Boris Koch i "Zaklinacz smoków" po raz kolejny pokazują nam, że okładka bardzo myli i nie zawsze po niej należy oceniać książkę. Na obrazku prezentującym podobno bohatera i jego przyjaciela widzimy niezbyt dokładnie wykonane postacie. Obrazek wygląda tak jakby był zrobiony na Paincie, a główna postać na nim nie odzwierciedla wieku chłopca, ani jego wyglądu zgodnie z tym co przedstawia nam pisarz. Ja, na przykład patrząc na okładkę miałam wrażenie, że główny bohater będzie o wiele, wiele młodszy, prawda okazała się zupełnie inna. Ben, bo tak właśnie ma na imię główna postać, ma piętnaście lat, prawie szesnaście. Okładka przedstawia ten fakt? Moim zdaniem nie, a jest to chyba dość ważne, aby nie pomylić książki dla młodzieży z taką dla dzieci. Oczywiście dla obu tych kategorii książka jest dobra, jednak bez przesady i dziecku, które ma sześć lat nie radziłabym jej czytać. Powieść jest za to w stu procentach odpowiednia dla młodzieży, bo autor stworzył książkę z myślą właśnie o niej oraz dorosłych, chodź różnie tutaj bywa. Jeżeli ktoś lubi łagodne fantasy, bez scen seksualnych i krwawych, to książka zapewne mu się spodoba, jeżeli znowu szukacie czegoś innego, to już raczej ten tom nie podchodzi pod tą kategorię. Prócz brzydkiej okładki, bo niestety naprawdę mi się ona nie podoba, książka ma piękne wydanie w środku. Przy jej wyborze więc nie należy patrzeć na zewnątrz, ale warto zajrzeć do tak zwanych wnętrzności, bo tam mamy już się czymś zachwycać. Powieść jest rozbudowana jak na swoją grubość, co przy tym i idzie, podzielona na trzy mniejsze tomy oraz rozdziały. Każdy z pod tomów to inny tytuł, inny okres w życiu głównego bohatera oraz inny obrazek. Tak, tutaj autor ilustracji, który był najprawdopodobniej inną osobą, niż twórca okładki, albo był bardziej w sosie, postarał się i każdy pod tom ozdobić pięknym, pasującym do reszty szkicem. "Zaklinacz smoków" to łagodna książka, jednak nie brakuje w niej scen akcji i odczuć, które mogą budzić kontrowersję. Mimo tego, że autor umieścił swoją powieść w świecie fantasy, pełnym smoków i raczej okresu średniowiecznego, nie zabrakło w niej nauk od życia i często popełnianych ludzkich błędów. Ben podczas swoich przygód nie tylko spotyka się z wieloma niebezpieczeństwami, ale również z brakiem tolerancji i zrozumienia ludzi wokół. Oczywiście powieść fantasy o biednej sierocie to nie dramat i Ben ma przyjaciół, a w zasadzie jednego, który pójdzie za nim wszędzie. Momentami "Zaklinacz smoków" jest zabawny, czasem dołujący i dający do zastanowienia, jednak w tej wielkiej mieszance to przyjemna i bardzo ciekawa książka. Styl Borisa Kocha jest naprawdę oryginalny, a przy tym miły w doznaniach i szybki w czytaniu. Książka ma ogólnie bardzo spójny świat i rozległy, a przy tym i ciekawy, więc nigdy nie wiemy jak się potoczą dane sprawy. Warto też dodać, że w książce smoki nie są jedynymi stworzeniami fantastycznymi. W książce jest ich mnóstwo, jedne są bardziej znane, inne mniej, doskonałe opisy autora dają nam czysty obraz wszystkiego co w swojej książce opublikował. "Zaklinacz smoków" bardzo przypominał mi popularnego "Eragona", czy jednak osiągnie taki sam sukces i uznanie czytelników? Możliwe, jeżeli tylko damy książce i jej twórcy szanse. Moim zdaniem jeżeli ktoś lubi fantasy o smokach to książka mu się spodoba i na pewno będzie miło ją wspominał. Warto się zastanowić nad jej zakupem, nawet jeśli okładka jest chora z wyglądu. Na dodatkową zachętę zaznaczam, że książka odniosła szybki i naprawdę wielki sukces w Niemczech, gdzie poszła na ognień jako pierwsza w Europie. Nie wiedziałam, że pisarz pochodzi z Niemiec aż do czasu, gdy nie przeczytałam opisu na jednym ze skrzydełek oprawy. To moim zdaniem też wielki plus, bo normalnie nie przepadam za niemiecką fantastyką i stylem jej tworzenia.