Kiedy odwiedzają mnie goście z zagranicy, czasem zabieram ich na ulicę Borgartún, którą nazywam Bulwarem Złamanych Snów.
Autor pokazuje im tam dwa budynki, gdzie skończył się jakiś świat: w Höfði skończyły się żelazna kurtyna, a w konsekwencji ZSRR i socjalizm, a w Kaupthing Bank, wskutek jego krachu (20 mld dolarów) Islandia jako państwo zbankrutowała. Magnason pochodzi z bardzo ciekawej rodziny i nie został naukowcem, ponieważ było dla niego oczywiste, że zamiast wyjeżdżać na badania (miał jechać badać faunę w Wenezueli ze znanym reptiliologiem Johnem Thorbjamarsonem, bratem matki) zostanie ze swoją dziewczyną, która zaszła w ciążę. Tak został dziennikarzem i publicystą. Jeden z jego dziadków wybrał inaczej i jest sławnym lekarzem w USA, drugi (babcia po wyjeździe męża wyszła za innego) pracował jako robotnik, ale zarazem był współzałożycielem islandzkiego pogotowia lotniczego i członkiem Towarzystwa Eksploracji Lodowców. Babcia (od nich obu) była pilotem, a uczyła się latać na szybowcach Grunau Baby zaprojektowanych w Grunau - mitycznym miejscu dla niemieckiego lotnictwa szybowcowego - czyli w dzisiejszym Jeżowie Sudeckim k. Jeleniej Góry. I babcia, i dziadek, który pozostał w Islandii, byli zakochani w lodowcach i islandzkim interiorze, który zaczęto badać dopiero w ostatnim stuleciu. Należeli też do jego pierwszych eksploratorów, choć wtedy nie było to łatwe: nie było dróg, były to ryzykowne wyprawy. Byli zakochani w jego nieskażonej naturze i należeli do pokolenia, któremu przyświecała dewiza: Kiedy nie musisz się wysilać nie ma zabawy. Dziś lodowce na potęgę topnieją, a w miejscach, którymi zachwycali się badacze, odkrywcy i poeci nie zważając na ekologię buduje się elektrownie. Potrzebne są one tylko hutom aluminium (Islandia pokrywa 20% światowego zapotrzebowania), które nie służą zaspokojeniu potrzeb tego kraju. Islandia pokryłaby swoje zapotrzebowanie energetyczne z ekologicznych źródeł geotermalnych, ale wytop aluminium jest bardzo energochłonny.
Ulubioną książką autora w biblioteczce dziadka była ta o reniferach (Blýants-myndir. Vísur og ljóð, 1906) Helgiego Valtýssona - podróżnika i poety islandzkiego, który na początku wieku, ujrzawszy dolinę Kringilsárrani, napisał, że krajobraz ten to "nabrzmiały ciszą kosmiczny wymiar Boga". Dziś, zaledwie 100 lat później, Magnason nie odważyłby się już użyć takich słów. Dziś byłoby w nich za wiele patosu, za dużo Boga. Język się "zekonomizował", odpoetycznił, natura stała się "niepotrzebna", jeśli dzika - dziś pisać tak jak Helgi to obciach. Język się zmieniał zawsze, ale kierunek zmian jest symptomatyczny. Kiedyś islandzcy skaldowie używali w swych pieśniach języka pełnego zwrotów odwołujących się do mitologii germańskiej. Zamiast "poezja" - pisali "miód asów" lub "dar Odyna", zamiast "niebo", mówili "hełm Karłów" a słowa takie jak "sumienie" nie istniały w ich języku. Potem nastąpiła era chrześcijaństwa z własnym aparatem pojęć, zwłaszcza etycznych, ale dziś wszędzie dominuje interes - ma to wpływ również na język, który został "przeekonomizowany", a tym samym na nasze myślenie o świecie. Wszystko musi być użyteczne, służyć czemuś, dać się przeliczyć na pieniądze. Więc już sam język stawia tamę dla słów. A w miejscu, które zachwycało i które ww. słowami opisywał poeta postawiono tamę dla rzeki, by powstała nikomu niepotrzebna elektrownia i by zmienić piękną dolinę w dno zbiornika pełnego błota.
