Z przytupem kończę ten czytelniczy rok pozycją niewątpliwie będącą dla mnie sporym wyzwaniem.
„Neom”, bo o tej książce mowa, na pewno nie znajduje miejsca w mojej bezpiecznej strefie komfortu, a klimat fantastyki z dodatkowymi elementami science- fiction, jeszcze mocniej sprawiał, że brałam głęboki oddech i powtarzałam sobie podczas jej czytania: Dasz radę! Musisz!
Przełamałam się, dałam radę. Wylądowałam więc w Neomie. W miejscu, gdzie nie ceniono niczego co staromodne. W miejscu, gdzie liczyła się młodość i zdrowie. Znalazłam się w takim miejscu, gdzie wszystko było czyste, wydajne i wygodne, a biedni byli potrzebni tylko do tego, by bogaci mogli poczuć się wartościowsi w takim swoim stanie.
Miasto szczęścia? Nie. Żadne miasto nawet w najlepszych wizjach nie może takie być…
„...Większość rzeczy na tym świecie jest głupia. Próbujemy zrozumieć Boga. Nie wiemy po co istniejemy. Nie służymy już ludzkości, zatem komu służymy teraz? Jak mamy istnieć? Czujemy się porzuceni w jakiś sposób. W dodatku jesteśmy starzy. Świat zostawił nas za sobą…”
Lavie Tidhar w stworzonej przez siebie futurystycznej krainie, zdaje się też wypełniać ją mnóstwem różnych skojarzeń i metafor, by jak najbardziej poważnie czytelnik mógł pomyśleć o wpływie technologii i przyszłości na życie człowieka i utopijnych wizjach mogących stać się naturalną rzeczywistością. Chcemy być gdzieś indziej niż jesteśmy. Marzymy o lepszym miejscu dla siebie, a często nawet nie wiemy do czego mogłoby to doprowadzić i czy byłoby nam naprawdę lepiej...
„...Muszę żyć w świecie takim, jakim jest naprawdę, a nie takim, jakim chcielibyśmy, żeby był…”
Można też w tej książce przyjrzeć się bliżej relacjom. Tym typowo ludzkim, ale i również idąc z duchem czasu skupić się na nowych relacjach… z robotami w roli tak samo głównej. Porównać ich do siebie, zobaczyć jak wiele może łączyć i równie wiele dzielić.
„…Nie powinno się przypisywać czysto ludzkich uczuć istotom, które przecież nie były ludźmi. Niemniej… roboty zbudowano na podobieństwo ludzi i w związku z tym starały się do nich upodobnić...”
„Neom” jest ciekawą i intrygującą powieścią. Rozdziały pomimo tego, że krótkie (sama książka też objętościowo do cegieł nie należy) tak wymaga skupienia i uwagi, z racji na przeplatające się wątki. A to Elias i Saleh. A to Mariam i Nasir. A jeszcze do tego misja wskrzeszenia złotego człowieka… co było dość przejmujące…
„…-Ma serce- oznajmił robot. -Ale nadal brakuje mu duszy...”
Wszystko brzmi tajemniczo i fascynująco. Niesamowite opisy nadawały mocy, wprowadzając głębiej i mocniej w klimat SF. Przyznam, że weszłam w ten klimat i go poczułam… ale przyznam też, że jeszcze…w pełni nie polubiłam.
„…O czym śnią roboty?... Być może o wolności...”
Co tak naprawdę jest przyszłością? Czy roboty mogą zawładnąć światem? A może jednak jest szansa, że wygrają ludzkie uczucia i dzięki nim znajdziemy się tam, gdzie jest najlepiej? Finalny rozdział ‘Fala’ pokazuje chyba, że to co jest najważniejsze, jest ponad wszelakie science fiction i najbardziej wyszukane wizje do jakich przyszłość zmierza. Mariam i Nasir są tego przykładem. W głowie mi siedzi utwór Krzyśka Zalewskiego, który w piosence "Roboty" puentuje słowami:
Cicho i zima i nikogo tu nie ma
Wszystkich zabiła bezlitosna maszyna
Nie ma nic
Nie ma nas
Bez kochania planeta nie wytrzyma
Prawda! To wszystko doprowadziło mnie do pewnego pragnienia. Pomyślałam, że byłoby miło, gdyby ktoś przyniósł mi kwiaty.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl