Bardzo kocham i cenię książki polskich autorów, więc tylko sporadycznie robię małe wyjątki i sięgam po książki z importu, jak w przypadku Kristy Cambron, która pisze chrześcijańskie powieści historyczne osadzone w czasach II wojny światowej. Autorka fascynuje się tym okresem historii od chwili, gdy usłyszała opowieści dziadka o jego doświadczeniach, jako drugiego pilota B-17 w czasie wojny. Przeczytałam serię „Ukryte dzieło”, która zachwyciła mnie, przedstawieniem ponadczasowych, porywających historii o przetrwaniu i wierze. Wzruszających, zasmucających, ale zarazem pełnych nadziei.
Najnowsza powieść autorki ma niespotykaną i ciekawą konstrukcję. Uwagę przykuwa zaskakujący prolog, a potem pojawia się kilka linii czasowych z wciąż przewijającym się nazwiskiem Coleman. Autorka wprawnie żongluje tymi czasami jak wytrawny artysta. Nic nie zgrzyta, nic nie umyka, wszystko toczy się płynnie i naturalnie. Ta bardzo nietypowa konstrukcja powieści, nie ułatwia jednak czytania, zwłaszcza na początku, ale te trudności z nadążaniem za fabułą i ciągłymi przeskokami w czasie, rekompensuje niezwykła historia, której trzeba dać czas, a potem gdy już wciągnie, czyta się ją z ogromnym zainteresowaniem. „Włoska balerina” to opowieść o okrucieństwie wojny, które nie oszczędzało nikogo, nawet małych dzieci. Prosta, ale przejmująca historia, która chwyta za serce i pozostanie na długo w pamięci.
Niespotykana konstrukcja „Włoskiej baleriny” spowodowała, że nie wiem, od czego mam zacząć pisanie mojej recenzji. Jak dotąd nie spotkałam się jeszcze z takim prowadzeniem narracji, gdzie występuje pięć różnych linii czasowych i kilku bohaterów, co do losów, których nie miałam pewności, czy w jakiś sposób się ze sobą połączą. Te wciąż przeskakujące tam i z powrotem linie czasowe, utrudniały mi czytanie i powodowały poczucie chaosu. Taki sposób narracji wydał mi się dość ryzykowny i karkołomny, bo zazwyczaj autorzy prowadzą narrację w odpowiedniej kolejności, jakiej tutaj nie było. Początkowe wrażenie chaosu i zagubienia za sprawą interesującej historii, gdzieś w końcu zniknęły. Zdaję sobie jednak sprawę, że podwójne linie czasowe i ciągłe przeskakiwanie narracji, nie każdemu mogą się spodobać. Sama, żeby się nie pogubić, zapisywałam wszystkie osi czasu, każdy wątek, na który się natknęłam, bo wtedy łatwiej było mi śledzić losy bohaterów, bo chociaż fabuła powieści jest dość powolna to i tak trzeba skupić się na czytaniu.
W ulicznej łapance giną rodzice małej dziewczynki, a gdy dziecko zostaje na ulicy samo z krwią matki na butach, jeden impuls powoduje, że Court wbrew rozkazowi dowódcy ratuje dziecku życie. Tamta chwila zmieni wiele w życiu kilku osób, które za wszelką cenę będą chciały uratować małą bezbronną dziewczynkę.