Kiedy skończył studia, Magnason odbywał praktyki w Instytucie Islandzkiej Literatury, gdzie przechowywane są najstarsze zabytki piśmiennictwa tego kraju, m.in. Codex Regius z ok. 1100 roku, zawierający Księgę Królewską oraz Eddę poetycką. W księdze tej, jednym z najważniejszych źródeł skandynawskiej mitologii, znaleźć można Wieszczbę Völvy, która opisuje germański koniec świata - Ragnarök: "Słońce czernieje, ziemia w morzu tonie, znikają z niebios jasne gwiazdy; ogień się rozszalał pod drzewem Yggdrasil, gorącem osmala niebiosa..*. Jeśli się wczytać, to może to być opis tego, co prognozują badania naukowe - skutki ocieplenia klimatu. Czy żyjemy w czasach mitycznych? - zapytuje autor.
O globalnym ociepleniu mówi się dziś tyle, że nikt tego nie chce słuchać. Wnioski naukowców z różnych dziedzin są jednobrzmiące: jest cała masa symptomów mówiących o tym, że w naturze zachodzi coś ostatecznego, następuje jakaś wielka zmiana, coś się załamuje - zmienia się wszystko. Jest tego tyle, że powstaje efekt "białego szumu": przy wielkim natężeniu dźwięku przestajemy słyszeć, zostaje tylko ten szum. W badaniach rdzeni lodowców sięgających osadami milionów lat wstecz stwierdzono, że było 5 okresów wielkiego wymierania w historii Ziemi, podobnych do tego, kiedy wymierały dinozaury. Zdaje się, że właśnie mamy przed sobą szóstą falę wymierania. Naukowcy alarmują, ale są jak starożytna Kasandra: nikt nie chciał jej słuchać... Nikt bowiem nie chce słuchać czarnowidztwa. No i do pewnych rzeczy trzeba dorosnąć, przetrawić je, być na nie przygotowanym.
Podobnie nieprzygotowani byli Islandczycy na wolność, której nie oczekiwali, kiedy obcy - Jörundur, zwany żartobliwie przez Islandczyków Królem Kanikuły, podarował im 11. 07.1809 niepodległość, Nie przyjęli jej, bo nie byli świadomi jej wartości, nie wiedzieli, do czego im jest potrzebna. Walczyli o nią dopiero sto lat później. Dwieście lat później (w kwietniu 2009) oficjalni przedstawiciele tego państwa nie byli z kolei gotowi na przyjęcie Dalajlamy, kiedy odwiedzał ten kraj - wszyscy uciekli... By "nie drażnić Chin". Rozmawiał z nim Magnason, a przygotowując się do rozmowy, czytał buddyjskie i hinduskie teksty. I odkrył związek pomiędzy mitologią nordycką i himalajską. Chodzi o wyobrażenie prapoczątku życia: w Eddzie poetyckiej jest mowa o tym, że świat stworzyła krowa Auðumbla, która powstała ze szronu i wylizała z lodu człowieka. Czyli źródłem życia jest śnieg, szron, lodowiec. W tradycji hinduistycznej z rejonu Himalajów matką Ziemi jest również krowa - Kamadenhu. Lodowce są prawdziwą krową dającą życie subkontynentowi indyjskiemu, zasilając go mleczną, lodowcową wodą z Himalajów - mlekiem z wymion mistycznej lodowcowej krowy. Co będzie, jeśli lodowce stopnieją? Wg hinduskiej tradycji kiedy diabły rozszalały się na Ziemi i męczyły ją, ta pod postacią krowy prosiła bogów o ochronę. Obronił ją dopiero bóg Sziwa (mąż Parvati - córki boga Himalajów) przybierając postać człowieka i zabijając diabły. Dlaczego święta krowa? Tłumaczy to Swami Nikalaianda: krowa daje bez końca - mleko, cielęta (woły do pracy), odchody na nawóz, opał i na materiał budowlany, masło do świecenia i jako ofiarę dla bogów. Czy teraz ludzie stali się diabłami męcząc krowę-matkę? Kto ich teraz powybija w jej obronie? Podobieństw mitologicznych i onomastycznych jest więcej: Himinfjöl - Niebiańskie Góry w Eddzie, z których spłynęły święte wody - brzmią jak Himalaje, podobnie jak Humla, rejon u podnóża Himalajów, przez który biegnie szlak solny do świętej góry hinduistów Kajlas (tron Sziwy), z której wypływają 4 największe rzeki Indii - jak 4 wymiona karmiące cały ten kraj. Podobieństwa te nie muszą nas dziwić: nie darmo języki nasze są indoeuropejskie - mają gdzieś wspólny pień, więc może i wspólną mitologię. Podobnie obie mitologiczne tradycje mówią też o języku (niemal to samo znajdziemy w Pieśni Najwyższego w Eddzie):
