W "Zaklętym zwierciadle" autorka pochyla się nad trudnym losem XIX-wiecznych kobiet, wybierając na główne bohaterki dwie bardzo interesujące młode kobiety, na swój sposób silne postacie, których zmagania i losy przedstawia naprzemiennie. Pierwsza jest Eufrozyna, matka Wiktorii, znanej czytelnikom ze "Srebrnego wrzeciona". Możemy poznać lepiej jej historię, dowiedzieć się o niej więcej i przede wszystkim - zrozumieć jej postępowanie względem córki. A nie będzie to łatwe, zważywszy na to, że jej wybory nie zawsze są obiektywnie dobre, a sytuacje, przed jakimi staje, często bywają wręcz nie do rozwiązania. Jej postać jest bardzo ludzka, życiowa, często kieruje się emocjami, uczuciami, czasami pozwala jednak dojść do głosu rozumowi. Jako zubożała szlachcianka już na starcie i nie ze swojej winy ma trudniej, wydaje się jednak, że jej niezwykła uroda może przydać się do ustawienia sobie życia. Problem pojawia się, kiedy zakochuje się w nieodpowiednim mężczyźnie.
Eliza, druga z głównych bohaterek, choć nie pochodzi ze zubożałej rodziny, nie ma wcale łatwiejszego życia. Jej losy są równie skomplikowane jak historia Eufrozyny, ona też staje przed dylematami i stara się radzić z tym, co zsyła los. Ona również zakochuje się w mężczyźnie, który nie jest mile widziany przez jej rodziców, ba, przez większość rodaków, bo to Rosjanin, zaborca, ktoś, na kogo nie powinna nawet patrzeć. Tymczasem ona nie tylko zrywa zaręczyny z odpowiednim kandydatem na męża wybranym przez rodziców, ale też wychodzi za tego rosyjskiego szlachcica wywołując skandal w Wilnie. Podąża za głosem serca, jednak to dopiero początek jej historii.
Długo się łudziłam, że życiem rządzi jakiś przepis, jak w kuchni, trzeba go tylko poznać. Gdy się dołoży odpowiedni składnik, to ciasto się uda, doda się zły, to zakalec. A tymczasem okazało się, że nie ma prawidłowości: ile włożysz, tyle dostaniesz.
Mimo iż koleje życia bohaterek są pełne komplikacji, czasem wręcz tragedii, mimo melodramatycznego wydźwięku całości, powieść ta nie jest w żadnym wypadku nużąca, czy irytująca, przeciwnie, ma w sobie wiele emocji, jest dość dynamiczna i przede wszystkim, pięknie napisana. Bardzo lubię pióro autorki, jej jakże bogaty, barwny język, podoba mi się stylizacja, cała ta językowa otoczka. Przyjemnie się czyta tak starannie i kunsztownie napisaną książkę, a przy tym nie patetyczną czy barokową w stylu. Dla zilustrowania, o czym mówię:
Październik zdawał się zapomnieć, że jest miesiącem statecznym, przygotowującym ziemię na coraz chłodniejsze dni. Co prawda stroił się, jak wypadało, w złoto i purpurę, ale w ogóle nie płakał za latem, nie zawodził żałośnie deszczem i wiatrem, tylko w glorii słońca prezentował swe wdzięki.
Wbrew nieco przesłodzonej okładce, nie jest to lekka i cukierkowata opowieść. Ewa Sobieniewska porusza w niej wiele trudniejszych tematów, pokazuje ciemną stronę małżeństw epoki, opisuje związki aranżowane przez rodziny w celu poprawienia sytuacji materialnej, ale też te zawarte z miłości. Sporo uwagi poświęca przemocy, toksycznym mężczyznom, a przede wszystkim sytuacji kobiet, które jako panny musiały być poddane woli rodziców, z kolei jako żony - kaprysom mężów. Kiedy się w jakiś sposób zbuntowały, czekał ich często tragiczny los...
Po raz kolejny Ewa Sobieniewska zachwyciła mnie stworzonym przed siebie światem, wzbudziła cały ogrom emocji wobec bohaterek, pozwoliła wejść w XIX-wieczną rzeczywistość i kibicować stworzonym przez siebie postaciom w ich drodze do poznania siebie i przede wszystkim, do szczęścia. Jeśli macie chęć na poruszającą, wielowątkową opowieść, rozgrywającą się w ciekawych, choć trudnych czasach, napisaną pięknym językiem i dopracowaną pod względem tła, to bardzo polecam "Zaklęte zwierciadło"!