatera a przede wszystkim jego zawód, nasunęły mi jednoznaczne skojarzenie, że jego pierwowzorem jest sam autor. Oczywiście w niczym mi to nie przeszkadzało, bo bardziej skupiłam się na fabule, w której znalazłam mnóstwo historii i trochę fikcji literackiej. Na końcu książki, Sławek Gortych wyjaśnia, co wydarzyło się naprawdę, a co było wytworem jego wyobraźni. Gdyby tego nie zrobił, skłonna byłabym uwierzyć we wszystko, o czym przeczytałam w powieści, tak przekonująco jest to przedstawione.
Schronisko nad Śnieżnymi Kotłami od lat sześćdziesiątych jest nieczynne, którego nowym właścicielem nieoczekiwanie dla miejscowych, zostaje człowiek niezwiązany z górami Artur Rajczakowski. Pragnie on, nie tylko przywrócić schronisko do dawnej świetności, ale też poszukuje tu śladów swojej rodziny. Zanim uda mu się dotrzeć do konkretnych informacji, ginie w wypadku. Jego bratanek, młody stomatolog jedzie w Karkonosze, by odetchnąć od pracy i rodzinnych problemów. Chce odwiedzić schronisko, do którego wujek tak żarliwie go zapraszał, a Maksymilian nigdy nie miał na to czasu, by z niego skorzystać. Po przybyciu na miejsce chłopak dowiaduje się, że jego wuj z nieznanych przyczyn interesował się innym nieistniejącym schroniskiem, które w niewyjaśnionych okolicznościach spłonęło tuż po II wojnie światowej. Chłopaka zaintrygowało to niezwykłe zainteresowanie wujka i sam zaczyna zgłębiać tajemniczą historię schroniska im. Księcia Henryka, mającą korzenie w przeszłości. Im bliżej jest rozwikłania tej niezwykłej zagadki, tym ma coraz większe wrażenie, że grozi mu niebezpieczeństwo. To przekonanie zostaje ugruntowane przez pogróżki, jakie zaczyna otrzymywać od kogoś, kto podaje się za Ducha gór. Nie ustaje jednak w swoim prywatnym śledztwie, chociaż jest coraz bardziej przekonany, że może faktycznie grozić mu śmiertelne niebezpieczeństwo. Nabiera też podejrzeń, że jego wuj nie zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku, ale dlatego, że ktoś mu w tym pomógł. Na jaw powoli wychodzą tajemnice dotyczące nie tylko nieistniejącego schroniska, ale także te, które ukrywała przed nim przez lata rodzina, jest to tym bardziej intrygujące, że są one ściśle ze sobą związane.
Autor płynnie przechodzi od przeszłości do teraźniejszości, a wspaniałe i realistyczne opisy gór sprawiły, że zupełnie zapomniałam o otaczającym mnie świecie i oczami wyobraźni przeniosłam się do Karkonoszy, spowitych listopadową mgłą, w której można dostrzec pana tych gór Karkonosza. Młody człowiek zaimponował mi swoją niesamowitą wiedzą historyczną i tym z jak ogromną pasją opowiada o swoich ukochanych górach piękną poprawną polszczyzną, której nie powstydziłby się nie jeden student polonistyki. Jest to taki rodzaj kryminału, który rzadko spotyka się na naszym rynku. Świetna książka, która przede wszystkim zachwyci fanów gór, ale nie tylko, bo jest to powieść także dla wszystkich tych, którzy uwielbiają zagadki kryminalne z historią w tle. Całość dopełniona jest niesamowitą górską scenerią, mnóstwem nawiązań do miejscowych legend, intrygującą historią ukrytego skarbu oraz zagadkowymi śmierciami. Zarówno tymi z przeszłości, które nie znalazły wyjaśnienia i współczesnymi morderstwami mającymi związek z przeszłością. Wszystko razem tworzy niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju klimat. Na uwagę zasługuje też, bardzo interesująco przedstawiona powojenna historia tych terenów , o których mówi się mało, albo nie wiele. Może powodem tego jest fakt, że nie była ona zbyt chlubna, więc skoro nie ma się czym chwalić, to lepiej tej historii nie wspominać. Dlatego ukłon w stronę autora, że poszerzył moją skromną wiedzę w tym zakresie.
