W moim stosie książek do przeczytania, który rośnie w zastraszającym tempie, nie było żadnej powieści Joe Abercrombie'ego. I pewnie jeszcze długo by się tam nie znalazła, gdyby nie pewien artykuł o utworach polecanych przez George'a R.R. Martina. Trzeba przyznać, że wśród wszystkich zaprezentowanych tam tytułów "Zemsta najlepiej smakuje na zimno" prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Okładka i nominacja do British Fantasy Award ostatecznie mnie przekonały.
W wielkim skrócie (bo fabuła jest zbyt złożona, żeby o niej opowiadać i nie dopuścić się spoilerów) pasowałoby nakreślić całą historię. Bohaterką, za którą chcąc-nie chcąc będziemy podążać, jest Monzarro Murcatto - najsławniejsza z najemników. Rzeźniczka z Caprile, zwana także Wężem Talinsu, to kobieta, w której zachowaniu nie ma ani odrobiny delikatności. Żyjąc pośród zapalczywych mężczyzn, zaczęła ich przypominać - stała się bezlitosną morderczynią, której jednak nie można odmówić odwagi.
Pewnego dnia jednak Monza i jej brat stają się niewygodni dla księcia Orso i ten postanawia ich zgładzić. Brutalnie morduje Bennę i razem z ranną generał Murcatto zrzuca ich z kamiennego urwiska. Takiego upadku nie można przeżyć - tak przynajmniej myśleli ludzie, którzy go obserwowali, bowiem Monzę przed śmiercią ratuje ciało brata. Ledwo żywą kobietę znajduje adept sztuk medycznych, ale mimo najszczerszych chęci nie jest w stanie uchronić jej przed kalectwem. Sławna Rzeźniczka z Caprile postanawia się zemścić, a zemsta w jej wykonaniu będzie naprawdę okrutna. Razem z Caulem Dreszczem, barbarzyńcą z Północy, a także mordercą z obsesją na punkcie liczb, mistrzem trucicielskim Morveerem i dręczycielką Vitari, układa misterny plan, mający na celu pogrążenie każdej osoby, która miała cokolwiek wspólnego z zabójstwem jej brata.
Niestety, nie udało mi się polubić generał Murcatto i przez całą powieść przyglądałam się jej historii z niejaką obojętnością. Wartości bohaterki są mi obce, a jej poczucie wyższości nad wszystkimi innymi jeszcze bardziej mnie odpychały. Tą opętaną rządzą zemsty kobietę może usprawiedliwić jedynie fakt, że przez większość czasu jest pod wpływem narkotyku, co jest bezpośrednio skutkiem tego, iż straciła wszystko, na co pracowała przez całe życie. Choć losy Monzy ewidentnie mnie nie zajmowały, to jednak muszę przyznać, że jej postać jest literackim majstersztykiem - podobnie zresztą jak sylwetki jej wspólników. Żaden z bohaterów nie jest jednoznacznie związany z dobrem lub złem, podobnie zresztą jest w prawdziwym życiu. Fikcja literacka Joe Abercrombie'ego jest - pod względem ludzkich zachowań - do bólu rzeczywista.
Jak już wspomniałam - dzieje pani generał nie spędzały mi snu z powiek. A jednak coś sprawiło, że ciężko było mi się oderwać od tej ponad sześciuset stronicowej powieści. Była to bez wątpienia mnogość postaci, przy których można poczuć wiele emocji - od współczucia po nienawiść. Na kartach tej książki znajdziemy pełno zwrotów akcji, gwałtownych wydarzeń, a nawet czarnego humoru, którego próbki tutaj nie mogłam sobie odmówić:
"- A na czym polega Boży plan według ciebie, generale?
- Od dawna podejrzewam, że na robieniu mi na złość."
"Zemsta najlepiej smakuje na zimno" to powieść w której znajdziemy walkę zła z jeszcze gorszym złem, co zostało przez autora doskonale zaakcentowane wulgarnym stylem i turpistycznymi, naturalistycznymi, krwawymi opisami. Czasami zbyt turpistycznymi i zbyt krwawymi, żeby przejść obok nich obojętnie. Moja wrażliwość estetyczna została zdecydowanie nadwyrężona - w tej powieści wszystko jest okropne. Nawet seks jest tutaj zbieraniną wyuzdanych i mało popularnych (lekko powiedziane) fantazji.
Książkę polecam osobom z mocnym zdrowiem, takim które wiedzą, że świat nie zawsze jest kolorowy. Pieniądze i władza są tu bogami, honor, lojalność i miłość nie istnieją, a zemsta nie smakuje ani na gorąco, ani na zimno.