Czy jakakolwiek książka zmotywowała Was kiedyś do zmian w swoim życiu?
Trafiłam już na parę recenzji "Zacznij żyć Chloe Brown" i nie było tam żadnych zachwytów, wręcz przeciwnie, zbiera raczej średnie noty. Zatem do głowy przychodzi mi jedna myśl: co jest ze mną nie tak? Mi ta książka bardzo przypadła do gustu! Za moment wytłumaczę dlaczego, ale pierwsze skupmy się choć odrobinę na fabule.
Chloe Brown cierpi na chorobę przewlekłą utrudniającą jej życie. Nie choruje na nią od urodzenia, nabyła ją parę lat temu. Na czym polega jej przypadłość? Odczuwa nieustanny ból mięśni, często męczy się w takim stopniu, że utrudnia to jej życie. Jej starzy przyjaciele odsunęli się od niej, ale rodzinna jest wsparciem. Pewien incydent jest impulsem do zmian w codzienności kobiety, wprowadza w swoje życie listę rzeczy, które chce wykonać. Pierwszym krokiem jest zmiana miejsca zamieszkania, wyprowadzka z rodzinnego domu. Po zamieszkaniu w wynajmowanym mieszkaniu wszystko układa się doskonale, siostry regularnie ją odwiedzają, nawet zostawiają w jej lodówce pojemniki z posiłkami. Jedna rzecz, a właściwie osoba, zakłóca jej spokój: złota rączka budynku, rudowłosy Redford. O ile z początku ta dwójka pała do siebie niezbyt ciepłymi uczuciami, tak pod wpływem wspólnych chwil, krok po kroku odnajdują wspólny język. Ich relacja wraz z mijaniem kolejnych dni ewaluuje.
Talia Hibbert stworzyła historię przy której bardzo miło spędziłam niedzielne popołudnie. Wykreowani przez nią bohaterowie krok po kroku wciągali mnie w swój nieoczywisty świat. Żadne z tej dwójki nie miało łatwej przeszłości: Chloe po zapaleniu płuc musiała nauczyć się żyć z uciążliwą chorobą, poniekąd była zmuszona przystosować swoje życie do niej, nie miała innego wyboru. Na kolejnych stronach książki orientujemy się, że to, jak często odwiedzała ją rodzina nie było bezpodstawne. Oni musieli to robić, bo kobieta w każdej chwili mogła zasłabnąć. Ale przez to wszystko widzimy też, jak jest silna. Pracuje, walczy z bólem, a nawet ratuje koty z drzewa!
A Red? zakochałam się w nim. O ile z początku ocenił Chlo po pozorach tak potem, kiedy już trochę ją rozgryzł niesamowicie na nią uważał. Mam wrażenie że był jej poduszką bezpieczeństwa. Zamartwiał się, kiedy mógł ułatwiał jej życie, pilnował, by ta jadła i przede wszystkim pomagał jej spełniać kolejne punkty z listy. Miał olbrzymie, złote serce. Serce, które niestety przez pewne zawirowania z przeszłości z początku bało się kochać.
"Zacznij żyć Chloe Brown" to historia o odnalezieniu w życiu tej właściwej osoby. Kogoś, kto wybaczy nasze potknięcia, podniesie, gdy upadniemy, zaoferuje swe ramię, kiedy nie będziemy mieli sił iść dalej.
Na koniec mały minusik: historia była cudowna, ale chyba przez trzecioosobową narrację ciut ciężko z początku było mi wkręcić się w losy tytułowej kobiety. Ale to nie przeszkadza mi w poleceniu Wam tej historii!