Wojna zimowa (1939–1940) to jeden z najbardziej fascynujących i zarazem tragicznych epizodów II wojny światowej. Mała Finlandia, broniąca się przed sowieckim kolosem, stała się symbolem heroizmu i determinacji. Bair Irincheev, rosyjski historyk z Petersburga, w książce „Wojna fińsko-sowiecka” (wydanej w serii Sekrety historii przez wydawnictwo RM) nie tylko rekonstruuje przebieg walk, ale też demaskuje mechanizmy sowieckiej machiny wojennej. To opowieść o tym, jak słabość wielkiego mocarstwa spotkała się z siłą narodu, który nie zgina karku.
AUTOR: HISTORYK MIĘDZY DWOMA ŚWIATAMI
Bair Irincheev (ur. 1977 w Petersburgu) to postać niezwykła na tle rosyjskiej historiografii. Specjalizuje się w konfliktach radziecko-fińskich, a jego prace cechuje rzadki obiektywizm – unika zarówno sowieckiej propagandy, jak i fińskiej martyrologii. Irincheev, wychowany w mieście o bogatej historii (dawnym Leningradzie), od lat mieszka w Finlandii, co pozwala mu czerpać z archiwów i relacji obu stron. Jego wcześniejsze książki ugruntowały jego pozycję jako eksperta od wojskowości północnej Europy. W „Wojnie fińsko-sowieckiej” łączy drobiazgowość badacza z pasją gawędziarza.
HISTORIA I ANALIZA: DLACZEGO ARMIA CZERWONA ZAWIODŁA?
Irincheev nie ogranicza się do opisu bitew. Sięgając po relacje żołnierzy, dzienniki frontowe oraz tajne raporty, pokazuje, jak system sowiecki zadekretował własną klęskę. Gigantyczna Armia Czerwona, dysponująca tysiącami czołgów i samolotów, utknęła w fińskich lasach, sparaliżowana przez błędną taktykę. Szturmowanie umocnień Linii Mannerheima bez rozpoznania, wprost pod ogień fińskich karabinów maszynowych było tragiczne w skutkach. Dowódcy bali się podejmować decyzje, by nie narazić się Stalinowi. Efekt? Chaos w łańcuchu dowodzenia. Do tego należy dodać brak zimowych mundurów, głodowe racje żywnościowe i masowe dezercje.
Autor nie pomija jednak fińskich błędów. Choć marszałek Mannerheim stał się legendą, jego armia – mimo świetnego wyszkolenia – była zbyt nieliczna, by wygrać wojnę. Irincheev podkreśla: Finowie nie pokonali ZSRR, ale zmusili go do okupacji na własnych warunkach.
Książka wyróżnia się imponującą bazą źródłową. Irincheev dotarł m.in. do raportów fińskiego wywiadu – np. o masakrach jeńców sowieckich, które Helsinki długo ukrywały. Ponadto korzysta z dokumentów NKWD – ujawniających skalę represji wobec własnych żołnierzy (w samej 44. Dywizji rozstrzelano 167 „panikarzy”). Odwołuje się też do wielu wspomnień uczestników tych wydarzeń. To nie jest suchy wykład – to opowieść o ludziach w potrzasku historii.
Choć Irincheev unika akademickiego żargonu, natłok dat, nazwisk i jednostek może przytłoczyć laików. Brakuje map ilustrujących kluczowe bitwy, co utrudnia śledzenie działań wojennych. Szkoda też, że autor nie rozwinął wątku międzynarodowej reakcji na wojnę – np. jak zachodnie państwa balansowały między sympatią dla Finlandii a strachem przed Stalinem.
LEKCJA HISTORII, KTÓRA WCIĄŻ BOLI
„Wojna fińsko-sowiecka” to nie tylko relacja z militarnego starcia. To studium władzy, strachu i ludzkiej woli przetrwania. Irincheev udowadnia, że nawet w najczarniejszym momencie historii jednostki mogą zachować godność – jak fińscy żołnierze, którzy na nartach przemykali między sowieckimi czołgami, czy cywile, którzy palili własne domy, by nie dać wrogowi schronienia.
Dziś, gdy Rosja znów sięga po imperialną retorykę, ta książka brzmi szczególnie aktualnie. Przypomina, że agresja nie zawsze się opłaca – nawet jeśli ma się przewagę liczebną.
To dobra książka dla miłośników historii wojskowości, którzy chcą zrozumieć, jak słabość systemu może zniweczyć przewagę technologiczną i dla każdego, kto wierzy, że nawet w obliczu apokalipsy odwaga może być bronią.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.