Co znaczy być człowiekiem?
Często mamy o sobie bardzo wysokie mniemanie a jednak są takie momenty w historii świata, że nie sposób pojąć, dlaczego przypisujemy sobie jakiekolwiek nadzwyczajne cechy. Przyglądam się tym chwilom bezradnie, próbując zrozumieć co sprawia, że dobrzy z reguły ludzie przeistoczyć się mogą w szaleńców. Jak to możliwe, że ludzkie serce można stopić, wlewając w nie lawę nienawiści, w jaki sposób można zabić w człowieku duszę, pozbawić go człowieczeństwa?
Lektura "Zabiłam.Historie matek skazanych za zabójstwo w Rwandzie" Natalii Ojewskiej utwierdziła mnie w przekonaniu, iż zbrodnia ludobójstwa jest tym rodzajem przewinienia, które odbiera godność zarówno ofiarom (niejako już w punkcie wyjścia) jak i ich oprawcom i choć nie jest tajemnicą, że zbrodnia przeciwko ludzkości rodzi się w podobnych, szczególnych warunkach - eksterminacja Tutsi - swoim ogromem, dramatyzmem i siłą do dziś budzi grozę i przerażenie. Rozkaz unicestwienia tej grupy etnicznej był bezwzględny, choć przecież przez dziesiątki lat mieszkańcy Rwandy żyli po sąsiedzku we wzajemnej zgodzie.
Z reportażu N. Ojewskiej dowiemy się jak ogromną rolę w kształtowaniu postawy wzajemnej niechęci odegrała polityka, rząd, środki masowego przekazu. Autorka doskonale wskazuje mechanizmy nakręcania się propagandy nieufności, płynącej mocno od końca lat pięćdziesiątych, aż po tragiczne wydarzenia 1994 roku. Przez cały ten czas uskuteczniano scenariusz i zasadność przeprowadzania czystek etnicznych, radykalizowało się wówczas również popularyzowanie odarcia Tutsi z ludzkich cech, oddające im miejsce między karaluchami i podstępnymi wężami, budząc w umysłach Hutu uśpione demony. Te programowe, coraz bardziej natarczywe i bezpośrednie nawoływania do nienawiści i zemsty, zaczęło kiełkować i nabierać mocy. Nieobliczalnej.
W "Zabiłam" dziennikarka skupia się na kobietach, które w ludobójstwie miały swój - mniej lub bardziej rozmyślny - udział. Przeprowadza z nimi rozmowy, dzięki którym możemy spojrzeć na bieg zdarzeń z ich własnej perspektywy. Nie są to ładne obrazki, bowiem większość bohaterek nie próbuje się wybielać, wiele z nich zrozumiało swoją winę, niektóre były jej od początku świadome, tylko nieliczne idą w zaparte (być może podświadomie przelewając występek na wyimaginowane postaci).
Kiedy Tutsi stali się dla rozmówczyń wrogami? Dlaczego zżyci ze sobą sąsiedzi odwrócili się nagle od siebie, jak to możliwe, że matki stanęły naprzeciw dzieci, mężów, kuzynów, szwagierek? Wiele z tych pytań pozostanie na zawsze bez odpowiedzi, mrok i nienawiść jaka zalała Rwandę, jest w dużym stopniu niewytłumaczalna dla samych sprawców. Jakby porwała ich monstrualna fala mordu, która wyłączyła ich rozumy i serca…
Faktem jest, że eksterminacja Tutsi była przygotowywana latami, pełna jadu mowa i język jakim celowo posługiwały się media, podsycanie napięć, podkreślanie różnic - wszystko to zaczadziło kobiety Hutu, wszystko to sprawiło, że są winne śmierci wielu ludzi. Niektóre zadały cios własną ręką, inne wskazywały kryjówki, bądź przyprowadzały ofiary na miejsca kaźni. Zwykłe kobiety, często same będące matkami - brały udział w mordach na czyichś dzieciach, ojcach, innych matkach. Pogrążyły się w czeluściach nienawiści.
Książka Ojewskiej potrząsa czytelnikiem, każąc mu wielokrotnie zastanowić się nad naszą ludzką kondycją, w przygotowaniach gruntu pod eksterminację mieli swój udział nie tylko miejscowi…
Gdy sama próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie czym jest człowieczeństwo, myślę o tym, że jego ważnym elementem jest z pewnością wzięcie odpowiedzialności za nasze czyny i wybory. Tak, one nie zawsze są słuszne ale ponieważ mamy zdolność - mimo wszystko - odróżniania dobra od zła, musimy ponosić konsekwencje swoich czynów.
Bohaterki reportażu "Zabiłam" wybrały zło, którego pokłosie niosą za sobą rodziny ich ofiar ale również najbliżsi samych zbrodniarek. Ich mężowie, którzy zostali sami z dziećmi, potomstwo, które zostało bez matek, często zupełnie niemal bez opieki czy dachu nad głową, pochorowane seniorki rodów, które zostały bez córek.
N. Ojewska nie próbuje swoich bohaterek oceniać, bo choć dokonywały najgorszych z możliwych wyborów, wyznały winy i odbywają karę, niektóre z nich prosiły o wybaczenie rodziny tych, którzy stracili przez nie życie.
Tragizmu tamtych ponurych dni nie da się wymazać ale Rwanda działa mocno na rzecz pojednania i wzajemnego wybaczenia. To długa i z pewnością niełatwa droga, ale chyba jedyna, by móc kiedyś odrzucić stygmat tych najciemniejszych narodowych plam, zapomnieć dawne krzywdy i próbować iść dalej, bez sprawdzania swojej etnicznej przynależności. Bardzo im tego życzę.