Jeśli lubicie legendy arturiańskie ta książka jest dla Was! Jeśli ich nie lubicie to tym bardziej jest ona dla Was! Jednak jeśli już spotkaliście się z opowieściami o królu Arturze, jeśli myślicie, że znacie ten świat, to ... jesteście w błędzie :) Zapomnijcie o jakichkolwiek wyobrażeniach na temat Artura i jego historii; zapomnijcie o rycerskich romansach, o pojedynkach dzielnych i prawych rycerzy, o tradycyjnym - rozpowszechnionym - wizerunku Artura i jego kompanów. Bernard Cornwell przedstawi Wam miniony świat, zaludniony przez Brytów, Saksonów i Franków, w wyjątkowy i bardzo pociągający sposób. I sprawi, że Artur stanie się dla Was bardziej realny niż kiedykolwiek wcześniej.
"Wszystko zaczęło się od narodzin dziecka.
W mroźną noc ciche i białe królestwo oświetlał księżyc w nowiu.
A w wielkiej sali zamku krzyczała Norwenna.
Ani na chwilę nie przestawała krzyczeć."
"Zimowy monarcha" to pierwsza część trylogii podejmująca temat legendy króla Artura. To opowieść o jego powrocie do Brytanii z wygnania i o wojnie domowej między drobnymi królestwami, rozsianymi na wyspach, w obliczu zbliżającej się inwazji saksońskiej.
Najpierw poznajemy mnicha o imieniu Derfel - Saksończyka, syna niewolnicy, sierotę przygarniętą przez Merlina. Kiedyś był on kapitanem i czempionem Artura, nosił przydomek Cadarn, co znaczy "potężny" i otrzymał tytuł lorda. Teraz jest starym mnichem, marznącym w klasztorze pełnym przeciągów i człowiekiem, który spisuje historię życia Artura dla księżnej Powys, Igraine. To on wprowadza nas w świat wczesnośredniowiecznej Brytanii. Jego opowieść zaczyna się w chwili gdy sam jest młodym chłopakiem, wciąż żyje na wyspie Ynes Trebes, na którą zabrał go Merlin, a władzę nad Brytanią sprawuje Uther Pendragon, Wielki Król. Stary Uther, który wciąż czeka na prawowitego dziedzica.
Artur - nieślubne dziecko Uthera - przebywa w tym czasie w Benoic u króla Bana, gdzie uczy się, jak być dobrym władcą (Banowi lepiej wychodziła teoria niż praktyka, o czym przekona się boleśnie na własnej skórze) i jest z dala od swego ojca, który znienawidził go za śmierć swojego drugiego syna - prawowitego dziedzica - ukochanego Mordreda. Życie rzadko układa się po naszej myśli, nawet wielcy wodzowie tego doświadczają. Świat, który budowali, o który walczyli, wali się, zawarte sojusze rozpadają się, przyjaciele stają się wrogami. Wtedy potrzebny jest bohater; ktoś, kto przywróci ład i pokój albo przynajmniej równowagę sił w kraju. Tym kimś jest oczywiście Artur.
Nie będę się rozpisywała na temat treści książki, bo każdy choć trochę, tak z grubsza, zna tę historię. Po za tym to pokaźny tom, wielowątkowy i pełen szczegółów. U Cornwella pojawiają się zarówno Galahad jak i Lancelot, jest Ginewra i Merlin oraz Nimue i Morgana. Może Was tylko zaskoczyć fakt, że żadne z nich nie jest takim, jakim zazwyczaj przedstawiają ich legendy. I to mi się podoba!
"Zimowy monarcha" jest bardzo dobrze napisaną książką, wciągającą od samego początku i nie nudzącą czytelnika do samego końca. Pisarz świetnie połączył nieliczne udokumentowane fakty z historyczne z legendami, które powstawały przez wieki wokół Artura i Merlina i pobudzały wyobraźnię kolejnych pokoleń odbiorców. Cornwell stworzył świat, który mógł istnieć naprawdę. Jaka jest Brytania tego okresu w jego wydaniu? To kraj szarpany rozterkami, rozrywany wojnami - domowymi i z najeźdźcami, bez jednolitego prawa po za jednym - zwycięży najsilniejszy. To świat, w którym ścierają się różne religie - od wiary w rzymskich bogów, poprzez wiarę w starych bogów Brytów, aż do chrześcijaństwa. Także i na tej płaszczyźnie toczy się wojna. Wojna nie tylko o dusze, lecz przede wszystkim o wpływy w świecie doczesnym. Bernard Cornwell doskonale wyjaśnia nam w swojej książce źródła tych przepychanek politycznych i religijnych, zgrabnie czerpiąc z dostępnych źródeł historycznych.
Bohaterowie wykreowani przez pisarza są zwyczajni; źli mają swoje zalety, a dobrzy - wady. Nikt nie jest krystaliczny, nikt nie jest nieomylny, nikt nie jest ideałem - choć wielu widzi siebie takimi. Każda postać to człowiek z krwi i kości, popełniający błędy i ponoszący konsekwencje swoich decyzji, dzięki czemu odbiór opowiadanej przez Derfla historii jest bardziej intensywny, a sama historia staje się wiarygodna. I mimo, że przedstawiony w książce świat to także czas ostatnich druidów, których moc jest nadal istotna i przerażająca dla ówczesnych ludzi, to magia nie zdominowała wykreowanego przez pisarza świata. Równocześnie historia zawarta w "Zimowym władcy" jest przesycona, że tak to ujmę, pierwotną magią, tkwiącą w ludziach, w ich podświadomości, w ich tradycjach, w ich pojmowaniu świata; często zapomniana, zepchnięta na bok przez zdobywające co raz więcej wyznawców chrześcijaństwo. Ta magia pulsuje w krwi bohaterów i przydaje powieści lekko mrocznej aury.
Pierwszy tom trylogii arturiańskiej Cornwella to powieść o zagubionych ludziach, o zagubionych społecznościach, plemionach, próbujących znaleźć swoją drogę i przetrwać w kształtującej się na ich oczach nowej rzeczywistości. Znajdziecie w niej prawdziwą przyjaźń i śmiertelnych wrogów, intrygi, spiski, miłość, namiętność, pychę i ludzką głupotę, zazdrość, żądzę władzy, marzenia, lojalność, przemoc i gwałty, zemstę, bitwy, dawne obrzędy i wiele wiele więcej. A wszystko to wymieszane w idealnie wyważonych proporcjach.
Szepnę Wam jeszcze tylko tyle. Nie macie, co liczyć na turnieje rycerskie ani rycerzy w lśniących zbrojach, bo takowych w V w. nie było. Nigdy nie przepadałam za Lancelotem, a po tej powieści moja niechęć do niego jeszcze wzrosła.