Kaja to zwyczajna narzekająca na swój wygląd, mająca na głowie szkołę, interesująca się książkami nastolatka. Jednak jej dotychczasowe spojrzenie na świat się zmienia za sprawą małej Marysi. Wnuczki sąsiadki, którą nagle musi się zaopiekować. Od tego momentu zamienia się dla małej podopiecznej w Dobrą Wróżkę. Jak sobie poradzi? Czy pozbędzie się swojej niechęci do dzieci? Czy Kaja zamieni życie Marysi w bajkę? Jeśli tak, to, na czym będzie polegała ta zmiana?
Agnieszka Tyszka to polska pisarka urodzona w 1964 roku w Toruniu. Jej twórczość była prezentowana w Jedyneczce. Jak sama pisze lubi czytać książki, zachwycać się drobiazgami, zaglądać w swoje sny i słuchać śpiewających kobiet. Jest autorką wielu książek dla dzieci i młodzieży oraz scenariuszy. Napisała między innymi Siostry Pancerne i pies, Świat się roi od Marianów, Miłość niejedno ma imię czy M jak DżeM. Zasupłana historia to jej najnowsza powieść.
Książka zaciekawiła mnie swoją historią. Zwyczajna nastolatka nagle musi zająć się wnuczką swojej sąsiadki, w czym ważną rolę odgrywają bajki i baśnie, które uwielbiam. Pamiętam, jak w dzieciństwie pod choinkę dostawałam wielkie tomiszcze Złotych Ksiąg baśni i bajek właśnie. A przepraszam, od Mikołaja! I pamiętam, jak przez wiele lat lubiłam je wyciągać z szafki na książki, przeglądać, czytać niektóre. Jest to wielka część moich dziecięcych lat, dlatego też, tak uwielbiam do niej wracać. Nawet przez te uwspółcześnione powieści. Lubię nowe spojrzenie na stare dzieła i jestem ciekawa nowej interpretacji innego autora.
Muszę jednak z przykrością przyznać, że Zasupłana historia nie zachwyciła mnie. Spodziewałam się, czegoś naprawdę lepszego. Może gdybym przeczytała tę powieść w wieku dziesięciu czy dwunastu lat powieść Agnieszki Tyszki wywarłaby na mnie większe wrażenie, jednak teraz nie przypadła mi do gustu na tyle, ile myślałam, że mi się spodoba.
Trochę za bardzo magiczna i trochę za bardzo zbyt hm… dobra i ciepła? Nie mam na myśli, że powieść jest dobra, ale że wszystko wyjaśnia się za tak nagle, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki – w dosłowni i w przenośni. Żeby życie było tak łatwe i wszystko szło po naszej myśli, nawet w najbardziej krytycznych momentach. Może jestem już do szpiku kości zepsutą pesymistką, albo za bolesną realistką, ale niestety nie ujmuje mnie takie coś w powieściach. Nawet w tych młodzieżowych. Może się starzeje? Może moje nastawienie do życia spowodowane takim, a nie innym biegiem wydarzeń za bardzo nasączyło mnie pesymistycznym spojrzeniem na otaczający mnie świat? Nie wiem, ale lubię czuć, że powieść jest życiowa, że nie jest zbyt przesłodzona i że nie brak jej lekkiej nutki dramatyzmu – wszakże nasze życie nie jest usłane różami i nie wszystkie komplikacje czy też trudne sprawy się wyjaśniają, ale trzeba to jakoś wytrzymać i umieć sobie z tym radzić. Oczywiście takie powieści dają nadzieję na lepsze jutro i na to, że życie jednak może być piękne. Ale chyba nie aż tak, bo nawet ono musi mieć jakieś swoje słabsze strony, które nas umacniają, ale z jednej strony nie dają nam o sobie zapomnieć.
Kreacja bohaterów też nie jest nie wiadomo, jak wspaniała. Typowe nastolatki, typowe zachowanie, wszystko typowe dla tego typu powieści. Przemiana jest widoczna, jest pożądana, ale to wszystko już było. Często zdarza mi się, że jakoś nie pasuje mi wiek bohatera podany w książce i dla mnie jest on zbytnio zawyżony. I tak jest tym razem, bo w wielu sytuacjach Kaja zachowywała się trochę za dziecinnie. Jest rok starsza ode mnie, a w takich sytuacjach jej spontaniczne zachowanie wydawało się z lekka żałosne. No, ale w końcu każdy człowiek jest inny i może po prostu ja nie spotykam takich ludzi. Jedynie Marysia ratuje sytuację, ale tylko w małym stopniu. Współczułam jej sytuacji, w jakiej się znalazła. W końcu to małe dziecko, które gdyby nie chciwość i bezmyślność innych miałoby naprawdę inne i bardziej udane dzieciństwo.
W Zasupłanej historii mamy także okazję spotkać się unowocześnionymi baśniami i bajkami Kai. Niektóre były naprawdę ciekawe, zaś inne wręcz przeciwne. Straciły już ten swój bajkowy urok, a były po prostu inspiracją. Myślałam, że będą jednak trochę lepsze jakościowo, no ale przeliczyłam się.
Jedyną tajemnicą jest „CDN.”, które widnieją po ostatnich słowach powieści. Czy Agnieszka Tyszka chce tym zabiegiem zakomunikować czytelnikom, że planuje napisanie kontynuacji losów Kai i Marysi? Sądzę, że jest to niepotrzebne, bo Zasupłana historia ma już swój koniec, ale jeśli autorka myśli inaczej… Z pewnością się temu bliżej przyjrzę, jeśli jakieś wieści do mnie dotrą, a i może moja ciekawość dosięgnie tego stopnia, że i nawet tę kontynuację przeczytam. Drugie spotkanie z Tyszką, a trzecie z cyklem wydawniczym Niebieskie Migdały uważam jednak za niezbyt udane. Mam nadzieję, że kolejne pozycje z tej serii będą o wiele lepsze, bo to już niestety drugi zawód i to na polskim autorze. Najwidoczniej jestem wybredna, albo zupełnie inna, bo parząc na opinie ta książka dostaje naprawdę pozytywne. No cóż… ode mnie takiej niestety nie dostała.