Autorka ponownie dokonała tego! Wkradła się w moją duszę i serce, pozostawiając w nich trwały ślad.
Powieści Żanety Pawlik są gwarancją dojrzałości, szczerości i realności, czasem tak brutalnej, że aż boli, i czujesz ten ból w sobie.
Czytając jej historie, nie sposób nie spojrzeć w lustro i nie zadać sobie pytania, w czym, jestem lepsza od jej bohaterek.
Młodość i młodzieńczość rządzą się swoimi prawami. Czasem tęsknię, za tą naiwną wiarą, że wszystko zależy od nas, że możemy zmieniać ludzi i świat. Prawda jest brutalniejsza, niewiele zależy od nas samych.
Miłość boli, a wolność jest iluzją.
Jesteśmy odpowiedzialni za swój charakter, nasze reakcje, i to jak traktujemy drugiego człowieka. Reszta po prostu dzieje się w korelacji ze światem i innymi ludźmi.
Kto z uczciwością w sercu, może powiedzieć, że nie żałuje niczego w swoim życiu?
Klara i Dorota przez lata żyły w izolacji, oderwane od zwyczajności życia, odcięte od bliskich im osób. Każda z nich opowiada zupełnie inną historię, która doprowadziła je w miejsce, w którym się znalazły.
Klara po latach zostawia klasztor, który ją odciął od rodziny i skonfliktował z bratem nieakceptującym jej decyzji.
Dorota, opuszcza warunkowo zakład karny. Wyrok, również oderwał ją od rodziny, a przede wszystkim od ukochanego syna. Czy nastoletni syn będzie w stanie wybaczyć matce, która odebrała mu ojca?
W pewnym momencie drogi kobiet krzyżują się, obie spotykają się w świecie nieograniczonym rutyną, schematem i przewidywalnością. Jak odnaleźć się po latach zamknięcia, jak odnaleźć nową siebie i cieszyć się odzyskaną wolnością?
Bohaterowie powieści Żanety Pawlik są żywi i autentyczni, w czytelniku wywołują różnorodne emocje - i to jest takie piękne, i prawdziwe.
Każdy z nich, nawet ci poboczni, ma twarz, bardzo ludzką.
Joanna, Weronika, Ryszard, Szymon, Karol...
Czasem mam ochotę sama ułożyć dla nich zakończenie, z obowiązkowym happy endem, choć wiem, że nie tędy droga do emocji czytelnika. Zachwycam się tym, jak autorka pozwala płynąć historii, bez układania i porządkowania jej na siłę.
W tej szarości utkanej z życiowych dylematów i trudnych wyborów pojawiają się cieniutkie niteczki nadziei i wiary na lepsze dni. A może się uda?
Boli mnie historia Doroty, gdy uświadamiam sobie, ile kobiet znalazło się w podobnej sytuacji, uwalniając się od oprawcy i tym samym pozbawiając się drogi, która miała prowadzić ku wolności.
A Klara niby powinna być dobra i współczująca, ale w prawdziwym życiu trudno się jej odnaleźć, bo w prawdziwym życiu ciężko być krystalicznym.
Joanna wydaje się wiele rozumieć, niestety okazuje się, że traumatyczne doświadczenia zasiały w niej ziarno goryczy i może nawet nienawiści.
Z kolei Ryszard zmaga się z przeszłością i brakiem decyzyjności, co doprowadziło do tragedii. Topi swoje bóle w alkoholu. Weronika boi się, że straci dziecko, nad którym rozłożyła ochronne skrzydła, a Szymon pragnie miłości dla siebie i córeczki, którą dawno już gdzieś wywiało.
I dlaczego nikt nie potrafi wytłumaczyć nastoletniemu synowi, tego w jakiej sytuacji znalazła się jego matka?
Każdego z bohaterów otacza zasłona milczenia, w niej tkwi strach i obawa przed odrzuceniem i niezrozumieniem.
Powieści Żanety Pawlik promują empatię i życzliwość wobec drugiego człowieka.
Chcę wierzyć, że każdy zasługuje na drugą szansę.
"Za zasłoną milczenia" to kolejna wyjątkowa powieść obyczajowa, dojrzała, mądra i cholernie życiowa. Z całego serca polecam.