Uwagę przykuwają wyraziści bohaterowie, ale pomimo że wszyscy wzbudzili moją sympatię, to nie tytułowa balerina skradła moje serce, a Court i Calla. Tę dwójkę spotkał podobny los, nie mają rodziców ani domu. Mężczyzna czuje, że musi coś zrobić dla małej Calli, uratować ją, zastąpić jej rodzinę, zaczyna rozumieć, że wszystko, co dzieje się wokół niego, ma jakiś sens i cel. Żyje już nie tylko dla siebie, ale także po to, by pomagać i służyć innym. Court jest człowiekiem pełnym wad, a proces jego wewnętrznej przemiany jest bardzo powolny, ale życiowe błędy, a potem poczucie obowiązku wobec dziecka, któremu uratował życie, czyni go sympatycznym i realistycznym. „𝑃𝑜 𝑟𝑎𝑧 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑦, 𝑜𝑑𝑘ą𝑑 𝑧𝑎𝑐𝑧ęł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑡𝑜 𝑐𝑎ł𝑒 𝑧𝑎𝑚𝑖𝑒𝑠𝑧𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑖 𝑤𝑎𝑙𝑘𝑎 – 𝑖 𝑗𝑒𝑔𝑜 𝑤ł𝑎𝑠𝑛𝑎 𝑤𝑜𝑗𝑛𝑎 – 𝐶𝑜𝑢𝑟𝑡 𝑧𝑎𝑐𝑧ął 𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑦ć, ż𝑒 𝑝𝑜𝑡𝑢𝑟𝑏𝑜𝑤𝑎𝑛𝑦 𝑐ℎł𝑜𝑝𝑎𝑘 𝑠𝑖𝑒𝑑𝑧ą𝑐𝑦 𝑤 ł𝑎𝑤𝑐𝑒 𝑚𝑜ż𝑒 𝑛𝑎𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑ę 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖ć 𝑠𝑖ę 𝑖 𝑠𝑡𝑎ć 𝑠𝑖ę 𝑙𝑒𝑝𝑠𝑧𝑦𝑚 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘𝑖𝑒𝑚.... 𝐽𝑒𝑑𝑦𝑛𝑎 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧, 𝑛𝑎 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒 𝐶𝑜𝑢𝑟𝑡 𝑐ℎ𝑐𝑖𝑎ł 𝑤𝑎𝑙𝑐𝑧𝑦ć 𝑜 𝐶𝑎𝑙𝑙𝑒, 𝑤 𝑡𝑎𝑚𝑡𝑒𝑗 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙𝑖 𝑐ℎ𝑐𝑖𝑎ł 𝑤𝑟ó𝑐𝑖ć 𝑑𝑜 𝑑𝑜𝑚𝑢 𝑖 𝑢𝑑𝑜𝑤𝑜𝑑𝑛𝑖ć, ż𝑒 𝑚𝑜ż𝑒 𝑠𝑖ę 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖ć. 𝐷𝑙𝑎 𝑡𝑦𝑐ℎ, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎ł, 𝑏𝑦ł 𝑔𝑜𝑡ó𝑤 𝑝𝑜ś𝑤𝑖ę𝑐𝑖ć 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜, 𝑏𝑦 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑗𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒 𝑟𝑎𝑧 𝑠𝑝𝑟ó𝑏𝑜𝑤𝑎ć”.
Przeskoki w czasie, które początkowo wydawały mi się utrudnieniem w lekturze powodowały wyciszenie moich emocji na jakiś czas. Gdy sięgały zenitu i tak bardzo chciałam, by Julia, Court, AJ i mała Calla uszli cało z rąk faszystów, następowało przeniesienie w czasie.
Piękna, wspaniała historia małej dziewczynki uratowanej od śmierci w getcie przez dwóch amerykańskich sanitariuszy, a potem chronionej w rzymskim szpitalu przez brytyjską balerinę Julię Bradbury. To jedno uratowane życie będzie miało niesamowity wpływ na przyszłość ich wszystkich. Kristy Cambron w niezwykły sposób snuje swoją opowieść o sileczłowieczeństwa, ale także o tym, że wojna urzeczywistnia prawdziwe niekoniecznie dobre oblicza ludzi. Swoją historię ubarwiła pięknymi opisami Włoch, a zwłaszcza Rzymu. Trochę brakowało mi w tej powieści tytułowej baleriny, której postać nie została tak wyeksponowana, jak na to liczyłam. Owszem godną podziwu jest miłość Julii do baletu, jej niesamowita troska o innych, upór i niesłabnąca odwaga, ale jej postać nie jest zbyt wyrazista i ginie na tle Calli i Courta. W zasadzie włoską baleriną jest zupełnie inna osoba, niż to mogłoby się wydawać na początku.
