Zakopane i Tatry najpierw pokochałam, potem zobaczyłam. Zauroczona Młodą Polską i dwudziestoleciem międzywojennym przeczytałam wiele biografii artystów tamtego okresu, którzy nierzadko bywali w Zakopanem i jego okolicach. Pamiętam, że książkę "Tatry w literaturze polskiej 1805-1939" Jacka Kolbuszewskiego czytałam jak najlepszą powieść. W końcu pojechałam do Zakopanego i oprócz wycieczek w góry odbyłam sporo wycieczek po mieście: Pęksowy Brzyzek, Atma, kaplica w Jaszczurówce, Muzeum Tatrzańskie, Koliba, Muzeum Kornela Makuszyńskiego i wiele innych. Cokolwiek o artystycznym, a przede wszystkim literackim Zakopanem i Tatrach się ukazało na rynku wydawniczym lub wynalazłam na bibliotecznych półkach, zazwyczaj trafiało w moje ręce. Czytałam zachłannie i przez cały rok tęskniłam za Zakopanem, by w kolejne wakacje znów tam pojechać. Prawie dekadę temu moje wyjazdy się skończyły. Użyję tutaj użyć słów, jakich użyła Maria Konopnicka w liście do córki, a które cytuje Natalia Budzyńska w "Zakopanem artystek": Pełno znajomych, drożyzna, karota [wyłudzanie] na cele dobroczynne, wyzysk ze strony górali i cudowne góry - oto Zakopane.
"Zakopane artystek" to interesująca pozycja, obok której nie mogłam przejść obojętnie. Miłość do literatury okołozakopianskiej we mnie wciąż pozostaje, choć nie jest już taka gwałtowna. "Zakopane artystek" to nie biografie kobiet pisane szablonowo, ale literackie wycinki z ich zakopiańskiego etapu życia. Znalazłam tutaj znane mi już nazwiska, jak np.: Helena Modrzejewska, Irena Solska, Maryla Wolska, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Zofia Stryjeńska, Zofia Nałkowska, Gabriela Zapolska, ale też takie, które nie są mi znane, m. in. Rita Sacchetto, Eugenia Łachowa, Fortunata Egerówna, Natalia Janota. Wszystkie te kobiety wniosły swój wkład w życie artystyczne Zakopanego, ale w tamtych czasach mogły żyć jedynie w cieniu mężczyzn, którzy dominowali, którym wypadało! Kobieta miała być żoną, matką, siostrą, kuzynką... Na szczęście pamięć o nich przetrwała, a Natalia Budzyńska napisała świetną książkę, w której przybliżyła nam sylwetki tych nieprzeciętnych kobiet. Bogata bibliografia zamieszczona na końcu książki zachęca do dalszej penetracji literatury związanej z Zakopanem. Moją uwagę w książce Budzyńskiej wzbudziły: Zofia Nałkowska i Helena Roj-Kozłowska. Myślę, że w przyszłości będę poszukiwać więcej informacji na ich temat. O ile Zofii Nałkowskiej poświęcono wiele biografii, sama też pisała "Dzienniki", o tyle Helena Roj-Kozłowska będzie dużym wyzwaniem. Uwielbiam, gdy czytana książka inspiruje mnie do sięgania po inne lektury.
Natalia Budzyńska nie zanudza nas swoją książką, wręcz przeciwnie - pozostawia niedosyt, bywa, że ucina los bohaterek, zazwyczaj robi w momencie, gdy opuszczają one Zakopane, często na zawsze. Mamy w książce zdjęcia czarno-białe i ilustracje kolorowe, a na nich oni - ludzie tamtych lat. Wcale nie sztywni, ustawieni przez fotografa, lecz często w lekko zwariowanych pozach - jak to artyści i artystki. Po takie pozycje lubię sięgać i artystyczne Zakopane będę nadal kochać, bo lepiej kochać tęskniąc niż rozczarowywać się w bezpośrednim spotkaniu. Może szał na zimową stolicę Polski i tegoroczną letnią mekkę turystyczną dla arabskich wczasowiczów minie, może Krupówki opustoszeją, może wtedy wrócę, by znów szukać śladów, deptać po drogach, którymi chodzili Witkacy i spółka.
Na zakończenie zacytuję słowa z książki, które mówią o dylematach, z jakimi zmagała się Gabriela Zapolska w czasach, gdy szanowano jedynie literaturę mającą walory artystyczne, a które w celach zarobkowych musiała napisać... kryminał: Jako się rzekło: Zapolska nie odpoczywa. Przyjeżdża, instaluje się i od razu zabiera do pracy. (...) Propozycja dotyczyła napisania powieści kryminalnej w dwóch częściach, co Zapolska przyjęła entuzjastycznie pod jednym warunkiem: że autorstwo "Kwiatu śmierci" objęte zostanie ścisłą tajemnicą. Kryminał to proza niższego sortu, nieszanowana, uważana za rzec trywialną, pozbawioną wszelkich literackich walorów. Autorów takich książek oględnie mówiąc, nie poważano. Zapolska jednak potrzebuje pieniędzy i jest gotowa podjąć się tej pracy, ryzykując opinię u krytyków. Zapolska bała się opinii nie tylko krytyków, ale i czytelników, tak pisze w jednym z listów: Nikt nie może wiedzieć, kto to pisze, nikt, ani Pietrzycki, ani nikt, bo u nas w kraju nie ludzie, ale są psy, nie cenią tego, ile to musi być przykro robić tę rzecz dla chleba, lecz gryzą potem, drwią i szargają literackie imię człowieka. Cóż, hejt nie jest wynalazkiem naszych czasów. Takie i inne ciekawostki, rewelacje i odkrycia czytelnik wyczyta z "Zakopanego artystek" Natalii Budzyńskiej. Polecam.