"Zmowa pierwszych żon"...
Dla wielu pierwszym skojarzeniem będzie toksyczny odpad z samego dna śmietnika kinematografii Hugh Wilsona w obsadzi:e Diane Keaton/Bette Midler/Goldie Hawn. Mnie też krwawią od niego oczy. Zapomnijcie o filmie; zignorujcie i patrzcie przez niego jak arystokraci patrzą na służbę - on NIE ISTNIEJE. Potraktujcie go jak dama z okładki - rozgniećcie glistę laczkiem. Wbijcie na coś ostrego i zostawcie na pastwę robalom. Sięgnijcie po książkę. Najlepiej tę wydaną przez Amber, by maksymalnie odciąć się od filmowej maszkary. Proszę?
A teraz przenieśmy się do Nowego Jorku, w elitarny świat WASPów: Luksusowych apartamentów, kobiet ze "sfer", starych nazwisk. wielkich pieniędzy i jeszcze większych przekrętów. Tutaj, oprócz koligacji i zer na koncie, pozycję społeczną "w pewnym wieku" wyznacza bardziej luksusowy, bardziej wypasiony blond-model drugiej żony.
Pierwsze - poobijane życiem i sfatygowane wiekiem - starzeją się w zapomnieniu na jakimś szrocie. Ale czy na pewno?
Oto historia kilku z nich.
Annie, Elise i Brenda żyły dostatnio i wygodnie dopóki świat nie zawalił im się na głowy. Ich mężowie osiągnęli szczyt i teraz chcą nowego życia - bez nich.
Kupony od sukcesu odcinać będą już z nową, bardziej prestiżową żoną. Annie, Elise i Brenda stają przed wyborem: Schować głowę w piasek i lizać rany w kącie, jak zbite psy lub zebrać z życia to, co zostało i odpłacić byłym mężom ich własną monetą. Katalizatorem jest samobójczy list ich wspólnej przyjaciółki. Cynhia Griffin chciała tylko być kochaną. Chciała, by komuś na niej zależało. Spragniona ciepłego uczucia. za ten gest gotowa była oddać całą siebie. A była tylko szczeblem w drabinie dla giełdowego karierowicza.
Z tej przyczyny trzy rozgniewane kobiety zwierają szyki i wystawiają swoim "eks" słony rachunek, doliczając procent za doznane upokorzenia.
I wymierzają sprawiedliwość. Za siebie. I za Cynthię. W imię zasad.
Książka fabularnie rozkręca się dość niemrawo, powiedziałabym, że z lekkim falstartem, lecz rozgniewana Elise, wspierana przez wiedźmowatą Brendę dają "Zmowie..." mocnego kopa i akcja dość szybko z miejskiej popierdółki przesiada się do stylowego roadstera. A trzeba przyznać, że tytułowe byłe celują precyzyjnie i uderzają boleśnie.
Aaron, Bill, Morty, Gil Griffin - każdy straci coś wyjątkowo dla niego cennego - i będzie to ledwie początek ich upadku. Rozeźlone "Byłe" dopilnują, by upadli z hukiem.
Annie - za sprzeniewierzenie funduszy na opiekę córki.
Elise - za całokształt kłamstw, zdrad i fałszywych obietnic.
Brenda - za odebranie tego, co jej się słusznie należy i sprowadzenie jej do roli nędzarki,niemal żebrzącej o każdego centa.
Podoba mi się sposób i metody jakimi dobierają się swoim eks do jajec. Podoba mi się, że "Zmowa..." nie skupia się wyłącznie na odwecie.
Główne bohaterki to rozwiedzione kobiety po czterdziestce. Każda ma własny bagaż doświadczeń i problemy, o których nie chce mówić nawet przyjaciółkom.
Mogą płakać i szlochać nad własnym losem. Mogą pogodzić się z nim pogodzić i stać biernie w miejscu, chowając głowę w piasek. Mogą przewartościować poglądy i ruszyć do przodu z nowy życiem i nową sobą. Każda z nich ma wybór i własne lęki do pokonania. Od niej zależy, jak sobie z tym poradzi.
Muszę powiedzieć, że bardzo to było satysfakcjonujące. Bo to zawsze napawa optymizmem, gdy ktoś mimo życiowej zawieruchy zbuduje sobie nowe życie i szczęście od nowa.
Nawet jeśli jest tylko postacią z książki. Oczywista, można się upierać, że wygrały dzięki pieniądzom i znajomościom a rolę dobrej wróżki odgrywał wujek, ale czy to ważne?
"Zmowę pierwszych żon" czyta się z przyjemnością. To świetna książka na bardzo dobrym poziomie. Bawi, wciąga, wzrusza. Relaks dla umysłu i pożywka dla ducha.
Do dziś jestem wdzięczna księgarzowi, że mi ją polecił. To znakomita książka.
Nieprzerwanie jedna z moich ulubionych.