Outsider recenzja

Nie ukrywam, że z książkami Kinga mi nie po drodze z powodu ich objętości. Ale skoro już uznałam, że nie będę czytać "Outsidera" to warto sięgnąć po serial. Obejrzałam go na HBO zaraz po premierze i... się zakochałam. Jaki to miało klimat! Jak trzymało w napięciu i zaskakiwało! Po prostu coś niesamowitego. Od tamtego czasu wiedziałam, że będę musiała przeczytać książkę. I proszę bardzo. Raptem trzy lata później sięgnęłam po pierwowzór.

Sporą część wydarzeń pamiętałam z serialu, szczególnie pierwszą połowę powieści, ale z drugiej już niewiele zostało mi w pamięci (z wyjątkiem zakończenia). Dlatego lektura była z jednej strony przypomnieniem wydarzeń, a z drugiej zaskoczeniem. Po takim czasie nie jestem w stanie ocenić jak wypada serial na tle książki, jeśli chodzi o zgodność fabuły. Ale jedno mogę powiedzieć z całą stanowczością. Zarówno serial jak i książka wywarły na mnie ogromne wrażenie.

King w "Outsiderze" stworzył niesamowity klimat. Z początku wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z brutalną zbrodnią, a sprawcą jest znany i szanowany Terry Maitland. Wielu świadków, liczne dowody. Nic tylko dokonać aresztowania i pozbyć się zwyrodnialca ze świata ludzi wolnych. Stróże prawa nie mają najmniejszych wątpliwości, że będzie to zarówno głośna, jak i ekspresowo rozwiązana sprawa. Tyle, że po aresztowaniu zaczynają pojawiać się wątpliwości...

Powieść to mieszanka gatunkowa. Zaczyna się jak typowy kryminał, ale z czasem... cóż, powiedzmy, że do głosu dochodzą inne gatunki, co nie wszystkim zapewne przypadnie do gustu. Ja czytałam z zapartym tchem, choć muszę zgodzić się z niektórymi opiniami i przyznaję, że druga połowa powieści jest interesująca, jednak nie trzyma już w takim napięciu. A co do zakończenia to zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu to serialowe.

Choć nie byli to moje pierwsze spotkanie z Autorem to dopiero teraz, po lekturze "Outsidera" nabrałam ochoty na bliższe poznanie jego twórczości. Na pewno muszę nadrobić inne książki, w których pojawia się Holly Gibney.