Drugi dzień i kolejny post na temat książki, kontynuacji „Towarzyszki mafii”. Cieszę się, że posiadam drugą część i mogłam bez jakiejkolwiek przerwy czytać na temat dalszych losów moich ulubionych bohaterów.
Początek jest nudny, powiem to wprost, bez bicia. Powrót zaginionej żony nie napawał mnie optymizmem, ponieważ historia stała się tak zagmatwana, że w pewnych momentach traciłam wiarę w to, że będzie dobrze. Gdy już bohaterowie zbliżali się do prawdy, jedna informacja sprawiała, że wszystko się pieprzyło. Sieczka w mózgu bez dwóch zdań. Mamy tutaj więcej sprośnych scen, których nie było aż tak dużo w pierwszej części. Miałam już takie wrażenie, że gdy tylko Ellie i Diego na siebie spojrzą to skończy się to łóżkiem. Poniekąd miałam rację, ale nie zawsze. W poprzednim tomie nie wspominałam o moim ulubieńcu- Miguelu. Boże kochany, jakbym mogła to podeszłabym do tego gościa i go wyściskała, za to że jest, za humor i wszystko inne. Autorce naprawdę udał się ten bohater, który wnosi taką dawkę humoru, że czytelnik śmieje się w głos. To jest taki typ osoby, który jak trzeba jest groźny, stanowczy, bezwzględny i niebezpieczny, ale są też takie momenty, gdzie jest wyluzowany i czeka aby rozwalić system swoimi tekstami. Z kolei Nadia, gosposia Diego, którą traktuje jak własną matkę, też jest niezłym ziółkiem. Niby starsza kobieta, miła, opiekuńcza ale też potrafi przygadać i palnąć tekstem. W takich historiach, tacy bohaterowie urozmaicają całą tą otoczkę mroku. Wracając do Ellie, ona pokazuje, że nie jest już taka słaba jak nam się wydaje i pomimo wcześniejszych wydarzeń, akceptuje świat, w którym żyje jej partner. Nawet chce nauczyć się posługiwać bronią oraz strzelać, lecz Diego szybko hamuje jej zapał mówiąc kategoryczne nie. Diego bardzo stara się trzymać ją z dala od tego przestępczego półświatka ale to wcale nie jest takie proste jak nam się wydaje. Mam wrażenie, ale mogę się mylić, że w tej części stał się trochę zbyt miękki. No bo sami powiedzcie, boss mafii staje się, za przeproszeniem, taką miękką fają? No, ale wszyscy doskonale wiemy, co z człowiekiem robi miłość. Gdy się zakochujemy nie ma zmiłuj, nic nie może ustać nam na przeszkodzie do upragnionego szczęścia. Moje kolejne pytanie brzmi: Czy Diego boi się stabilizacji? Ma to związek z jego przeszłością, o czymś może nie wiemy? Wiadomo, w mafii kobieta życia oznacza słabość, no ale litości, żeby aż tak? Na pewno jest to jakaś trauma z dawnych czasów i nie mówię tu o zaginionej żonie. A tak jak już jesteśmy przy niej, to nie wydaje wam się podejrzane, że za szybko zrezygnowała z walki o Diego? Ja wam mówię, że ona jeszcze nie powiedziała swojego ostatniego słowa i usłyszymy o niej jeszcze nie raz. Podsumowując fabuła GENIALNA, czytając nie wiesz co będzie dalej. Akcja nie zwalnia tempa, a każda strona zaskakuje. Emocje są nieprawdopodobne, tego nie da się opisać w jednym zdaniu. Muszę zakupić trzeci tom w trybie natychmiastowym, ponieważ zniosę chyba jajko z niewiedzy co będzie dalej. Seria to istny sztos, kombo emocji. Jeżeli nadal się wahacie to serio przestańcie, bo to petarda uczuć.