Chroń się przed niewłaściwą mową, chroń dobrze to, co mówisz. Wyrzekłszy się niewłaściwych wypowiedzi, praktykuj właściwą mowę. (Dhamapadda, Ścieżka prawdy Buddy)
Jaka ma być ta mowa, jak mówić właściwie? Skoro naukowcy nie trafiają do przekonania decydentom, którzy siedzą w kieszeni lobby naftowego, fundującemu światu zakwaszenie mórz i ocieplenie klimatu (czyli w konsekwencji topnienie lodowców) kto i do kogo powinien o tym mówić? Wielu ludzi nauki przekonywało autora, że to on powinien o tym opowiedzieć. Komu? Wszystkim nam, którzy jesteśmy adresatami manipulacji firm i korporacji, jakie powodowane chciwością (innymi słowy: chęcią zysku) starają się rozhuśtać mechanizm konsumpcjonizmu, generujący coraz większe zużycie ropy naftowej: jako paliwa dla samolotów i aut (turystyka i przemieszczanie się), a także do produkcji milionów ton plastiku (pierwszy raz dowiaduję się, skąd tyle plastiku w oceanach i rybach: podobno rozdrobniony plastik dodaje się do proszków do prania i detergentów i tego już żadna oczyszczalnia nie jest w stanie oczyścić...). To co natura schowała w minerałach, pompujemy masowo do atmosfery. Coraz większa emisja dwutlenku węgla tworzy barierę nie przepuszczającą ciepła z atmosfery na zewnątrz w kosmos - powstaje efekt cieplarniany, jesteśmy jak w szklarni. Oceany pochłaniają C02, lecz w ten sposób stają się coraz bardziej kwaśne, uniemożliwiając wrażliwym na pH organizmom tworzącym plankton - podstawę pożywienia większości zwierząt morskich - zbudowanie sobie pancerzyków. Na potęgę wymierają również owady. To właśnie początek owej "szóstej fali wymierania", tylko tym razem jej przyczyną będzie gatunek ludzki. Czy więc żyjemy w czasach mitycznych, skoro możemy wpływać na wieczne lodowce? Odpowiedź dają myśliciele, jak Gandhi: Ziemia zaspokoi potrzeby wszystkich ludzi, ale nie ich chciwość. Podobnie mówi buddyzm iDalajlama, z którym autor spotkał się drugi raz, na jego zaproszenie już w jego siedzibie w Dharamsali: żądza jest nienasycona i nigdy nikomu satysfakcji ani szczęścia nie przyniesie, ale rozwój duchowy to coś, co bez końca można rozwijać.
Dziś "zyski i wzrost gospodarczy stały się punktami centralnymi nauczania, nie niosąc ze sobą żadnych celów wyższych" A przecież: Ten kto niszczy faunę Ziemi i piękno lasów tropikalnych oraz bezcześci kosmiczny wymiar Boga, przepadnie - powiada autor za tekstami mędrców sprzed tysięcy lat. Mimo że 30 szprych tworzy koło, to jednak pustka między nimi sprawia, że koło jest użyteczne. Istnienie przedmiotów ułatwia nam korzystne przystosowanie się do warunków panujących w świecie. Jednakże to rzeczy, które nie istnieją, przynoszą faktyczny pożytek. To pustka sprawia że koło się obraca. (Lao Tsy żyjący ok. 500 roku p.n.e, na islandzki przetłumaczony dopiero w 1921 roku). Jaki sens mają bagna, muchy, krokodyle, lisy -pytają dziś decydenci, deweloperzy, korporacje? Czy naprawdę Park Narodowy musi nam dawać jakieś korzyści? Spójrzmy, jakim językiem ze sobą rozmawiamy?? Czy tylko język ekonomii ma dzisiaj posłuch, trafia do przekonania? Naprawdę jedyny "racjonalny" argument, by zachować mokradła to ten, że tworzą one naturalną ochronę przeciwpowodziową i wiążą dwutlenek węgla? A co z potrzebami innych zwierząt niż ludzie? ''Siedliska dzikich zwierząt łączą się bezpośrednio z naszymi widokami na przyszłość - pisze Magnason. Bo dzika natura, naturalne siedliska, oceany - przestrzeń dla zwierząt - to jest właśnie ta pustka, dzięki której koło ludzkiego rozwoju może się poruszać. Bo jesteśmy zrodzeni z tej "pustki", jak mówi Tao: Wszystkie rzeczy zrodziły się z bytu, byt z kolei z niebytu.
