Pierwsza część Caravalu bardzo mi się podobała. Powieść, w której nie mieliśmy pojęcia, w co możemy wierzyć, a w co nie, przypadła mi do gustu. Podczas czytania towarzyszyło mi wiele emocji. Czułam niepokój, gdy wraz z główną bohaterką odkrywałam kolejne wskazówki, które w konsekwencji miały doprowadzić do zwycięstwa w Caravalu i odnalezienia siostry. Ostatnia scena sprawiła, że nie mogłam doczekać się kontynuacji. Ta w końcu trafiła w moje ręce, a ja mogłam tym razem lepiej poznać drugą z sióstr, która by odnaleźć swoją matkę, zdecydowała się wziąć udział w kolejnej edycji tej magicznej gry.
Tym razem Caraval odbędzie się szybciej i poza wyspą Legendy. Siostry wyruszają więc w podróż do stolicy Imperium Równikowego, gdzie z okazji urodzin cesarzowej ma odbyć się gra. Tella postanawia wziąć w niej udział, aby zwyciężyć i odkryć tożsamość Legendy, a tym samym odnaleźć matkę. Wiele rzeczy jednak komplikuje się po drodze, a tym, co może wywołać największe zaskoczenie, jest sama gra. Ostrzeżenie, by nie dać się porwać grze, nie pojawia się. Wręcz odwrotnie - otrzymujemy ostrzeżenie, że wszystko, co się wydarzy podczas gry, dzieje się naprawdę! Przyznam, trochę zbiło mnie to z tropu. Podczas czytania pierwszej części najbardziej podobało mi się to, że nie miałam pojęcia, co jest prawdą, a co tylko grą. Trochę się zawiodłam, że w drugim tomie zostałam pozbawiona tego poczucia zdezorientowania i niepokoju.
Już na samym początku sprawy mocno się komplikują. Tella spotyka się ze swoim tajemniczym przyjacielem, który obiecał jej pomoc w odnalezieniu matki. Oczywiście nic za darmo. W zamian chce imię Legendy. Dziewczynie nie udaje się go zdobyć przed rozpoczęciem gry, a gdy ta już się rozpoczyna, Przyjaciel zmienia zasady. Już nie samo imię go interesuje, a Legenda we własnej osobie. Okazuje się, że Przyjaciel nie jest tak przyjacielski, jak mogłoby się wydawać, a Telli grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Komu może zaufać, a kto tylko bawi się jej uczuciami i próbuje ją wykorzystać? Czy odnalezienie matki jest warte ceny, którą będzie musiała zapłacić?
Nie będę ukrywać, że brakowało mi odrobiny zdezorientowania i niepokoju. Świadomość, że wszystko dzieje się na poważnie, pozbawiło tę historię odrobiny magii, a i tak było jej tutaj mniej niż w pierwszej części. Jedyne, co było dla nas niejasne (i po przeczytaniu całej historii wciąż takie jest) to zdecydowanie się, komu można zaufać: Przyjacielowi czy Legendzie. Zarówno jeden i drugi na swój sposób manipulowali Tellą, a ona musiała podjąć może najważniejszą decyzję w swoim życiu.
Wreszcie też dowiadujemy się, kim naprawdę jest Mistrz Caravalu. I tutaj również czuję pewien niesmak. Nie w jego osobie, a w fakcie, jak szybko się tego dowiedzieliśmy. Spodziewałam się, że autorka do samego końca będzie nas trzymać w niewiedzy, a tymczasem odpowiednie wskazówki dostaliśmy tak wcześnie, że praktycznie nie było to już żadną tajemnicą. I mimo że faktycznie ta informacja zostaje na samym końcu potwierdzona w stu procentach, to jednak nie miałam już żadnego “wow” ani “wtf”. Niestety w tej części trochę brakowało mi niepokoju, niewiedzy, magii i również emocji.
Legenda jest równie pięknie napisana, jak Caraval. Mamy tutaj dużo opisów miejsc, sukien czy zjawisk. Nie ma problemu, aby wyobrazić sobie to wszystko, o czym czytamy. Autorka uraczyła nas dużą liczbą rozmyślań i choć często mnie to drażni, w tej serii jest to w pełni uzasadnione. W końcu nasza bohaterka jakoś musiała dojść do rozwiązania i nie jedno musiała przemyśleć. Ponownie mamy namieszane w głowie, choć już nie tak bardzo, jak w przypadku pierwszego tomu. Mimo tego, że magii było tutaj mniej, świetnie się bawiłam i już szykuję się na kontynuację.