Po książki Kristy Cambron sięgam za każdym razem, gdy tylko ukażą się one na polskim rynku. I choć wiem, że są nieco naiwne i zbyt lekko i romantycznie podchodzą do tematu wojny to ich lektura sprawia mi przyjemność. Dla tego nie wiem co wydarzyło się tym razem, że zupełnie nie zaiskrzyło między mną a "Włoską baleriną". Czy ja z wiekiem zaczęłam oczekiwać od powieść więcej czy to Autorka tym razem nie popisała się kunsztem? A muszę przyznać, że po bardzo dobrej "Dziewczynie z Paryża" oczekiwania miałam spore.
To co już od początku mi przeszkadzało i nie pozwalało wciągnąć się w przeżycia bohaterów to bardzo "szarpana" narracja. Mamy wydarzenia opisane z perspektywy Julii Bradbury (dwie osie czasowe - poczatek wojny i pobyt we Włoszech), Courtneya Colemana (dwie osie czasowe - przed atakiem na Pearl Harbor i po) oraz Delaney Coleman (czasy obecne). Jak dla mnie było tego zdecydowanie za dużo i nie wstydzę się przyznać, że kilka razy zdarzyło mi się pogubić w akcji i musiałam sprawdzić o jakim czasie akurat czytam. Szczególnie, że poszczególne perspektywy przeplatały się ze sobą i kiedy już zaciekawił mnie jakiś wątek to był on urywany i następowała zmiana narracji, a czasami pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami upływały nie dni a tygodnie lub miesiące. Niestety nie wpłynęło to pozytywnie na moją chęć sięgnięcia po książkę.
Początek wydarzeń, które rozgrywały się współcześnie był tak irracjonalny i pełen absurdów, że przez pierwsze dwa rozdziały miałam problem w ogóle przebrnąć. Matteo twierdzi, że rodzina Del posiada coś co należy do jego babki, ale nie zdradza co to tylko oczekuje, że ta pokaże mu rzeczy osobiste dziadka i ona się na to zgadza! Co więcej zamiast szczerze porozmawiać i wszystko wyjaśnić Del jedzie na drugi koniec świata, żeby osobiście przekonać się czy w ogóle przekazać przedmiot, który widzi po raz pierwszy na oczy i nie ma dla niej żadnej wartości czy to materialnej czy sentymentalnej, a dla starszej kobiety jest wręcz bezcenny. Bzdury totalne. Ogólnie cały wątek Del i Matteo był dla mnie zwyczajnie męczący i nieinteresujący. Co więcej pomimo tego, że akcja dzieje się we Włoszech Autorce nawet w najmniejszym stopniu nie udało się oddać charakteru i uroku tego miejsca, a akcja równie dobrze mogłaby rozgrywać się w innym dowolnym punkcie na świecie.
Przez pierwszą połowę książki interesował mnie jedynie wątek dotyczący Courtney'a i to ta jego część zanim został sanitariuszem. W drugiej połowie powieści wątki Julii i Courta splatają się i wtedy czytałam z nieco większym zaangażowaniem. Ogólnie jestem rozczarowana lekturą, bo o ile sama historia mogłaby być ciekawa to została opisana w sposób płaski i bez wyrazu i tylko jedna jedyna scena wywołała we mnie emocje. Mam wrażenie, że Autorka chciała opisać za dużo i zbyt mocno rozbudowała narrację przez co powieść zamiast zyskać straciła. Całość jest nijaka, a sama powieść w moim odczuciu nie dorasta do pięt swoim poprzedniczkom.
Egzemplarz książki otrzymałam od Wydawnictwa Znak.