"Monday you can fall apart / Tuesday, Wednesday break my heart / Thursday doesn't even start / It's Friday I'm in love!"
Tekst tej piosenki jest równie ponadczasowy jak sama kapela The Cure. Richard Carman, będący jednocześnie rówieśnikiem Roberta i fanem jego zespołu, zaczyna swoją książkę słowami: "The Cure nieustannie inspiruje. Bijącym sercem The Cure jest Robert Smith".
Czytelnicy mogli się nastawiać na bardziej szczegółowe przedstawienie postaci wokalisty i frontmana, jednak jak to bywa zawsze w przypadku biografii muzyków, ciężko pominąć istotny wpływ, jaki wywierają na nich kariery. Tak było i tutaj - Robert Smith. The Cure jest to w dużej mierze trzydziestoletnia historia zespołu, powstałego w 1976 roku. Przeszedł wiele metamorfoz, dotykających zarówno składu, nazwy oraz swojej muzyki. Każda z tych przemian została dokładnie opisana przez Richarda Carmana, jednak pierwiastkiem stałym zawsze jest Robert Smith.
Odniosłam wrażenie, że autor snuje opowieść. Kiedy on dorastał, rozwijał się zespół Roberta Smitha. Richard Carman wspomina ważne wydarzenia z życia The Cure, bo był ich świadkiem, a nie dlatego, że przeczytał o nich w gazecie. Nie przypomina to suchej zbieraniny faktów przy których człowiek czuje się senny i nabiera potrzeby położenia się do łóżka - wręcz przeciwnie jest to spontanicznie napisana książka, doprawiona rzetelnymi wypowiedziami krytyków, współpracowników i samego Roberta Smitha (na końcu podane są źródła z których czerpał autor - większość książek, artykułów, stron internetowych i nagranych wywiadów, które dla fanów mogą być bezcenne).
Trzeba jednak głośno powiedzieć, że Richard Carman jest zafascynowany zespołem i brak mu potrzebnego przy pisaniu biografii obiektywizmu. Rozpisuje się o fenomenie wokalisty, co widać chociażby pod koniec książki: "W Robercie odnajdujemy poetę piszącego z rzadko spotykaną wrażliwością, połączoną z inteligencją. (...) Jest malarzem obrazów, które wyglądają tak samo dobrze wtedy, kiedy patrzysz na nie z końca sali, jak i wówczas, gdy podajesz je szczegółowej analizie pod szkłem mikroskopu.". Nie jest to do końca bezstronny osąd, trudno jednak go wymagać od wieloletniego fana. Chwilami przychodziło mi jednak na myśl, że biografia powinna się nazywać "100 powodów za które Richard Carman kocha The Cure".
Autor czasami gubił wątek - jak na książkę o Robercie i jego zespole David Bowie zajmował wyjątkowo dużo miejsca. To prawda - wywarł on wielki wpływ na The Cure, ale wystarczyło wspomnieć o tym raz. Chwilami można było odnieść wrażenie, że Richard Carman nie do końca wie czym zapełnić swoją książkę.
Ciężko mi powiedzieć na ile informacje zawarte w biografii będą zaskakujące dla długoletnich fanów, którzy śledzą losy zespołu z zapartym tchem. Czytając dowiemy się jednak wiele o inspiracjach do poszczególnych utworów i całej twórczości Roberta i jego kolegów. Fani będą też zachwyceni umieszczoną na końcu dyskografią, która z pewnością pozwoli im uzupełnić braki.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o pięknym wydaniu książki - twarda oprawa, dobra jakość, piękne kolorowe zdjęcia - to już chyba znak firmowy Wydawnictwa Anakonda. Wszystkim fanom The Cure polecam, bo zdecydowanie warto.