Zdarzają się w moim czytelniczym życiu książki, które do mnie przemawiają. No, w zasadzie każda w jakiś sposób do mnie przemawia. Jedne mówią: nie jestem dla ciebie, trzymaj się ode mnie z daleka; inne przyciągają do siebie obiecując świetnie spędzone chwile i niezapomniane emocje. "Zielarka" Katarzyny Muszyńskiej szeptała do mnie nieśmiało i cichutko, i za pierwszym razem nie usłyszałam jej głosu. Szczęśliwie się jednak złożyło, że trafiła w moje ręce.
Było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po lekturze. Jak do każdej książki, tak i do tej podeszłam z otwartymi ramionami i czystym umysłem. I powiem Wam, że "Zielarka" dała mi to, czego oczekiwałam. Ciekawą i wciągającą historię oraz bohaterów, do których mogłam zapałać mocniejszymi (pozytywnymi bądź nie) emocjami. Tego ostatniego mi brakowało w minionym czasie.
***
Katarzyna Muszyńska zabierał mnie w odległą przeszłość Polski, na ziemie kujawskie, do osady w której żyją zielarki. Poznałam Marenę, szesnastoletnią zielarkę z Góry Kujawskiej. Dziewczyna nie jest zwyczajna. Jej moc objawia się dość niespodziewanie i od tamtej pory życie Mareny ulega zmianie i właściwie od tamtego momentu wydarzenia przyspieszają, pojawiają się pytania, na które wraz z Marką i jej towarzyszami poszukiwałam odpowiedzi.
Bardzo przyjemny styl i tajemnica mocy głównej bohaterki sprawiły, że dałam się pochłonąć historii. Początkowo spodziewałam się tylko historii o młodej zielarce i jej poszukiwaniom swojej drogi. Cytaty i fragmenty, na które natknęłam się jeszcze przed lekturą ujawniły mi jeszcze jedną ważną postać tej opowieści: młodego wikinga Eskila. To, że coś łączy lub połączy tych dwoje wiedziałam jeszcze przed rozpoczęciem przygody z "Zielarką". Pytanie brzmiało: co ich łączy?
Pojawienie się przybyszów z północy wprowadziło do powieści element brutalności i dynamizmu. Podobało mi się to urozmaicenie, tym bardziej iż stanowiło świetne dopełnienie stonowanych fragmentów z Mareną.
"Od czterech wieków, co jakiś czas nawiedzali te ziemie. Pojawiali się niczym krwiożercza horda. Niszczyli wszystko i znikali, aby następnym razem siać jeszcze większy zamęt."
***
Autorka wybrała sobie temat fascynujący, a jednocześnie bardzo wymagający, zmuszający do stworzenia solidnej podstawy i poszukiwań potrzebnych informacji. Muszę przyznać, że K. Muszyńska wykonała kawał dobrej roboty. Opisana rzeczywistość jest wiarygodna i kompletnie niewymuszona, co znaczyło dla mnie ni mniej, ni więcej, tylko to, iż sama autorka świetnie się w tym świecie odnalazła. Tylko... Wiem, może to niepotrzebne czepianie się, ale myśl ta przylgnęła do mnie i nie chciała dać spokoju, więc się nią podzielę: główni bohaterowie mają bardzo ładne, niecodzienne w porównaniu z innymi, imiona, podczas gdy cała reszta jest przerażająco pospolita. Lepiej czyta się o przygodach Mareny, niż na przykład Żyrborki czy Miłki, prawda?
Świat zielarek, pogańskich bogów, słowiańskich demonów jest niezwykle intrygujący, a Katarzyna Muszyńska zabierała mnie do takiego właśnie uniwersum, a wyprawa ta okazała się niezwykle udana.
"Mimo że nie więziły jej żadne kraty, to na kostce czuła niewidzialny sznur. Jego drugi koniec spoczywał w rękach trzech przebiegłych Zorz."
Główna bohaterka może wzbudzać irytację swoim zachowaniem, ale jeśli o mnie chodzi bardzo się z Mareną polubiłam. Jeszcze bardziej polubiłam się z Eskilem, którego wypowiedzi w pewnym momencie fabuły wprowadziły humorystyczny akcent. Wilkomir także był jednym z moich ulubionych bohaterów.
***
Poszukiwanie swojej drogi, uczucie niespełnienia, przyjaźni, ukryte motywy, które napędzają nasze działanie: między innymi te właśnie wątki znalazłam w "Zielarce" i nie będę ukrywać, że świetnie mi się je odkrywało. Nie brakło także subtelnego wątku miłosnego, jednak nie jest on na tyle mocny, by zdominować pozostałe, co również bardzo mi się podobało.
Wędrówka razem z Mareną i Wilkiem pozwoliła bardziej poznać świat i prawa nim rządzące. Odczuwam pewien niedosyt, ponieważ ledwie wzmianka sugerowała, że na ziemiach polskich pojawiła się nowa religia, a chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej na ten temat. Zakończenie sugeruje możliwość kontynuacji, co pozwala mi mieć nadzieję, na zaspokojenie ciekawości :)
***
Lekkość stylu, wymieszanie historii z fantastyką, sięgnięcie w głąb rodzimej mitologii czynią z "Zielarki" pozycję, obok której nie można przejść obojętnie. Już podczas czytania nasuwało mi się jedno słowo związane z "Zielarką": magiczna. Taka dla mnie była ta powieść. Przesycona emocjami, tajemnicami, doprawiona nutką magii i odrobiną brutalności.
Jeśli poszukujecie książki fantastycznej, sięgającej daleko w przeszłość i czerpiącej ze słowiańskiej mitologii, a przy tym spędzić miło czas to "Zielarka" będzie doskonałym wyborem.