Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z książkami o Rolandzie Wywijasie, moją uwagę zwróciła przepiękna niebieska okładka. Czułam, że muszę mieć tę pozycję na swojej półce. Opis również był zachęcający, ale będę uczciwa i szczerze przyznam, że na niego spojrzałam w drugiej kolejności. Po przeczytaniu pierwszego tomu, pokochałam bohaterów, którzy byli przezabawni, w większości głupiutcy, ale przede wszystkim uroczy. Każdy był inny, ale każdy tak samo pełen pozytywnej energii. Również kapitan, Roland, który najchętniej wszystkich by bił i dusił, do tego wszędzie doszukiwał się buntu, był bardzo interesującą postacią, której nie dało się nie lubić. Mimo że zrobiłam dość sporą przerwę, między poprzednimi częściami a ostatnią, w końcu musiałam wrócić do tej przygody.
Trzecia część rozpoczyna się na Wyspach Plugawych, gdzie Roland wraz z ekipą starają się jako tako urządzić. Piratom brakuje jednak rozrywek i awantur. Znudzeni, wpadają na coś dziwniejsze pomysły, jak choćby sprowadzenie na wyspę Carmin, travliańską księżniczkę i wyswatanie jej z kapitanem. W jaką złość wpadł wtedy Roland, na pewno możecie sobie wyobrazić. Wkrótce jednak sytuacja skomplikuje się tak bardzo, że piraci, chcąc czy nie, będą musieli wrócić do akcji. Na Wyspach Rozpustnych toczy się wojna z Piekłem, która może zaważyć na losach całego świata.
Pierwsza i najważniejsza rzecz, jaka nie spodobała mi się w tej części to klimat powieści. Niestety, ale mam wrażenie, że mocno tutaj ucierpiał. Bohaterowie pojawiali się, ale cały czas mi ich brakowało. Tak, jakby byli tylko tłem dla opowiadanej historii, a nie jej głównymi aktorami. Roland i Seamus praktycznie dużo planowali, dużo kombinowali, a akcji samej w sobie zbyt wiele nie było. Pojawiała się, ale nie była nieodłącznym elementem Rolandowego życia. Momentami też miałam problemy, ale zrozumieć ich tok myślenia. Roland i Carmin trochę ratowali sytuację, ale niestety, inni bohaterowie też mają szczególne miejsce w moim sercu, więc mi ich brakowało.
Nie chciałabym, abyście zrozumieli mnie źle. Książka nadal mi się podobała, a piracka zgraja wciąż jest mi szczególnie bliska. Po prostu w trzecim tomie było tego wszystkiego mniej niż wcześniej i trochę naszych wariatów brakowało. Mimo wszystko wciąż pozytywnie oceniał Zaułki St Naarten i całą trylogię o przygodach Rolanda Wywijasa wraz z ekipą. Jeżeli podobały Ci się poprzednie tomy, koniecznie sięgnij również po ostatnią część i poznaj dalsze losy kapitana!