Antologia opowiadań różnych pisarzy, to doskonała okazja do poznania ich twórczości, zwłaszcza jeśli się ich jeszcze nie czytało. To taka zajawka, dzięki której zdecydujemy się na dalsze spotkania z autorem lub stwierdzimy, że nie jest nam z nim po drodze. W „Zakochanym Zakopanem latem” spotkało się siedmiu autorów. Sześć pań i jeden mężczyzna. To właśnie z Alkiem Rogozińskim przeżyłam już swoją czytelniczą przygodę, która urwała się po tym, gdy wplótł w jedną z powieści zbyt wiele polityki. Twórczości sześciu autorek nie miałam okazji poznać.
Tytuł antologii – „Zakochane Zakopane latem” – mówi wiele, a jednocześnie zachęca do czytania tych, którzy tamte rejony kochają. Moja miłość do Zakopanego i okolic rozpoczęła się od zgłębiania biografii twórców młodopolskich. Przeżyłam już jej apogeum, żeby po zalaniu Zakopanego tandetą i masą turystów przenieść się w Karkonosze i Beskid Śląski. Postanowiłam jednak tam wrócić czytelniczo, dlatego sięgnęłam po „Zakochane Zakopane latem”. A oto moje wrażenia:
„Koniec świata” Agnieszki Lingas-Łoniewskiej to nieskomplikowana historia, napisana prostym językiem. Czyta się ją rytmicznie, ale już chwilę po rozpoczęciu wiemy, jak ta opowieść się skończy. Zbyt wiele tutaj zakochania, zbyt mało Zakopanego. Opowiadanie ładne niczym walentynkowa kartka, ale mam wrażenie, że zbyt banalne, jak gdyby stworzone na szybko. Nie chcę być złośliwa, ale chyba napisane „na kolanie”.
„Zakochać się w Zakopanem” Doroty Milli to spotkanie ze schematem: ona piękna, on przystojny, a zakochanie się w sobie jest takie proste. Naprawdę tak łatwo spotkać w tłumie (zwłaszcza w Zakopanem) tę drugą połówkę i znaleźć z nią natychmiast nić porozumienia? Jak słodko! Plus za to, że wreszcie pojawia się przyroda – Dolina Białego. Można choć trochę poczuć atmosferę Tatr.
„Selfie z niedźwiedziem” Katarzyny Misiołek sprawiło, że nie odłożyłam książki, na co miałam ogromną ochotę. Dwójka przesympatycznych bohaterów już była zakochana, więc autorka nie musiała się silić na romantyczne początki. Stworzyła parę, która tworzy całkiem udany związek. On i ona są poważni, ale też potrafią się wygłupiać i przede wszystkim nie udają poprawności. Z pozoru to nieciekawa opowieść, ale mnie bardzo się podobała, gdyż bohaterowie może nie odkrywają, ale upewniają się w tym, co jest ważne w życiu.
„#zakochani” Agnieszki Olejnik to najbardziej rytmiczne opowiadania w całym zbiorze. Nieposłodzone, a wręcz ostro zaprawione starszą z sióstr bliźniaczek – mistrzynią focha. Jest to swego rodzaju bajka o dobrej i złej siostrze, miłej i wiecznie naburmuszonej i jak to w bajkach bywa – dobro zwycięża. Polecam to opowiadanie, można się pośmiać. Ogromny plus za górskie wędrówki.
„Ideał” Alka Rogozińskiego zaczęłam czytać z pytaniem: Czy znajdę tu wątek kryminalny? Znalazłam. Może nie był zbyt wyrazisty, ale jednak. Jest to przede wszystkim absurdalna komedia pomyłek z zupełnie nieprawdopodobnymi zdarzeniami, za które oberwałoby się debiutującym i mało znanym autorom, ale tutaj mamy przecież Alka Rogozińskiego. Szykuję na ten temat krótki wpis na moim blogu. Zbyt mało w opowiadaniu Zakopanego, więcej drogi do niego. Liczyłam też na męskiego bohatera pierwszoplanowego.
„Nieznajoma” Magdy Stachuli serwuje nam również pomyłkę, ale nie komediową. Jest to interesujące opowiadanie o perypetiach małżeńskich widzianych oczami żony. To najpoważniejszy utwór w całym zbiorze, dający też jasną naukę, że w małżeństwie nie należy osiadać na laurach. I chociaż tutaj zagrożenia nie było, zarówno ona jak i on przebudzili się w porę, nauczeni przypadkiem teścia i ojca. Minusem jest prawie całkowity brak Zakopanego.
„Czasem wystarczy trochę poczekać” Magdaleny Witkiewicz wzbudziło we mnie największe emocje, ale nie z powodu całości, lecz jednej wzmianki. Bohaterka na zwolnieniu lekarskim jedzie na „urlop”. Doskonale wiem, że wielu tak robi, ale to ja często jestem pracownicą, która „zasuwa” za dwóch, bo ktoś inny wziął w pracy zwolnienie i chodzi (co za zbieg okoliczności) po górach albo po centrach handlowych. Z trudem doczytałam to opowiadanie do końca. No i znów zbyt mało było Zakopanego i okolic.
W antologii „Zakochane Zakopane latem” zwycięzcą jest dla mnie niezaprzeczalnie opowiadanie Agnieszki Olejnik. Drugie miejsce dla Katarzyny Misiołek. I tyle tytułem nagrodzonych.
„Zakochane Zakopane latem” to zbiór bajek ze szczęśliwym zakończeniem, bo w bajkach są przeważnie takie. Opowiadania dają fałszywe przeświadczenie o tym, że zranione serce łatwo uleczyć, samotne serca łatwo sparować, a szczęśliwa miłość czeka na nas za każdym zakrętem. Dużo lukru w lukrze, ale z drugiej strony chyba to był główny cel tej antologii. Stwierdzam, że w stu procentach został osiągnięty.