Esej Magnasona to piękny, chwilami wręcz poetycki, ale zarazem bardzo rzeczowy (jest w nim mnóstwo linków do raportów naukowych, co można docenić zwłaszcza w ebuku) apel do wszystkich, by uświadomić nam katastrofalną sytuację ekologiczną świata, w jakiej się znaleźliśmy. Wymaga ona wielkiej mobilizacji jak w czasie drugiej wojny światowej: mobilizacji rządów, by zastopować emisję dwutlenku węgla i produkcję nierozkładalnych odpadów z tworzyw sztucznych. Odpady są wyrazem naszego szacunku dla Ziemi, pokazują jak bardzo odłączyliśmy się od obiegu materii, skoro nie są już budulcem dla natury, dla jej organizmów. A w wymiarze indywidualnym? Powinniśmy wrócić do mądrości naszych babć, podkreśla Magnason: należy dokończyć posiłek, donaszać ubranie po starszym rodzeństwie, cerować skarpety i nauczyć się umiaru. To co jest zgubne dla Ziemi i niepewne w przyszłości kryje się pod słowami "optymistyczne sygnały w gospodarce". Ów "rozwój" to interes koncernów i droga ludzkości do samobójstwa. Magnason porównuje idee takiego postępu ze wzrostem wagi organizmu, gdy nikt nie zwraca uwagi na to, czy w ciele zwiększa się masa mięśni czy tłuszczu. W obecnym kształcie ów wzrost prowadzi tylko do zawału. Słyszę właśnie w radiu, że do 2050 znikną wszystkie lodowce alpejskie. Ktoś, kto bywał na tych lodowcach choćby tylko na nartach poczuje oddech przyszłości na karku. Być może to ostatnia chwila, by temu przeciwdziałać.
Zdanie, jakim zatytułowałem recenzję, autor książki zaczerpnął z pism islandzkiego artysty Þorvaldura Þorsteinssona. Jest ono mottem książki Magnasona, która ukazała się po raz pierwszy w Islandii w 2019 roku.
* Opisy końca świata (sczerniałe niebo, wyschłe wody, plagi i śmierć milionów) można znaleźć również w Apokalipsie św. Jana. A co, jeśli 24 tajemniczych starców (Ap. 19,4) symbolizuje pokolenia ludzkie od czasu śmierci Jezusa? Autor długowieczność pokoleń wylicza chyba na jakieś 90 lat, więc koniec świata wg takiej rachuby wypadłby nam ok. 2160 roku... Wizje św. Jana choć młodsze, niż tradycja nordycka i hinduska, dotyczą co prawda zupełnie innego obszaru, bo doliny Eufratu, ale zdaje się że problemy będą miały charakter globalny, więc mogą być podobne...i wystąpić w tym samym czasie. ;)
Notatki>> Dalajlama wspomina, że jako dziecko nie chciał się uczyć, więc preceptor klasztorny często musiał używać specjalnej złotej rózgi, która była zarezerwowana tylko dla niego, ale lanie bolało tak samo jak zwykłą... Uważa, że to mu bardzo pomogło. To należałoby chyba dedykować wszystkim zwolennikom "bezstresowego wychowania dzieci".
Rozpisana na wiele głosów książka, która łączy esej z reportażem, osobistą historię ze staroislandzką literaturą, hinduską mitologią oraz refleksjami na temat postępującej katastrofy klimatycznej. Cz...
Rozpisana na wiele głosów książka, która łączy esej z reportażem, osobistą historię ze staroislandzką literaturą, hinduską mitologią oraz refleksjami na temat postępującej katastrofy klimatycznej. Cz...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @tsantsara
Bolało?
Zalane deszczem dublińskie ulice w chłodny zimowy dzień nie były odpowiednim miejscem dla szwendającego się małego chłopca. Dobra opowieść zawsze zaczyna się od herba...
Mamy już sierpień, ale rano jest zimno, a w powietrzu pachnie już jesienią. To druga książka Petry Soukupovej i - podobnie jak jej debiut (w 2008 nagroda im. J. Ortena ...