To z pewnością nie jest wybitna literatura, jaka mogłaby od czytelnika wymagać nadmiernego skupienia, koncentracji i zachowania szczególnej uwagi. Nie potrzeba też wielu dni na przetrawianie ważnych i poważnych treści w niej zawartych. Co to, to nie. Spędziłam z tą książką dosłownie jeden dzień… „Woodstock Generation- czyli wyższa szkoła jazdy” wprowadza Nas w stan pełnego wyluzowania, dobrej zabawy oraz poczucia wszędobylskiej beztroski i wolności odnajdywanej w specyficznej atmosferze wśród osób czujących ten sam klimat. Czy to źle? Raczej chyba dobrze, ale… jest ale.
Z tej racji, że sama kiedyś bardzo mocno odnajdywałam się w tych klimatach i zostało mi to do dzisiaj (choć na pierwszy rzut oka tego już nie widać) tak po tę książkę sięgnęłam z olbrzymią przyjemnością i muszę przyznać, że to był chyba główny aspekt dzięki któremu udało mi się przebrnąć przez nią od A do Z. Szczerze mówiąc to mam bardzo mieszane uczucia, bo spodziewałam się czegoś bardziej… ambitnego i nieco w innej formie. Liczyłam, że Pan Hipolit zaskoczy jakimiś nieznanymi mi ciekawostkami ze świata mocnych brzmień, że może uda mi się zajrzeć za kulisy wielu ciekawych festiwali i poznać ten świat co nieco od podszewki i ogólnie, że będzie to miało wartość edukacyjną bądź przybliżającą Nam światopogląd tej muzycznej grupy fanów, gdyby ktoś chciał się w to zagłębić i go poznać. Niestety (bądź stety, zależy dla kogo) książka ukazała Nam tylko przygody kilkuosobowego towarzystwa, które to szlajało się z miejsca na miejsce szukając dla siebie mocnych i zabawnych wrażeń pod muzycznym pretekstem, dodatkowo nieodzownie okraszonym tylko chlaniem i jaraniem, no i tak w sumie rusz co rusz, strona po stronie i aż dziw bierze, że podążając za hasłem „Sex, Drugs And Rock’n’roll” nie było w ogóle tego pierwszego.
Owszem, faktem jest, że jak już czytałam te wszystkie historie to były mi one nawet bliskie i nawiązywały do książki… Przypomniał mi się ten moment kiedy obiecałam sobie, że nigdy przenigdy nie będę zamawiać piwa w kuflach lecz tylko i wyłącznie w butelce i tkwię w tym do dzisiaj. Przypomniał mi się nieistniejący już klub, który był oazą podobnych ludzi, włóczęgi po cmentarzu późną porą, „trumna” na rynku będąca miejscem spotkań wszystkich nosicieli glanów i to poczucie „wolności” gdy nikt nikogo nie złapał, gdy szło się pić wino do miejskiego parku… Niektóre historie całkiem zabawne, inne wręcz porypane. Ot, czy jednak coś w takim stylu czyni tę książkę świetną? No jak dla mnie, raczej nie.
Rozumiem, że to były fajne czasy dla wielu, tym bardziej dla osób odbierających świat na tych samych falach, bo z jednej subkultury… i rozumiem, że młodość rządzi się swoimi prawami… ale zawsze sobie myślałam, że żadna fajna książka z takich wariactw to chyba by nie powstała. A bynajmniej nie taka, z której człowiek po latach mógłby być dumny. Teraz taką książkę przeczytałam i nie czuję się nią jakoś bardzo mocno podekscytowana. Nawet trochę byłam zmęczona tymi ciągle przeplatanymi upojeniami. Zakończenie też odrobinę „dziwne” i pozostawia czytelnika w pewnym zmieszaniu z otwartą gębą i pytaniem: i co? Teraz koniec? Po takim tekście? Serio? Hmmm….
W dodatku te wrzucane teksty piosenek różnych zespołów, pomiędzy przygodami bohaterów były dla mnie sporym zaskoczeniem… Spodziewałam się starych wręcz szlagierów i klasyków znanych wszystkim metalowcom, punkowcom… komukolwiek innemu, ale nie zwykłym słuchaczom komercyjnego radia. Zdarzało się rzadko, ale jednak. Hmmm… Ponownie hmm…
Czy polecam tę książkę? Może być, jeśli masz odrobinę wolnego czasu, trochę cierpliwości, wyrozumiałości i dystansu. Nie jest najgorzej, ale mnie nie powaliło. Może przeważyło to, że miałam odrobinę inne oczekiwania i przez to się w jakimś sensie zawiodłam. A może, zestarzałam się już na tyle, że nie czuję po prostu klimatu? Całkiem możliwe...
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Granicą wolności jest dobro drugiego człowieka i… samego siebie. Czy nie jesteś zbyt blisko niej? Paradoks niczym nieskrępowanej wolności polega na tym, że dążąc do niej, w końcu popadamy w niewolę....
Granicą wolności jest dobro drugiego człowieka i… samego siebie. Czy nie jesteś zbyt blisko niej? Paradoks niczym nieskrępowanej wolności polega na tym, że dążąc do niej, w końcu popadamy w niewolę....
"Woodstock generation czyli wyższa szkoła jazdy "jest to książka która, nie oszukujmy się, przyciąga czytelnika głównie przez tytuł. Tak też oczywiście było ze mna. Liczyłam na historie przesyconą mł...
Kolejny raz do tytułu przyciągnęła mnie okładka. Pierwszymi moimi skojarzeniami były: muzyka, koncerty, wiele osób o różnych osobowościach w jednym miejscu. Rzeczywiście gdzieś tak od 100 strony właś...
@klaudia.nogajczyk
Pozostałe recenzje @spirit
Małoletni bez opieki. Niespełnione pragnienia.
"Dla wszystkich, którzy cierpią. Wiecie, że to o was mowa" Przyjacielu... Nie będzie to żadnym nadużyciem, że się do Ciebie tak zwrócę, chociaż przecież to słowo znaczy...
W idealnym czasie trafiła mi się ta książka. Jesień sama w sobie kojarzy się z przemijaniem, a koniec października i cały listopad nagminnie przypominają nam o tym, że ż...