Natomiast najmniej interesujący wydał mi się współczesny wątek, chociaż nie ukrywam, że podobało mi się odkrywanie współczesnego Rzymu razem z Del i Matt. Przy okazji próby dowiedzenia się czegoś więcej na temat związków między ich dziadkami, para obcych sobie ludzi odkrywa piękną historię o odwadze, ofiarnej miłości i nierozerwalnej więzi między dwiema rodzinami, mającej początek pewnego dnia w 1943 roku, gdy ratownik medyczny, zdecydował się uratować małą osieroconą żydowską dziewczynkę. Kolejna piękna opowieść o heroizmie, determinacji, odwadze i poświęceniu, o tym, by pamiętać. Cambron stworzyła historię, w której pokazuje brutalność wojny, ale zarazem równoważy ją tonem pełnym nadziei. Tą nadzieją są różowe czółenka, mała walizka ozdobiona wiśniami, zdjęcia i piękno tańca. „𝑊 𝑡𝑦𝑚 𝑤ł𝑎ś𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑖𝑒𝑟𝑎 𝑠𝑖ę 𝑝𝑜𝑡ęż𝑛𝑎 𝑚𝑜𝑐 ℎ𝑖𝑠𝑡𝑜𝑟𝑖𝑖. 𝑃𝑟𝑧𝑦𝑝𝑜𝑚𝑖𝑛𝑎ć. 𝑈𝑐𝑧𝑦ć. 𝑍𝑜𝑏𝑎𝑐𝑧𝑦ć 𝑖 𝑧𝑟𝑜𝑧𝑢𝑚𝑖𝑒ć 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑘𝑖𝑒 𝑑𝑜ś𝑤𝑖𝑎𝑑𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑜𝑐𝑧𝑎𝑚𝑖 𝑖𝑛𝑛𝑦𝑐ℎ”
Ta powieść uświadomiła mi, ile jest jeszcze nieodkrytych dramatów ludzi, których wojna rozrzuciła po całym świecie. Ile jest jeszcze nieznanych faktów, zapomnianego bohaterstwa ludzi, którzy z narażeniem swojego życia, ratowali innych. „Włoska balerina” to kolejna historia o prześladowaniu ludzi ze względu na pochodzenie przez Niemców, opowiada o tragedii rzymskich Żydów. To opowieść o syndromie K, chorobie, która przerażała nazistów i… nie istniała. Historia wielu bohaterów, którzy w czasie wojny ryzykowali życie, by ocalić innych. Heroiczną postawą wykazała się między innymi grupa włoskich lekarzy, którzy w swoim szpitalu uratowali dziesiątki ludzkich istnień. Przebywający na specjalnym oddziale zakaźnym Żydzi cierpieli na chorobę, która przerażała okupujących Rzym nazistów. Chorobę, która była całkowicie zmyślona.
Kristy Cambron imponuje mi tym, że nie tylko nie wstydzi się swojej wiary w Boga, ale podkreśla jej ogromne znaczenie w życiu człowieka. Pięknie i subtelnie nawiązuje do niej w swoich powieściach i tym bardziej to doceniam, bo jest Amerykanką, a w kraju, który określa się jako katolicki, trudno oprzeć się wrażeniu, że polscy autorzy nie tylko wstydzą się swojej wiary, ale ulegli panującej ostatnio modzie, by z niej sobie drwić.
„Całą tę historię zachowam w tajemnicy, dopóki nie będziesz gotowa, aby ją wyjawić”. Julia Bradbury jest wybitną primabaleriną. Zachwyca tańcem na prestiżowych scenach. Kiedy wybucha druga wojna ś...
„Całą tę historię zachowam w tajemnicy, dopóki nie będziesz gotowa, aby ją wyjawić”. Julia Bradbury jest wybitną primabaleriną. Zachwyca tańcem na prestiżowych scenach. Kiedy wybucha druga wojna ś...
Miło wspominacie naukę historii w szkole? Ja nie cierpiałam się jej uczyć, dlatego nie wiem, jak to się stało, że teraz z taką przyjemnością sięgam po powieści historyczne, szczególnie te, w których ...
Po książki Kristy Cambron sięgam za każdym razem, gdy tylko ukażą się one na polskim rynku. I choć wiem, że są nieco naiwne i zbyt lekko i romantycznie podchodzą do tematu wojny to ich lektura sprawi...
@Anmar
Pozostałe recenzje @gala26
𝗠𝗮𝗴𝗶𝗰 𝗠𝗶𝗸𝗲
𝑀𝑖𝑘𝑜ł𝑎𝑗 𝑑𝑜 𝑤𝑦𝑛𝑎𝑗ę𝑐𝑖𝑎 to ostatnia książka świąteczna, którą przeczytałam w tym roku. Była to niezwykła przygoda literacka – autorka oczarowała mnie niebanalną historią, w...
Małgorzata Starosta to moja niekwestionowana królowa komedii kryminalnych i powieści wszelakich. To autorka zdolna, empatyczna i otwarta na ludzi. Kobieta o wielu twarza...