Maggie Stiefcater wielu czytelników (zresztą także ja sama) mogło poznać już dzięki opowieści o niezwykłych wilkach z Mercy Falls w powieściach "Drżenie" oraz jej kontynuacji "Niepokój".
Najwcześniej wydaną książką Maggie u nas był jednak "Lament". Teraz już wiem, mają w pamięci doświadczenia związane z lekturą poprzednich historii pióra tej autorki, że po jej książkach zawsze mogę się spodziewać trzech pewnych rzeczy : nieschematycznej akcji z świetnie dawkowanym napięciem, dobrego stylu pisania oraz odrobiny magii, która dopełni całość.
LUDZIE ZA DOBRZY DLA TEGO ŚWIATA
"Lament" to historia Deirdre Monaghan i Luke'a Dillona, która przypomina piękną, przejmującą i smutną irlandzką legendę, o której dziś można usłyszeć już tylko w pieśniach. Deirdre także tylko z takiego źródła ją znała. Nigdy nie przypuszczała, że mogłaby "żyć w pieśni". Dziewczyna to młoda i utalentowana harfistka. Opowieść rozpoczyna konkurs, w którym bierze udział. Choć wspiera ją najlepszy przyjaciel James (także utalentowany muzyk - szalenie polubiłam jego postać!) oraz rodzina, to trudno jest pozbyć się nerwowego napięcia przed występem publicznym. Sposób w jaki Deirdre i Luke się poznają jest wyjątkowy i nie znajdziecie czegoś takiego w innej powieści. Każde z dalszych ich spotkań, wspomnień z ich przeszłości, a także strachu o przyszłość zostało przedstawione w dobrze znany sposób, którym mogła oczarować nas tylko i wyłącznie Maggie.
W ELFIM KRĘGU
Tak więc utalentowana harfistka (o budzących się niezwykłych talentach pozamuzycznych) i zaklęty młodzieniec (o mrożących krew z żyłach powiązaniach z elfami) wprowadzą czytelnika do świata pełnego magii, który pozwoli Ci siebie ujrzeć, tylko jeśli sam tego zechce. Nie będzie to jednak powód do radości, lecz do smutku. Gdy już jednak twój talent przyciągną ich uwagę i stają się zazdrośni, nie wróży to dobrze na przyszłość. Trudno o ilość u kogoś, kto jej nie zna.
Pamiętaj o mądrości starych legend i nigdy nie przyjmuj zaproszenia do tańczącego kręgu. Uważaj także na składane obietnice i waż uważnie swoje każde słowo.
DRŻENIE I LAMENT
Pojawia się zapewne pytanie czy ta opowieść o elfach jest lepsza od historii o wilkach z Mercy Falls ?
Obie z nich łączy wiele wspólnych cech. Pierwsza z nich to szczególne relacje głównej pary bohaterów, które nie przypominają tych znanych z innych powieści paranormal romance. Najbardziej przeczy jakiemukolwiek podobieństwu samo zakończenie, tak nie typowe dla tamtego gatunku. Musimy pamiętać, że powieść ta przyjmuje postać melancholijnej irlandzkiej ballady, a jej zakończenia do "żyli długo i szczęśliwie" nie należą. To każe zastanowić się jeszcze bardziej nad losami Sama i Grace. Prorokowałam w tym przypadku raczej dobry koniec, teraz tym gorącej czekam na finałowy tom trzeci.
Miłość w opowieściach tej autorki to bardzo subtelne uczucie, lecz przy tym nie pozbawione siły, której pozazdrościłby niejeden namiętny romans.
Wątek paranormalny jest ciągle obecny, jednak nie przesłania akcji powieści. Zapewne wiele wspólnych cech mogłyby znaleźć w sobie Deirdre i Grace, a także Luke i Sam mogliby mieć powód do wzajemnego szacunku, a może nawet przyjaźni.
Nie miałam jeszcze przyjemności czytać kontynuacji Lamentu ("Ballada"), ale już sam opis tej części dużo mi zdradził. Podobnie więc jak w "Drżeniu" narracja zostanie przekazana bohaterom drugoplanowym znanym z części pierwszej (w tym przypadku jest to James - przyjaciel głównej bohaterki). Takie swoiste poszerzenie perspektywy o inny punkt widzenia wiele wnosi do powieści. Myślę jednak, że "Drżenie" wygrywa w tej konfrontacji, może z racji też tego, że była pierwsza powieści Maggie jaką przeczytałam ? Może dlatego iż jest bardziej związana z rzeczywistością, a nadal magiczna ? Swoją własną odpowiedź musicie znaleźć sami.
LAMENT I INNE OPOWIEŚCI O ELFACH
Jak prezentuje się opowieść o elfach pióra Maggie na tle takich serii jak Mroczne Wróżki pani Merr czy też innej popularnej powieści w klimacie Krainy Czarów "Żelazny Król" ? Obowiązuje wiele zasad znanych dobrze z legend o fearies, jak i z poprzednich powieści. Wątkiem, który może zaskoczyć jest przeszłość obecnej Królowej Elfów. Deirdre nie okazuje się jednak (na całe szczęście!) zaginioną córką żadnego z władzy elfich królestw ani nie pokocha następy żadnego z tronów. Relacje mogą przypominać te, które znamy z "Oddechu Nocy". Luke ma za sobą jednak o wiele bardziej tragiczną przeszłość i porównanie to byłoby sporym niedopowiedzeniem. Nie podobało mi się jednak tłumaczenie słowa "fearies" jako fejowie. Zdecydowanie bardziej przywykłam i zaakceptowałam pozostawienie tego słowa tak jak jest. Słowo jest problematyczne już samo w sobie. Wróżki, elfy, fejowie czy fearies - każdemu spodoba się coś innego. Najlepszych cyklem pozostaje dla mnie powieść pani Marr, jednak "Lament" prawie jej dorównuje. Przewyższa ją z całą pewnością pod względem sposobu, w jaki została opowiedziana.
REKOMENDACJE
Polecam więc "Lament" tym, którzy już poznali twórczość Maggie Stiefvater. Gorąco zachęcam również czytelników, który pierwszy raz słyszą o tej autorce. Nie mogę się doczekać aż uda mi się zdobyć i przeczytać "Balladę". Pod względem oprawy graficznej książka jest zachwycająca. Początek każdej z części (opatrzony cytatem z irlandzkich ballad), a także wewnętrzna strona tytułowa na długo zapadają w pamięć. Teraz już wiem, że powieści Maggie należą do takiej kategorii książek, do których wraca się wiele razy i zajmują niepodzielnie najlepsze miejsca na naszych bibliotecznych półkach, a także w sercach.