Dziś przychodzę do Was z opinią na temat książki, której czytanie odkładałam zdecydowanie za długo. Więc od razu zaznaczę, że jeśli Wy również - nadrobię to, poważnie.
Maja to młoda kobieta, rodowita góralka, która nie może pochwalić się szczęśliwym życiem rodzinnym. Każdy wspólny, niedzielny obiad wywołuje u niej skręt kiszek. Wszystko ze względu na wymagania, które stawiają jej najbliżsi. Chociaż trudno to sobie wyobrazić, ojciec najchętniej ułożyłby jej życie za nią, tak jak i matka czy bracia. Ba, oni już to zrobili, jednak bohaterka się zbuntowała. Co było buntem? Chęć osiągnięcia czegoś więcej, studia, a to dopiero wierzchołek góry lodowej, która jest skakaniem dla rodziny. Na szczęście jej życie ma się zmienić, gdy niespodziewanie wkroczy do niego Michael.
Mężczyzna z drugiego końca świata, trafia w polskie góry. Jak i dlaczego - o tym Wam oczywiście nie napiszę. No i bum - Maja poznaje swój typ. Chyba i ja poznałam 🙈 nie, żeby to było pierwszy i ostatni raz. Kurczę, niebezpieczny zabójca, postrach wśród mafii, a do tego stanie w obronie tego, co dla niego najważniejsze.
Kochani, ale to była udana lektura. Teraz tylko żałuję, że po zakończeniu, które (możecie to uznać za spojler) złamało moje serduszko, muszę czekać kilka dni, zanim będę mogła sięgnąć po kolejny tom (że też chciało mi się wyjechać z domu bez kolejnych części!).
Liliana przekupiła mnie pomysłem na unikatową fabułę. Połączenie gangstera z Florydy i naszej rodowitej góralki to coś niezwykłego. Zdecydowanie jest to mieszanka wybuchowa, oj tak. Nie zliczę, ile razy suszyłam ząbki na niektóre teksty, wymiany zdań. Zwłaszcza pomiędzy Mają, a jej przyjaciółką. Swoją drogą, po raz kolejny, otrzymałam niezwykłą więź przyjacielską. Nasi bohaterowie, chociaż prowadzą zupełnie odmienne style życia, znajdują w sobie to, czego brakowało im do osiągnięcia chwili szczęścia. Autorka w wyśmienity sposób rozwinęła relację w stylu slow burn. Oj tak, z mafią najczęściej kojarzy nam się szybka akcja w tym kierunku, a tutaj? Mimo krótkiego czasu (tego, gdy bohaterowie już się znają), między nimi wszystko rozwija się stopniowo, wręcz ostrożnie. To dograło tu idealnie.
Co do ekipy z Florydy - oj, wierzę, że chłopaki namieszają jeszcze wiele, wiele, wiele razy. No to po prostu czuję w moich starych kościach. Nie mogę się tego doczekać. Cóż, chętnie pozbyłabym się natomiast rodziny Mai, bo z tymi nie wytrzymałabym ani minuty.
Książka pisana jest z perspektywy naszych głównych bohaterów. Występuje tu zabieg mieszania narracji. Przy kobiecie, Autorka używa narracji pierwszoosobowej, a przy Michaelu - trzecioosobowej. Muszę zaznaczyć, że przy początkowych stronach było mi odrobinę ciężko czytać w gwarze góralskiej, ale z każdym takim dialogiem, przestałam używać przypisów, które wyjaśniały niektóre słowa. Kto wie, może wiele z tego wyniosę.
Chociaż zdążyłam już poznać trochę pióro Liliany, to spotkanie z Jej debiutem uważam za jak najbardziej udane i cieszę się, że mogę dalej brnąć w tę przygodę. Chcę wiedzieć, czy prawdziwe szczęście jest możliwe.