Fabuła kryminału jest świetnie skonstruowana, mnóstwo podejrzanych, wiele motywów, chociaż udało mi się domyślić, komu najbardziej mogło zależeć na tym, by powojenna prawda nie wyszła na jaw, to finał jest zaskakujący i perfekcyjny, nie takiego się spodziewałam.
Na koniec trochę dziegciu, w tej beczce miodu. Chwilami miałam mały przesyt z powodu wywodów historycznych jednego z bohaterów, które skutecznie spowalniały akcję, chociaż miały one rację bytu i znaczenie dla fabuły. I na koniec jeszcze jeden taki mały szczegół. Pomimo że autor przywiązuje wielką wagę do słów i pięknie pisze, poprawną polszczyzną, nadużywa słowa „ponoć”, które w niektórych momentach znajduje się nawet w co drugim zdaniu, a istnieje przecież tyle jego synonimów. Nie jestem wytrawną znawczynią języka polskiego, więc wspominam o tym tylko dlatego, że podczas czytania mnie to zwyczajnie irytowało. I mały zarzut związany z charakterystyką bohaterów, pomimo że autor bardzo starał się ich wiarygodnie przedstawić, niestety wypadli płasko i papierowo. Nie potrafiłam się z nimi w żaden sposób utożsamić, ani ich polubić.
Tak ogólnie to bardzo dobry debiut i czuć, że Sławomir Gortych ma ogromne predyspozycje do pisania. Chętnie sięgnę po kontynuację, którą sugeruje nie tylko niedokończony wątek, ale także informacja o drugim tomie, znajdująca się na okładce.
„Niby czasy się zmieniają, świat idzie do przodu, lecz w górach dużo rzeczy wciąż pozostaje takich samych…”
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Dolnośląskie
Młody stomatolog Maksymilian Rajczakowski jedzie w Karkonosze, by odetchnąć od rodzinnych problemów. Nie jest świadomy tajemnic drzemiących w wojennej przeszłości gór. Czy znajdzie to, czego szuka? ...
Śnieżne Kotły pamiętam z wędrówek studenckich po Karkonoszach. W Twojej recenzji opowiadasz tyle o tym paśmie, że grzechem byłoby nie przeczytać. Zamawiam!
Popatrz, u mnie tylko kota i pewnie dlatego jestem tak namolna, a ona zwiewa przed macaniem 🤣 Już kiedyś myśleliśmy o jakimś szczurowatym. Chyba pora wrócic do tematu.
Młody stomatolog Maksymilian Rajczakowski jedzie w Karkonosze, by odetchnąć od rodzinnych problemów. Nie jest świadomy tajemnic drzemiących w wojennej przeszłości gór. Czy znajdzie to, czego szuka? ...
Lubicie góry? Bo ja bardzo ❤️ Dlatego fajnie poznać legendy i historię naszych Karkonoszy ⛰️ "Wiesz, gdy jestem w górach, zawsze towarzyszy mi takie uczucie, że tu, wysoko, człowiek jest jakby dalej...
"Schronisko, które przestało istnieć" autorstwa Sławka Gortycha to intrygujący kryminał, który przenosi czytelnika w tajemnicze Karkonosze. Głównym bohaterem powieści jest Maksymilian Rajczakowski, s...
@weronikanowak
Pozostałe recenzje @gala26
𝗠𝗮𝗴𝗶𝗰 𝗠𝗶𝗸𝗲
𝑀𝑖𝑘𝑜ł𝑎𝑗 𝑑𝑜 𝑤𝑦𝑛𝑎𝑗ę𝑐𝑖𝑎 to ostatnia książka świąteczna, którą przeczytałam w tym roku. Była to niezwykła przygoda literacka – autorka oczarowała mnie niebanalną historią, w...
Małgorzata Starosta to moja niekwestionowana królowa komedii kryminalnych i powieści wszelakich. To autorka zdolna, empatyczna i otwarta na ludzi. Kobieta o wielu twarza...