Za "Zdarzyło się pewnego lata" zabrałam się po przeczytaniu licznych zachwytów na bookmediach, szczególnie tych zagranicznych, jednak celowo unikałam wszelkich spojlerów i opisów dotyczących fabuły, żeby podejść do tej książki na luzie i bez zbędnych oczekiwań.
W skrócie, poznajemy Piper - celebrytkę, która jest znana z tego, że jest znana, a to za sprawą bogatego ojczyma. To bardzo rozrywkowa dziewczyna, która uwielbia imprezy, a bez telefonu nigdzie się nie rusza, bo dzień bez selfie to dzień stracony. Po kolejnej głośnej imprezie, która kończy się w areszcie, jej ojczym nie wytrzymuje i postawia wysłać kobietę do Westport - małego, nadmorskiego miasteczka, aby tam spoważniała i zastanowiła się nad swoim życiem. To właśnie w tym urokliwym miejscu poznaje Brendana - rybaka i kapitana statku, który od samego początku nie kryje swojego niezadowolenia przybyciem Piper i jej siostry do miasta.
Przyznaję, że sam pomysł na historię niesamowicie mnie zaintrygował, bo mamy tu wiele motywów i wątków, które uwielbiam, jak na przykład:
*małomiasteczkowy klimat,
*od niechęci do miłości,
*on zakochuje się pierwszy,
*postacie, które są swoim kompletnym przeciwieństwem, a jednak coś je do siebie ciągnie (celebrytka i rybak).
Całość jest napisana ciekawie, autorka potrafi zainteresować czytelnika i nie męczy długimi opisami. Nie przeszkadzała mi nawet narracja trzecioosobowa, za którą zazwyczaj nie przepadam, bo jednak całość była napisana tak lekko, że przez kolejne strony przechodziło się błyskawicznie. Już po tej jednej historii wiem, że styl Tessy Bailey do mnie trafia i na pewno skuszę się na kolejne historie od niej.
Początkowo miałam problem z Piper, która była niesamowicie egoistyczna, naiwna, a momentami nawet wydawała mi się głupiutka. Na przestrzeni całej historii trochę się uspokoiła, jednak nie zmienia to faktu, że ten typ bohaterek nie jest moim ulubionym i przez nią momentami aż przewracałam oczami. Brendan to natomiast typowy mruk, którego każdy miłośnik romansów pokocha prawdopodobnie od pierwszej strony. Oczywiście jest to mój kolejny książkowy mąż.
Relacja pomiędzy nimi także jest ciekawie przedstawiona i czuć pomiędzy nimi chemię, choć ostatnie strony książki nie do końca do mnie trafiły i mam wrażenie, że autorka sama nie miała pomysłu na punkt kulminacyjny.
Nie podobało mi się to, że kilka wątków zostało urwanych w połowie i nie doczekały się swojego zakończenia, jak na przykład relacja Piper z jej matką i ojczymem. Zabrakło mi tu jakiejś poważniejsze rozmowy, podsumowania i końcówka tej książki wydaje mi się pisana na szybko, byle tylko skończyć.
Reasumując, jest to ciekawy, zabawny romans, jednak jak dla mnie bez efektu wow. Nie zaskoczył mnie niczym szczególnym, ale mimo wszystko czytanie sprawiło mi dużo przyjemności. Jeżeli lubicie lekkie, zabawne, bardzo spicy historie to "Zdarzyło się pewnego lata" powinniście dodać do swojej listy, bo można się na niej świetnie bawić. Pamiętajcie jednak, że to jest typowa komedia romantyczna, która raczej nie wywoła miliona emocji i nie zmieni Waszego życia.